Zolojka/Zakończenie

<<< Dane tekstu >>>
Autor Jerzy Bandrowski
Tytuł Zolojka
Druk Księgarnia św. Wojciecha.
Miejsce wyd. Poznań - Warszawa - Wilno -Lublin
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Zakończenie.

Życie rozwija się na półwyspie z roku na rok. Prawda, z roku na rok wzrastają też ceny. Niepodobna wyobrazić sobie, aby rybacy mogli już dziś wyżyć wyłącznie z rybołówstwa. Z drugiej strony morze jest nam też potrzebne na letniska, więc nic dziwnego, że hotelarstwo na półwyspie wzrasta. Musi wzrastać.
Jednakowoż:
Nie łudząc się, trzeba sobie powiedzieć, że półwysep i wybrzeża naszego morza co do piękności położenia, życia, ruchu, dawnych zabytków i różnych innych przyrodzonych atrakcyj letniskowych nie mogą się równać z morzami innych krajów. Nasze morze jest w gruncie rzeczy smętne i bynajmniej wesoło nie nastraja, a klimat bywa w lecie nierzadko szorstki, wogóle stale jest zmienny i nie może równać się z klimatem mórz południowych. Nad morze z Polski oddawna wyjeźdżali przeważnie ludzie zamożni, lub mogący sobie od czasu do czasu pozwolić na jakiś zbytek. Za swoje pieniądze mieli komfort i zbytek modnych letnisk wraz z ich różnobarwnym tłumem międzynarodowym, mieli słońce południowe, oraz mnóstwo bardzo interesujących i pouczających wycieczek. Wszak Lido, to nietylko plaża, ale i cała Wenecja, Monte Carlo to nietylko morze, ale też jeden z najpiękniejszych zakątków Europy, małe letniska w Bretanji, to równocześnie starodawne zamki, opactwa i t. d. U nas tego wszystkiego brak, a w dodatku za drogie pieniądze marzyć nie można, jak dotąd, o wygodach, do jakich ludzie miejscy przywykli, żyjąc nawet w bardzo skromnych warunkach. Oto problemy bardzo ciężkie.
Cóż z tego wynika?
To, że ludzie prawdziwie bogaci, chcąc wyjechać nad morze, w dalszym ciągu jeździć będą zagranicę, czemu się wcale nie należy dziwić. Na półwysep zaś ciągnąć będzie letnik średnio zamożny, liczący się z każdym groszem, a tedy unikający wszelkich luksusowych urządzeń i kosztownych rozrywek, ten letnik, który koniecznie będzie chciał użyć powietrza morskiego i morskich kąpieli.
Zatem organizowanie i budowanie jakichś luksusowych letnisk na półwyspie nie może mieć żadnych widoków, prócz nieuniknionych bankructw, które okryją półwysep ruinami, a równocześnie najzupełniej mogą zrujnować rybaków, spekulujących na polepszenie swego bytu. Wtedy eksploatacja półwyspu z natury rzeczy przeszłaby w ręce czynników, wcale do tego nie powołanych, a których pragniemy uniknąć.
Letnictwo na półwyspie powinno wobec tego mieć na względzie przedewszystkiem masowe wycieczki młodzieży polskiej, dla której byłaby to sposobność uczenia się morza i jego życia, oraz warstw średnich, potrzebujących świeżego powietrza, kąpieli i odpoczynku w możliwych, kulturalnych warunkach. Pierzchnąłby wtedy niezdrowy sen o Ostendzie polskiej, a zamiast domów gry i luksusowych hoteli dla hochsztaplerów, dałoby się możność zdrowego odpoczynku młodzieży i pracującej Polsce.
Ale to już zupełnie inna historja, której się jednak z pewnością wkrótce doczekamy.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Jerzy Bandrowski.