[239]
PIEŚŃ XI.
O Świętym Janie Kantym.
[240]
Osobliwy i prawdziwy,
Czysty w swym kandorze,
Wieczysty cnót wzorze,
Janie Kanty, Janie Kanty.
Ciebie Święty, dały Kęty,
Gdzie z lat młodych kwiatu,
Czynisz zapach światu,
Niewinności.
Oświecenia i ćwiczenia,
Pragnąc w szkołach młody
Puszczasz się w zawody,
Do Krakowa.
Professorem i Doktorem
W naukach się liczysz,
Swych uczniów w tych ćwiczysz,
Bogobojnie.
Trzykroć w Rzymie, cny Pielgrzymie
Stawasz zbójcom srodze,
Sprawiasz się na drodze,
Z kilku złotych.
Smutnych cieszysz, z cudem spieszysz,
Dzban z mlekiem stłuczony,
Czynisz naprawiony,
Krzyżem świętym.
Ubogiemu i nędznemu,
Płaszcz z siebie darujesz,
Wtem inszy przyjmujesz,
Z rąk Maryi.
Niejedzenia, umartwienia,
Cierpisz w życiu wiele,
Parząc się po ciele,
Potrawami.
[241]
Do nóg padasz, mile gadasz,
Idąc na Mszą z domu
Prosisz, jeśliś komu
W czem nie winien.
Przy ofierze, postać bierze
Czart ptaka, z wysoka
Rzucasz go, aż w smoka
Przemienia się.
Po tych cudach, życia trudach,
Przed dniem narodzenia
Boga dla zbawienia,
Z świata schodzisz.
Przy twym grobie, któż w chorobie
Zdrowia nie doznaje,
Wiedzą różne kraje,
Iżeś lekarz.
Tu niemowa, mówi słowa,
Ślepy wzrok odbiera,
Jeszcze nie umiera
Konający.
Racz przy zgonie nasz Patronie,
Z Bogiem królujący,
Nam dobrze życzący,
Być ratunkiem.