Zrobić wszystko, aby tylko nie rozwiązać drużyny?

<<< Dane tekstu >>>
Autor Lucyna Czechowska
Tytuł Zrobić wszystko, aby tylko nie rozwiązać drużyny?
Pochodzenie O lepsze harcerstwo
Wydawca Warszawska Fundacja Skautowa
Data wyd. 2016
Druk Drukarnia GREG, ul. Sołtana 7, 05-400 Otwock
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Zrobić wszystko, aby tylko nie rozwiązać drużyny?

nr 4/2014


Nikomu nie życzę, aby został postawiony w sytuacji, w której na jednej szali leży fizyczne przetrwanie drużyny (podstawowej jednostki organizacyjnej ZHP, nie osób jej tworzących), na drugiej zaś prawidłowe funkcjonowanie w niej metody harcerskiej. Zapewne wszyscy się ze mną zgodzą, że nie powinno być w ZHP miejsca na patologie (rozumiane jako rażące naruszenia metody harcerskiej lub/i Prawa Harcerskiego), a jednak są i to wcale nie tak mało. Dlaczego tak się dzieje? Wszystkiemu winna jest filozofia „mniejszego zła”, czyli zła, które wydaje się być mniejszym.

Mam mocne przekonanie, że zdecydowanie najczęściej w roli „mniejszego zła” występuje tytułowe nierozwiązywanie drużyny/gromady (często także szczepu czy hufca), mimo ewidentnego niewypełniania przez nie misji ZHP. Wielu osobom wydaje się to tak dramatycznym scenariuszem, jakby fizyczne przerwanie ciągłości danej struktury oznaczało koniec nie tylko harcerskiego (co też przecież wcale nie musi się zdarzyć), ale w ogóle całego życia osób do niej należących. Oczywiście nie twierdzę, że rozwiązanie jednostki nie jest bolesne – sama musiałam kiedyś podjąć taką decyzję i muszę przyznać, że niewiele innych wydarzeń w moim życiu wycisnęło ze mnie tyle łez. Twierdzę jednak, że w owym czasie trzeba było to zrobić, bo bilans wychowawczych zysków i strat za tym przemawiał – moja drużyna była po prostu za mała.

Choć jakość jest ważniejsza niż ilość, czasem brak tej drugiej skutkuje również brakiem tej pierwszej. Dla przykładu, w za małej drużynie nie można pracować systemem małych grup, przez co wytrącamy sobie z ręki jeden z największych atutów metody harcerskiej – sposób na kształtowanie w naszych podopiecznych samodzielności i odpowiedzialności. Drużynom wielkości zastępu ciężko prowadzić normalne harcerskie działanie, np. zorganizować samodzielnie biwak, obóz czy akcję zarobkową, a nawet przeprowadzić normalną zbiórkę drużyny – w przypadku nieobecności kilku osób cały jej program staje pod znakiem zapytania. Mikrodrużyny mają problem z podziałem obowiązków w kadrze drużyny, przy braku zastępowych siłą rzeczy większość spraw spada na samego drużynowego. Co więcej, w za małych drużynach dla kamuflażu praktykuje się opłacanie z pieniędzy drużyny składek za „martwe dusze”, co jest nie tylko nielegalne, ale także wysoce nieuczciwe wobec pozostałych jej członków.

Warto więc zadać sobie pytanie: czy warto? Czy jako drużynowy za małej drużyny daję swoim podopiecznym coś więcej niż dwie godziny w tygodniu profesjonalnie animowanego czasu zabawy i nauki? Powyższy problem jest niestety tylko jednym z kilku odstępstw od metody harcerskiej i zasad organizacyjnych określonych w Statucie, jakie powszechnie toleruje się w ZHP. Równie brzemienne w skutkach jest choćby dopuszczanie do pełnienia funkcji drużynowych osób bez odpowiedniego stopnia czy przeszkolenia albo zastępowanie opartego na potrzebach członków programu drużyny harmonogramem okolicznościowych zbiórek. Czy w takich warunkach można naprawdę wychowywać w duchu Prawa Harcerskiego i zgodnie z wzorem opisanym w Podstawach wychowawczych?