Śląsk polski/Rozdział I
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Śląsk polski |
Wydawca | Biblioteka Dzieł Wyborowych |
Data wyd. | 1920 |
Miejsce wyd. | Warszawa, Poznań |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
W środkowej Europie, w samem nieledwie jej sercu, w kącie wciśniętym z jednej strony w Saksonję i Czechy, z drugiej w ziemie polskie, stanowiące do ostatnich chwil część dzierżaw Rosji i Austrji, leży prowincja od niepamiętnych czasów nosząca nazwę Śląska.
Łączna i nierozdzielna przez długi szereg wieków, w roku 1742, w następstwie najniesprawiedliwszej wojny, jaką wszczęła chciwość niekrępującego się żadnemi moralnemi względami zaborcy, rozczłonkowaną ona została na dwie części, i gdy część jej znacznie większa powiększyła organizm państwa pruskiego, druga, nieznaczna pozostała przy monarchji habsburskiej, od której ją władca tego państwa gwałtem oderwał.
Jeżeli rzucimy okiem na mapę tej prowincji, to z drobnemi załamaniami przedstawi nam się ona jak elipsa ułożona skośnie i pochylona od wschodu ku zachodowi. Pochylona w kierunku spławnej rzeki jaka ją przez sam niemal środek przerzyna, przysiada się ona na całej swojej długości do tej rzeki, skrapiającej ją w kierunku zachodnim, zanim rozstawszy się z nią zwróci się gwałtownym ruchem ku północy, by skierowawszy się ku Brandenburgji i Pomorzu, zginąć pod Szczecinem w falach morza Bałtyckiego.
Rzeką tą, zrosłą tak ściśle ze Śląskiem jak z Polską Wisła, jest Odra, wypływająca z wyżyn Sudetów na Morawach i spławna niemal na całej swojej długości, dając spławnością tą swoją oczywiste świadectwo, czem jest dla ziem, które ubłogosławia swojemi wodami. Istotnie jest ona ich błogosławieństwem, wzmagając ich gospodarcze bogactwa i wpływając na dobrobyt ogólny mieszkańców.
W części swojej południowej dotąd słowiański, wciśnięty w kompleks słowiańskich ziem, Śląsk ociera się od północy o Wielkopolskę i Brandenburgję, styka się z Saksonją zachodnią swoją rubieżą, by rozstawszy się z nią wejść w graniczny związek z Czechami i Morawją, okalającemi go od południa i odcinającemi go od rozpościerającego się dalej germańskiego świata. Jest on więc dziś czemś niby półwyspem wsuniętym południową swoją częścią w morze obce jego przeważającej bryle, przypominając światu, czem był przed wiekami, zanim podmywające go z dwóch stron fale zatopiły w nim w znacznej części to, co w zaraniu wieków nadawało mu swoisty charakter.
Nazwa Śląska ma pochodzić od rzeki Ślęzy, którą Niemiec, jak wszystko niemal co Słowianom zagrabił, przeinaczył po swojemu na Lohe. Rzeczka ta dziesięć razy bezmała krótsza od Odry, pod Wrocławiem łączy swe wody z jej wodami, i ona to nazwę tę mu użyczyła, skrapiając okolice zamieszkiwane w IX i X wieku przez lud słowiański w starych kronikach zagranicznych Ślęzanami zwany. Czy tak? trudno o tem z całą stanowczością twierdzić, pokrewieństwo przecież bliskie wyrazów: „Śląsk“ i „Ślęza“, do dziś jeszcze w encyklopedjach czeskich zwanej „Slezą“, zdaje się za tą hipotezą przemawiać.
W jednej trzeciej niemal swojej części dziś jeszcze polski, Śląsk w zaraniu naszych dziejów polskim był na całym bezmała swoim obszarze. Ślęzanie, Bobrzanie, Dziedoszanie, Opolanie, zamieszkujący go w całej rozciągłości, nie co innego to, jak rodzeni bracia naszych Wielko- i Małopolan nad Odrą i nad górną Wisłą. Parł nań wprawdzie od zachodu zwłaszcza napór niemczyzny, urywał mu wysunięte klinami w jej ciało mniej odporne na nacisk z zewnątrz skrawki, ale w swojej masie był on jednolitym i niczem nie wyróżniał się językowo i obyczajowo od ziem państwowo i narodowościowo naszych. I spojony z nami, bronił wschodu Europy przed obcym mu światem, świadomy spustoszeń, jakich dokonał on nienasycony nigdy niczem nad Łabą i na bałtyckiem wybrzeżu. Szedł z Polską ręka w rękę, dzieląc jej dziejowe koleje, wpatrzony w ślniące na jej niebie narodowe, nie mające nic wspólnego z niemieckiemi gwiazdy.
Ta łączność Śląska z Polską, bezsprzeczna w czasach gdy na widowni politycznej Europy byliśmy jeszcze czynnikiem małoznacznym, w epoce naszego państwowego rozkwitu po przyjęciu wiary chrześcijańskiej, uwydatnia się znacząco. W walkach jakie wielki budowniczy naszego państwa Bolesław Chrobry w pierwszych latach XI stulecia toczył o utrwalenie naszego bytu z Niemcami, nie kto inny też tylko Śląsk jest tą fortecą, odpierającą napór na nasz kraj i wymierzającą cios po ciosie w stronę kraju naszego wrogów. Spustoszony przez nich w roku 1010 aż po Głogów, w pięć lat później przyczynia się do ich porażki nad Bobrą, a gdy wkrótce potem by porażkę tę powetować Niemcy do współki już z Czechami nachodzą znowu ten kraj, jednym i drugim daje uczuć siłę ramion, swoich i całej Polski obrońców. W całym więc ciągu bohaterskich walk Mieczysławowego syna z zachodnim nieprzyjacielem, stał on przy nas ramię przy ramieniu, walczy z nami łącznie, krwią pieczętując związek swój z nami nierozerwalny i niezakłócony najsłabszym zgrzytem.
Ścisły związek państwowy jednak Śląska z Polską, gdy nam tego wielkiego króla i wojownika nie stało, za jego następców słabnie i rozluźnia się z dniem niemal każdym. Czując po śmierci Chrobrego omdlenie naszego ramienia, chciwi jego zachodni sąsiedzi zaczynają ostrzyć na niego zęby, kiedy więc Mieczysław II zamknął powieki pozostawiając kraj w anarchji, Brzetysław czeski wymierza w samo jego serce cios. I odrywa go w roku 1038 od nas. Ale władza jego nie trwa nad nim długo i w 12 lat później widzimy Śląsk znów na starej swojej „ojczyzny łonie“.
Nieszczęsny podział naszego kraju pomiędzy synów Krzywoustego, podkopuje silnie państwową łączność Śląska z Polską. Wchodzi też on od tej chwili na inne już niż nasze drogi, mniej ku nam niż ku Niemcom i Czechom ciążyć zaczyna. I choć przez Piastowiczów rządzony, ulega silnie wpływom obcym tradycji Piastów, której tak potężnym wcieleniem był, o ile o stosunek nasz do Niemców chodziło, Bolesław Chrobry. Niezliczonemi więc kanałami torują sobie te wpływy ścieżki na Śląsku, nieparaliżowane przez nikogo rozpościerają się na nich od północy i zachodu, stan naszego narodowego posiadania pomniejszając znakomicie. A przybiera to rozmiary znamienne, gdy Kazimierz Wielki, tytularny już tylko władca tej dzielnicy, w roku 1339 zrzekł się jej uroczyście na rzecz Czech. Od tej też pory nie ku Polsce zaczyna Śląsk ciążyć, nie z Polski płynie ku niemu światło rozpromieniające długie wieki jego życiowe koleje. Niemiec i Czech gospodarzą już w nim jak we własnym, niekwestjonowanym w wyłącznego posiadania prawie, domu.
Usankcjonowany urzędowym dokumentem rozwód jego z nami na jego losach wyciska niezatarte piętno. Zwłaszcza że Kazimierzowi następcy, w czasach największego rozkwitu pozostawionego im piastowskiego, złączonego w końcu XIV wieku z Litwą państwa, wytężając wzrok swój na wschód odwracają go niebacznie od zachodnich Polski stron. I jak gdyby nie przewidując, że tam właśnie czaiło się największe dla nas niebezpieczeństwo, mogąc czasami nawet, nie wyciągają ręki po to, co bez trudu wielkiego mogło było zostać ponownie połączone z nami.
Ten rozbrat państwowy Śląska z Polską odbił się szkodliwie nie tylko na państwowej spójni jego z nami. Poczynił szczerby na narodowościowych jego stosunkach, zaznaczył się fatalnie na zwyczajach i obyczajach jego mieszkańców. Zalewają go więc coraz więcej potoki przybyszów obcych, Niemiec i Czech rozpościerają na nim coraz szerzej swoje zagony. I powoli wypierają ku wschodowi polskość, ku brzegom Odry. Ale wypierają ją bez nacisku z góry, bez wpływu nowych władców tego kraju, — jeżeli tak wyrazić się można, mając na uwadze ówczesne stosunki, kulturalnemi drogami. Powolna więc germanizacja i czechizacja zatacza na nim coraz szersze koła, i jeżeli w krąg swój nie wciąga zbyt obszernych przestrzeni, zawdzięczać to należy tej okoliczności, że ręki pomocnej nie podawała im władza państwowa, że śruby gniotącej, to co naszego tam było, nie nakręcał natarczywie ze stojących u steru jej nikt. Cofamy się więc już wtedy na Śląsku z zachodu ku wschodowi, ale cofamy się powoli, i dopiero stan naszego posiadania w tej dzielnicy zmniejszać się z każdym dziesiątkiem lat niemal zaczyna, gdy niespodziewane wypadki polityczne, znakomitą większość tego kraju wprowadzają na nowe państwowe drogi. I rozdzielając go na dwie części, każdej z nich gotują odmienną dolę, stwarzając dla każdej odmienne życia i rozwoju warunki.