»Igrzysk i chleba...« Tak wołano
Onego czasu w starym Rzymie...
I tłum cezara sławił imię
I w proch uginał swe kolano,
Gdy cezar poznał, że mu trzeba
Igrzysk i chleba.
Dziś lat minęły dwa tysiące
Otworem stoi dawna rana,
Lecz w haśle tłumu zaszła zmiana —
Jako te morskie fale wrzące,
Biją okrzyki: »Nam potrzeba
Światła i chleba!...«
I w tem dziś dalsza jest różnica,
Że tłum siejącą zmrok godziną
Nie ku Jowisza butnym synom,
Lecz ku swym równym podał lica:
»Spojrzyjcie, równi! mnie potrzeba
Światła i chleba!«
Tak! tak! my równi, choć do syta
Możemy chłonąć piersią całą
Wiosennych blasków woń wspaniałą,
Choć nas głodowy kurcz nie chwyta —
My równi tłumom, choć im trzeba
Światła i chleba...
Więc jeśli pragniem — nie, by sławił
Tłum nasze imię słowy czczemi,
Nie, by uginał się ku ziemi,
Lecz, by się równy brat nie krwawił
Nędzą — poznajmy, że mu trzeba
Światła i chleba.