Śpiewnik kościelny/Będąc przestraszony tak dziwnym widokiem
<<< Dane tekstu >>> | |
Tytuł | Będąc przestraszony tak dziwnym widokiem |
Pochodzenie | Śpiewnik kościelny |
Redaktor | Michał Marcin Mioduszewski |
Data wyd. | 1838 |
Druk | Stanisław Gieszkowski |
Miejsce wyd. | Kraków |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały rozdział Pieśni postne |
Indeks stron |
Będąc przestraszony tak dziwnym widokiem,
Że się Bóg swojej śmierci lęka!
W Ogrójcu gdy widzę na modlitwie okiem
Dla mnie mizernego człowieka:
Ma umrzeć Stwórca ziemi, nieba,
Czegóż nam spodziewać się trzeba
Którzy nie jak Bogu,
Przy swym złym nałogu,
Czynim wielkie zniewagi.
Postępując dalej myślą w tej podróży,
Widząc, że już Boga imają;
Pragnienie mnie bierze, abym patrzał dłużej,
Co za przyczynę tego mają:
Nie widzę, tylko dobroć Pana;
Ta rana jemu jest zadana,
Którą dla zbawienia,
Ludzkiego plemienia,
Poniósł, bym był zbawiony.
Stawia się już Pan nasz wysadzonym sobie,
Którzy go mają dekretować;
Okazuje im się w najlichszej osobie,
Chcąc całemu światu pokazać:
Żem ja Bóg, mógłbym czynić siła,
Ale mnie, miłość zwyciężyła,
Która dla każdego,
Chociaż najgorszego,
Przy skrusze dać się rada.
Idąc za tym torem, którym Boga włócząc,
Złość żydowska drogę toruje;
Od zaczętej męki nic mu nie folgując,
Owszem więcej męczarń gotuje:
A za co? za to, że nic złego
Nie czynił, dla stworzenia swego,
Idzie obciążony,
Gdzie go zgromadzony
Lud, na śmierć dekretuje.
Rozumiałem że się kto nad nim zmiłuje,
Widząc tak upokorzonego;
Alić złość żydowska cierniem koronuje
I krzyż każe robić dla niego.
Król chwały! za światowe złości
Chce umrzeć, szczególnie z miłości,
Aby tak zapłacił,
Co człowiek utracił
W złościach zapamiętały.
Już stanął na górze, pokazując metę,
Do której każdemu iść trzeba;
Wypowiedział światu ostatnią waletę,
Chcąc być Panem całego nieba:
I zaraz święte jego ciało,
Do krzyża przybite zostało,
Gwoźdźmi okrutnemi
Niezaostrzonemi,
Które ręce zorały.
Gdy wisi na krzyżu Bóg i Stwórca nieba,
Upałem słonecznym spieczony,
Wola: pragnę! że mu napoju potrzeba,
Aby człowiek mógł być zbawiony.
Z serc ludzkich, łez żalu wyciąga,
Lecz się złość żydowska sprzysięga,
By mu żółci dała,
Octem napawała,
Boga, zamiast słodyczy.
Pije niezmarszczony żółć z octem zmieszaną,
Który nam krwawe źródło toczy:
By żydów pragnienie napoił wylaną
Krwią; przed onychże stawia oczy.
Dwa źródła z boku wytoczone,
Gdy serce włocznią przebodzone,
Z miłości zostało,
By nam udzielało
Swych dobrodziejstw skarbnice.
Nowe prawo z krzyża Janowi przynosi,
Matce swej go za syna dając;
Że się wypełniło pismo, światu głosi
Z drzewa krzyżowego wołając;
Umiera, zwisła na dół głowa,
A przecie, mówi owe słowa:
Boże dobrotliwy,
Bądź im miłościwy,
Bo nie wiedzą co czynią.
Skały się porwały, gwiazdy się poćmiły,
Słońce stwórcy swego żałuje;
Żywioły swą radość w smutek zamieniły,
Józef ciało z krzyża zdejmuje:
A człowiek twardszy jest nad skały,
Kiedy go krwawe nie zmiękczały
Krople stwórcy swego;
I pomienionego
Smutku w nim nie wzbudzają.
Odbiera Maryja syna umarłego,
Na swojem świętem składa łonie;
W białe prześcieradło już uwinionego,
Zranione, maścią skrapia skronie:
Do grobu z żałością zanosi,
I łzami syna pogrzeb głosi,
Byśmy go chwalili,
I w sercu nosili,
Jako Boga prawego.