<<< Dane tekstu >>>
Autor Stefan Żeromski
Tytuł Ślaski i Wilczek
Pochodzenie Elegie i inne pisma literackie i społeczne
Odezwy w sprawach publicznych
Wydawca J. Mortkowicza
Data wyd. 1928
Druk W. L. Anczyc i Spółka
Miejsce wyd. Warszawa, Kraków
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
ŚLASKI I WILCZEK[1]

Gdy usunięte zostaną ostatnie kamienie cerkwi na Placu Saskim, ukaże się znowu przestrzeń pusta, na której cesarzewicz rosyjski Konstanty ćwiczył niegdyś szeregi wojska polskiego. Wskrzesną znowu legendy wojenne, przywalone masą moskiewskiego rumowia, i najwznioślejsza ze wzniosłych legenda o Ślaskim i Wilczku.
Gdy bowiem tyran Konstanty, — który wielkich napoleońskich wojen nie przebył, a nad oficerami i żołnierzami przewodził, co okrąg ziemski obeszli, bijąc się we stu bitwach pod gwiazdą Napoleona, — znieważył na jednej paradzie oficera nazwiskiem Ślaski, ten w oczach tegoż cesarzewicza i całej generalicyi, podszedł do baryery, oparł o nią rękojeść szpady i rzucił się piersiami na ostrze, śmierć sobie zadając przeszyciem przez serce. Tosamo innego dnia, z tejże przyczyny wykonał oficer nazwiskiem Michał Wilczek.
Czemuż to taki rodzaj śmierci w obliczu moskiewskiego uzurpatora wybrali dla siebie ci dwaj rycerze? Innego wyjścia nie było. Należało bowiem, albo czynnie znieważyć cesarzewicza i w pojedynku z nim dochodzić praw swego honoru, albo go skrytobójczo za zniewagę zgładzić. Lecz zamordowanie sekretne cesarskiego brata sprowadziłoby zemstę carów na kraj ledwie z niedoli wojennych oprzytomniały. A wyzwanie na pojedynek cesarzewicza mogłoż mieć skutek należny?
Pozostawała jedynie forma trzecia, którą ci dwaj natychmiast po zniewadze w duszach swoich znaleźli, nieulękłą dłonią wybrali i wykonali w milczeniu wzniosłem. Nie wiedzieli przecie, iż w dalekiej Japonii od wieków istniał ów sposób dochodzenia praw honoru, praktykowany przez dostojne dusze samurajów, a noszący nazwę harakiri. Człowiek, doznający od drugiego zelżywości nie do zniesienia, sam sobie życie odbierał w tym kraju, karząc w ten sposób straszliwie i nieodwołalnie krzywdziciela swej dobrej sławy. Lecz w kraju wolnej Japonii ten sposób dochodzenia swego honoru był powszechnie znanem prawem zwyczajowem, otoczony był od niepamiętnych lat obrzędowym ceremoniałem i stał się powszechnie uwielbionem prawem moralnem. Na Saskim Placu rycerze Ślaski i Wilczek to prawo straszliwe skarania nieodwołalnie krzywdziciela widokiem śmierci — pierwsi wynaleźli w Polsce ujarzmionej i samowtór ku czci potomnych pokazali.
Niegdyś w Grecyi starożytnej wielki tragik uwielbił w nieśmiertelnym utworze siedmiu rycerzy, stających przeciwko jednemu grodowi. W naszych dziejach nikt nie uwiecznił w tragedyi tych dwu, stających przeciwko moskiewskiemu caratowi. Dzieło ich jest sieroce, samotne i milczące. Naprzód stanął na niem pomnik generałów, co polegli za wierność swemu moskiewskiemu monarsze z rąk powstających podoficerów i żołnierzy. A później na ich dziele uwaliła się niezmiernym ciężarem bizantyńska cerkiew, co miała wieczną niewolę Polsce wydzwaniać i wiecznej jej sromocie swemi złotemi kopułami przyświecać.
Teraz, gdy naga, wolna ziemia znowu z pod haniebnego pomnika i z pod gruzów cerkwi ma się ukazać, winnaby być na środku tego placu położona spiżowa tablica, któraby lapidarnemi słowy czyn Ślaskiego i Wilczka pochwalała. Tablica ta winnaby leżeć na samej ziemi, ażeby nie zawadzała stopie przyszłych szeregów żołnierzy, co przed wodzem pokoleń, — któremu Bóg powierzył honor Polaków, — defilować będa przez dziesięć tysięcy lat. Tablica ta nie zawadzałaby marszom pokoleń przyszłych żołnierzy, jak nie zawadza na rynku krakowskim kamień pamiętny na miejscu, gdzie przysięgał Tadeusz Kościuszko, iż najeźdźców z Ojczyzny wypędzi. Ta forma uczczenia oficerów, którzy winniby od wolnej Ojczyzny otrzymać rangę — «Dwaj przeciw caratowi» — byłaby zgodna ze skinieniem ręki wodza na koniu, krótkim mieczem swym salutującego ich cnotę wojenną, w nich najwyżej objawiony honor i uwielbioną Ojczyznę. Być może, iż inaczej wypadnie decyzya powołanych i miarodajnych urzędów i rozkaz narodowej władzy. Ale pisarzowi polskiemu, który zawżdy, gdzie i jak mógł, czcił te dwa imiona, wolno przecie wstawiać się za poległymi chwalebnie. Wolno mu również, — jeśli nie na Placu Saskim, w niezniszczalnym metalu, to w sercach oficerów i żołnierzy, braci najdroższych, za których bronią u granic kraj wolny pracuje i wielkość swoją kształtuje, — ryć imiona Ślaskiego i Wilczka, ażeby przenigdy nie uległy zapomnieniu.

[1925]




  1. ŚLASKI I WILCZEK. Pierwodruk w piśmie Podoficer (Warszawa, marzec 1925 r. Nr. 1). W skróconym wywodzie myśl tej odezwy powtórzona została w artykule Nowa Warszawa (wcielonym do zbioru Bicze z piasku, Warszawa, 1925).





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Stefan Żeromski.