Życie Buddy/Część druga/XX
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Życie Buddy |
Podtytuł | według starych źródeł hinduskich |
Wydawca | Wydawnictwo Polskie |
Data wyd. | 1927 |
Druk | Drukarnia Concordia Sp. akc. |
Miejsce wyd. | Poznań |
Tłumacz | Franciszek Mirandola |
Źródło | Skany na commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Mistrz przebywał właśnie w wielkim gaju pod miastem Vaisali, który został oddany na własność gminie wiernych, gdy mu doniesiono o chorobie ojca, króla Sudhadany. Król był starcem, zachorował ciężko, nie ulegało wątpliwości, że umrze, to też Mistrz postanowił udać się doń i, uniesiony w powietrze, przybył do Kapilavastu.
Król leżał smutny, dysząc ciężko i oczekując bliskiej śmierci, uśmiechnął się jednak na widok syna, a Mistrz rzekł mu:
— Długą przebyłeś drogę, o królu, i zawsze starałeś się żyć sprawiedliwie, nie żywiąc złych pożądań, nienawiści i nie mając umysłu gniewem zaćmionego. Szczęśliwy, kto z nawyku czyni dobrze. Miło jest, przeglądając się w wodzie, widzieć twarz swą wolną od plam, milej jeszcze atoli na czystą spoglądać duszę swoją. Duch twój, o królu, czysty jest, a śmierć spokojna, jak wieczór cichy.
— O Błogosławiony! — rzekł król mu. — Dzisiaj zrozumiałem znikomość świata i wolen jestem pożądań, oraz więzów życia.
Raz jeszcze oddał mu hołd, potem zaś rzekł, zwrócony do służby swojej:
— Przyjaciele, skrzywdziłem niejednego z was, wyście mi jednak nie okazali urazy, postępując jak mędrcom przystało. Nie chcę mimo to umierać bez przebaczenia waszego. Darujcież mi tedy szczerem sercem wszystko złe, jakie wam uczyniłem!
Słudzy płakali, szepcąc:
— O nie, nie ukrzywdziłeś nas, panie!
Sudhadana rzekł jeszcze:
— A ty, Mahapradżapati, któraś mi była zbożną towarzyszką, ukój boleść twoją, bowiem umieram szczęśliwy, pamiętaj o chwale dziecięcia, które wychowałaś, patrz na wspaniałość jego i raduj się.
Zamarł o zachodzie słońca. Rzekł wówczas Mistrz:
— Patrzcież na ciało ojca mego. Już nie jest, czem był. Nie przezwyciężył śmierci, albowiem kto się urodził, zemrzeć musi. Pełńcież gorliwie dobre czyny, kroczcie ścieżką mądrości, niech wam będzie ona jako lampa, która ciemń rozprasza. Nie wolno żyć wedle praw złych, ni sadzić trujących korzeni, czy przymnażać zła na świecie. Podobnie jak płacze woźnica, który opuścił gościniec i złamał oś na wybojach, płacze szaleniec, który zboczył w ciemności i padł w paszczę zatraty. Mędrzec, to pochodnia świecąca nierozumnym, to przewodnik ludzi, który ma oczy, podczas gdy oni są ślepi.
Złożono ciało króla na wielkim stosie, Mistrz sam kładł drwa, a podczas palenia zwłok, powtarzano wśród jęku mieszkańców Kapilavastu te prawdy święte:
— Cierpieniem jest urodzenie, cierpieniem starość, choroba i śmierć. Pożądanie wiedzie z jednego wcielenia w drugie. Pożądanie władzy, rozkoszy, życia, wszystkie one stwarzają cierpienie! Złych pożądań takich nie zna mędrzec, bowiem niweczy je w sobie, jako święty, któremu nie są tajne ośmiorakie odnogi drogi czystej.