Życie Mahometa/Rozdział VI

<<< Dane tekstu >>>
Autor Washington Irving
Tytuł Życie Mahometa
Pochodzenie Koran (wyd. Nowolecki)
Wydawca Aleksander Nowolecki
Data wyd. 1858
Druk J. Jaworski
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Anonimowy
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

ROZDZIAŁ VI.
Mahomet rozkrzewia swą wiarę tajemnie i powoli. Odbiera nowe rozkazy i objawienia. Donosi krewnemu o nich. Przyjęcie jakiego doznał. Zapał Alego. Prognostyki nieszczęścia Chrześćjan.


Czas jakiś widzenia swe udzielał Mahomet domownikom tylko. Pierwszy, który uwierzył weń, był Zeid, sługa, Arab z plemienia Kaleb. Dzieckiem dostawszy się do niewoli w wyprawie Korejszytów, losem dostał się w podziale Mahometowi. W kilka lat później dowiedziawszy się jego ojciec o tém, przybył do Mekki, i znaczny za syna ofiarował wykup. „Jeśli zechce pójść z tobą, odrzekł mu Mahomet, dam mu wolność bez zapłaty; ale jeżeli będzie wolał zostać, zatrzymam go.” Zaid wolał pozostać zjednany ojcowskiém postępowaniem pana. Mahomet publicznie przyjął go za syna. Teraz przyjęciem nowej wiary uzyskiwał wolność, mimo to zostając pod magicznym wpływem jaki prorok na towarzyszach wywierał pozostał przy nim.
Pierwsze kroki Mahometa na drodze prorockiego powołania były nieśmiałe i okryte tajemnicą. Mógł on spodziewać się nieprzyjaciół ze wszech stron: po pierwsze od swego własnego plemienia Korejszytów; po drugie od nieprzyjaznego, a zawistném okiem na strażnictwo Kaaby, patrzącego rodu Abd-Szemitów. Na czele tych stał Ab-Safian syn Harba, wnuk Omeja, a prawnuk Abd-Szamsa. Był to człowiek zdolny i bogaty, przeważnego wpływu, a zacięty jak późniéj zobaczym wróg Mahometa. Obawiając się tych grożących niebezpieczeństw, rozkrzewiała się nowa wiara nader wolno i tajemnie, tak, że w pierwszych trzech latach nie liczyła nad 40 wyznawców, byli to ludzie młodzi, cudzoziemcy lub niewolnicy. Zgromadzenia ich na modlitwy, odbywały się w mieszkaniu jednego z wtajemniczonych, lub w jaskini niedaleko leżącéj od Mekki. Tajemnica jednak, jaką pokrywali swoje czynności nie uchroniła ich od napaści. Odkryto ich schadzki, tłum zapaleńców wdarł się do jaskini i rozpoczęła się walka. Jednego z napastników ranił w głowę Saad, zbrojownik, który ztąd głośny jest, jako pierwszy który krew przelał w obronie Islamizmu.
Jednym z najzaciętszych przeciwników Mahometa był wuj jego, Alm-Lahab, człowiek bogaty, przytém dumny i popędliwy.
Syn jego Otha, pojął za żonę córkę trzecią Mahometa, Rukieję przez co podwójnie spokrewnieni byli. Abu-Lahab, jednak z drugiéj strony złączony był z nieprzyjazném Korejszytom plemieniem, małżeństwem z Omm-Dżemilą siostrą Abu-Safiana, którego równie jak żony ulegał wpływowi. Głośno tedy powstawać począł na herezją siostrzeńca hańbiącą ród Korejszytów. Postępowanie to, które Mahomet przypisywał poradom jego żony, Omm-Dżemili mocno go dotknęło. Szczególnie bolało go, że córka jego Rukieja dla skłonności do wiary ojca, ściągała na siebie gniew i wyrzuty męża.
Te i tym podobne kłopoty, wpływały na rozdraźnienie jego umysłu. Z każdym dniem stawał się słabszym i bardziéj obłąkanym. Osoby otaczające go, widząc tę zmianę, obawiały się napadu choroby, drudzy szydzili tylko z jego obłąkań, a pierwszym z pomiędzy szyderców była Omm-Dżemila, siostra Abu-Safiana. Z tego wycieńczenia ciała i zgorączkowania umysłu wypłynęło drugie niebieskie objawienie, którém mu Bóg kazał: „powstać, mówić i chwalić Stwórcę.” Miał teraz uczynić jawne wiary swéj ogłoszenie ludowi, poczynając od krewnych i plemienia swego. Czwartego tedy roku posłannictwa, zwołał plemie Korejszytów rodu Hassema, na pagórek Saffa niedaleko leżący od Mekki, by im udzielić rzeczy wielkiéj dla nich wagi. Zebrali się wszyscy na oznaczoném miejscu, gdzie też Abu-Lahab z żoną swą Omm-Dżemil przybył. Zaledwie prorok usta otworzył, tłómacząc się dla czego ich tu przywołał, gdy się zerwał Abu-Lahab, lżyć go począł, a w zapalczywym gniewie chwycił za kamień chcąc w siostrzeńca ugodzić. Mahomet cisnął na niego piorunującem okiem; przeklął rękę świętokradzko wzniesioną, i przepowiedział jemu i żonie, srogi los w ogniach Gehenny (piekła).
W zgromadzeniu powstał rozruch. Abu-Lahab wraz z żoną do wściekłości przywiedzeni klątwą Mahometa, zmusili syna Othę do wypędzenia Rukieji, która płacząc opuściła progi mężowskiego domu. W krótce jednak pojął ją za żonę żarliwy wyznawca wiary Mahometa Otmman Ibn-Affan. Niezrażony bynajmniéj tém przyjęciem, Mahomet zwołał powtórnie Hassemitów do swego domu gdzie uraczywszy ich mięsem z jagnięcia i mlekiem, powstał i opowiadać począł Boskie widzenia, oraz posłannictwo swoje.
Dzieci Ab-del-Motaleba, wołał z zapałem, wam to zesłał Allah te boskie dary. W jego imieniu ofiaruję wam błogosławieństwo na tym świecie, a nieskończoną uciechę w przyszłém.
„Kto z was chce się zemną ciężarem podzielić. Kto z was chce być mym bratem, wodzem, wezyrem?” — Słuchacze milczeli, niektórzy oniemieli z podziwu, drudzy uśmiechali się, niedowierzając i szydząc. Wreszcie Ali, skromnie przyznając wiek swój młody, i słabe siły, powstał i oświadczył gotowość swą służenia prorokowi.
Mahomet rzucił się na szyję młodzieńca, i przycisnął go do łona. — „Patrzcie, oto mój brat, wezyr, zastępca,” zawołał; „słuchajcie co on wam powie, bądźcie mu posłuszni.”
Wybuch niedorostka takiego jak Ali, przyjęli Korejszyci pogardliwym śmiechem, urażony tém Abu-Taleb ojciec młodego wyznawcy, padł przed synem na kolana i uznał go.
Pomimo to, że nowa Mahometa wiara tak groźnych przeciwników znalazła w krewnych i przyjaciołach jego, zyskiwała w ogóle wielu zwolenników, a mianowicie też między kobietami, stawającemi zwykle w obronie prześladowanej sprawy. Wielu żydów zrazu poszło za jego przykładem, ale przekonawszy się, że pozwalał wyznawcom swym jeść wielbłądzie i innych zwierząt mięso, odrzucili jego wiarę jako nieczystą.
Mahomet teraz zagrzany stokroć większym zapałem, począł jawnie opowiadać wiarę swą; uważano go za proroka, zesłanego od Boga, by lud z błędów bałwochwalstwa, oraz od chrześćjan i żydów wpływu uchronić. Pagórki Saffa i Kubejs były ulubionemi miejscami jego przemów, górę Hara zaś uważał za swą górę Synai, gdzie udawał się czasami na pobożne rozmyślania i widzenia, a zkąd powracał z nowemi objawieniami Koranu w ustach. Pisarze chrześćjańscy wspominają o wielu nadprzyrodzonych zjawiskach w tym czasie zdarzonych, a przepowiadających przyszłe zdarzenia. W Konstantynopolu stolicy chrześćjaństwa, kilka porodzeń potwornych oraz zjawisk, przeraziło obecnych. W czasie procesji w okolicach, krzyż męki Zbawiciela wstrząsł się gwałtownie. Nil porodził dwa ohydne potwory, na pozór mężczyznę i kobietę, które wzniosłszy się na chwilę nad powierzchnią fal i okropnie czas jakiś popatrzywszy w koło, zanurzyły się znów w głębiach rzeki. Przez dzień cały słońce zdawało się o trzy czwarte swéj objętości mniejsze, rozsiewało słabe i mdłe promienie. W jedną bez księżycową noc jaskrawa łuna ukazała się na niebie, języki płomieniste świeciły na firmamencie.
Te i tym podobne dziwy, brano za nieomylne oznaki nadejść mających nawałnic, sędziwi słudzy Boży, wstrząsając głowami, przepowiadali bliskie nowe panowanie, srogie prześladowanie chrześćjańskiéj wiary, oraz spustoszenie kościołów.
Tajemnicze te zagadki rozwiążą mężowie, co cierpieli dla wiary, mówi Padre Jayme Bleda, równie jak starzy marynarze przewidują w znakach powietrznych burzę, co ma ich słabą nawę zatopić.




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Washington Irving i tłumacza: Anonimowy.