Życie Eskimosów/Polowanie na Renifery
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Życie Eskimosów |
Podtytuł | Opis podróży do bieguna północnego w latach 1903-1907 |
Wydawca | Instytut Wydawniczy „Zdrój“ |
Data wyd. | 1925 |
Druk | „Grafja“ |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | anonimowy |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Zbliża się ważna pora roku, gdy jeziora i rzeki przybierają; Eskimosi zaczynają wtedy polować na renifery. Jest to dla nich najcudowniejszy okres roku. Są pełni radości, bo objadają się świeżem mięsem. Już w maju renifery przebywają cieśninę Brothia, ale zabicie tego zwierzęcia z łuku bywa wtedy tylko szczęśliwym przypadkiem. Dopiero gdy lody topnieją i można kajaki spuścić na wodę, rozpoczyna się właściwe polowanie.
Kajak jest już odpowiednio do polowania przygotowany. Myśliwy bierze specjalne dwie dzidy, które przytroczone są do ucha ze skóry renifera. Myśliwi dzielą się na dwie grupy: jedni są w kajakach na wodzie, inni czekają na lądzie. Jak tylko zwierzęta się ukażą, Eskimosi otaczają je wielkiem kołem i pędzą do wody. Gdy renifery są już w wodzie, wioślarze wskakują do swoich kajaków i zabijają dzidami jednego po drugim. Później wyciągają je na brzeg, gdzie już oczekują myśliwi, którzy je zabierają.
W lecie, gdy w całym kraju pełno jest reniferów, polowanie urządza się najczęściej nad dużem jeziorem, a przedewszystkiem wybiera się takie, w którem ziemia półwyspem wżyna się w wodę. W tym czasie Eskimosi nie łączą się w duże gromady, to też często, gdy chcą zapędzić renifery na półwysep, łowców bywa zamało. Ale umieją sobie radzić. Pośpiesznie robią kukły i ustawiają je wkoło. Gdy renifery nadciągają, biorą kukły za ludzi i tak cel zostaje osiągnięty. W ten sposób udaje się często nawet nielicznym łowcom całe stada reniferów zapędzać do wody. A gdy zwierzęta są w wodzie — już po nich! Rzadko któremu z nich udaje się uciec i uniknąć śmierci. Według opowiadania Uhu, podział łupu odbywa się w następujący sposób: Cztery piąte otrzymują myśliwi w kajakach, a piątą część ci, którzy są na lądzie. Zresztą podział ten nie ma znaczenia, gdyż Eskimosi jedzą przeważnie wszyscy razem, nie zostawiając ani kąska. Skóra i lepsze części zwierzęcia stanowią własność tego, kto je zabił. Po polowaniu, które przyniosło obfity łup, Eskimosi już na miejscu najadają się do syta, podczas ściągania skóry. Pracę tę wykonywują bardzo starannie, gdyż każda skóra przedstawia dużą wartość. Większą część mięsa przechowują w składzie, zrobionym bardzo porządnie z ostrych kamieni, tak żeby nie mógł do niego dostać się lis. Pomimo tych ostrożności, udaje mu się czasem zakraść do składu i nieprawdopodobną wprost rzeczą jest, jak wielkie spustoszenie może zrobić w krótkim czasie. W lecie naturalnie mięso psuje się bardzo prędko, ale co to szkodzi! Połyka się je z takim samym apetytem jak świeże.
Jedno było dla mnie zupełnie jasne, a mianowicie, że rodzaj życia, jaki prowadzą Eskimosi nauczył ich nie marnować nic, co można zjeść.
Pewnego dnia poprosił mnie stary Eldro o pozwolenie zabrania czegoś, co leżało na wzgórzu, a było moją własnością. Nie zrozumiałem dobrze, o co mu chodziło i myśląc, że chce zabrać kawałek wyrzuconego drzewa lub blachy, zgodziłem się na jego prośbę. Odszedł rozpromieniony, dziękując mi wielokrotnie. Po chwili zeszedłem na dół i zobaczyłem, jak Eldro siedział na pochyłości, bardzo czemś zajęty. Zbliżyłem się bardzo zaciekawiony i zobaczyłem, że Eskimos wyrywa żołądek z zabitego renifera, który leżał już od jesieni. Psy moje kręciły się w tem miejscu, ale padliny nie tknęły. Eldro tymczasem uśmiechał się słodko do niespodziewanej zdobyczy i powiedział mi, że żona będzie zachwycona z powiększenia zapasów. Zrobiłem uwagę, że nie powinien tego być zbyt pewnym. Ale następnego dnia przyszedł stary „gentleman“, przyniósł pozdrowienia i podziękowania od żony i ofiarował mi tuzin pięknych pstrągów.
Polowania odbywają się przeważnie w lecie. Zaraz po zabiciu reniferów, przynosi się do domu ich skóry, udźce, łopatki, ozory i żyły. Te ostatnie zwłaszcza bardzo starannie się przechowuje. Żyły z karku zwierzęcia są najdelikatniejsze i służą za nici. Inne używane są, jako nici grube, a grubością swoją przypominają szpagat. Jak tylko myśliwy wraca ze swą zdobyczą do domu, natychmiast żona jego rozwiesza żyły, aby wyschły. Mięso pochłaniają odrazu, a na deser zjadają szpik i kości. Trzeba się bardzo strzec, aby do rozłupywania tych kości używać narzędzi nie żelaznych, lecz kościanych, gdyż użycie narzędzi żelaznych mogłoby przynieść myśliwym niepowodzenie w łowach. Pozostałe kości zakopuje się starannie do ziemi, aby ich psy nie wygrzebały, bowiem gdyby to się stało, myśliwy do końca roku nie zabiłby już ani jednego zwierzęcia. To samo odnosi się do ości rybich w czasie wielkich połowów. Naturalnie każdy rozumie, jak biedne psy źle na tem wychodzą.
Po skończonem jedzeniu, cisza zalega we wszystkich namiotach. Psy wygrzewają się na słońcu, pełne zadowolenia pomimo pustych żołądków. W namiotach słychać wybuchy wesołego śmiechu i głośnych żartów. Kajaki na brzegu umieszczone są wysoko w obawie przed psami. Powoli jeden namiot zamyka się po drugim. Nedżili śpi i niczem nie bywa zamącony głęboki spokój nocy letniej. Czasem tylko tu i owdzie odezwie się sowa, która nigdy nie wypoczywa.