Śpiewy historyczne (Niemcewicz)/Jan Albrycht
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Jan Albrycht |
Pochodzenie | Śpiewy historyczne |
Data wyd. | 1816 |
Druk | Drukarnia nro 646 przy Nowolipiu |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron | |
Artykuł w Wikipedii | |
Galeria grafik w Wikimedia Commons |
Już był Carogrod i krainę Tracką
Zdobył orężem Muzułman bezbożny,
Strącił krzyż, a wzniosł ręką świętokradzką
Xiężyc dwórożny.
Rzym co wprzód całą opanował ziemię,
Zadrżał w posadach: drżało Chrzeciiaństwo,
Poszły Ateny i Cezarów plemię
W ciężkie poddaństwo.
Pierwszy Jan Albrycht chorągiew rozwiia,
By wstrzymać nawał zaborów zwycięskich,
Tkwiła w pamięci śmierć nieszczęsna ſtryia,
W polach Warneńskich.
Ufny w lenniku i pewien przymierza,
Do Wołoszczyzny król z woyskiem wstepuie,
Hospodar mieniąc, że Albrycht nań zmierza,
Zdradę gotuie.
Jest las rozciągły okiem nieprzeyrzany,
Od czarnych buków imie swoie bierze,
Tam król gdzie bezdróż i skał stromych ściany,
Wiódł swe rycerze.
Gdy żołnierz w rotach mniéy porządku zważa,
Huk go raptowny trwoży i zdumiewa,
Walą się z trzaskiem, co puszczę przeraża,
Podcięte drzewa.
Na próżno hełmy i zbroie staliste,
Wyniosłe kopie, daremne w obronie,
Gniotą tłumami łomy gałęziste,
Męże i konie.
Co więcéy, łozy i trawę i dęby
Zdradne Wołochy wkoło zapalili,
Powiększał wicher pędząc dymu kłęby,
Okropność chwili.
W tem zamieszaniu wśród zgiełku i krzyków
Próżno głos wodzów woła na żołnierza,
Stefan na resztę spracowanych szyków,
Smiało uderza
Król w ciężkim razie widząc woysko swoie,
Acz współ zemdlony każe konia stawić,
Woła na dwór swoy, idźmy dzieci moie,
Bitwy poprawić.
Na głos Albrychta, pewna pięknéy sławy,
Z orężem w ręku leci dziarska młodzi,
W pośrodku bębnów, i trąb, kotłów, wrzawy,
Na zdrayców godzi.
Cofa się Stefan król ciemnym wąwozem,
Wyszedłszy w błonie, Bogu dzięki daie,
Grzebie poległych, i czwartym obozem,
Nad Prutem staie.
Był Albrycht hoyny, miał umysł wyniosły,
Lecz choć odważny nie zawsze zwycięzki,
Pod nim to Ruskie krainy odniosły,
Okropne klęski.
Pod nim Tatarów i Turków zapędy,
Aż pod Wisłokę puszczały zagony,
Z licznemi ieńcy zabieraiąc wszędy,
Niezmierne plony.
Chcąc zmodz raz ieszcze los sobie zawzięty,
Gdy mistrz Krzyżacki z hołdem się opiera,
On ciągnie z woyskiem: w tym powietrzem tknięty,
Nędznie umiera.