Życie Mahometa/Rozdział XXVII
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Życie Mahometa |
Pochodzenie | Koran (wyd. Nowolecki) |
Wydawca | Aleksander Nowolecki |
Data wyd. | 1858 |
Druk | J. Jaworski |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | Anonimowy |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst Cały zbiór |
Indeks stron |
Morderstwo posła muzułmańskiego w Syrji, wyprawa w celu pomszczenia jego śmierci. Bitwa pod Mula. Jéj skutki.
Między innemi wyprawił Mahomet poselstwo do gubernatora miasta Bozra w Syrji, w celu nawrócenia go na Islamizm. Syrja kolejno przechodząca z rąk Rzymian do rąk Persów, obecnie uznawała władzę cesarza. Poseł Mahometa napadnięty w Muta, miasteczku o trzy dni drogi od Jerozolimy leżącém, zdradziecko zamordowany został. Zabójcą jego, był Arab chrześéjańskiego plemienia Gassan, syn Emira Szorhail zarządzającego Mutą w imieniu Herakljusza.
Zbrodnia ta wołała o pomstę, wysłał więc prorok na Mufę oddział z 3000 wojowników złożony. Dowództwo dzierżył wierny wyzwoleniec Mahometa Zeid. Przy boku miał kilku doświadczonych biegłych wodzów; jako to, Dżafara syna Abu‑Taleba a brata Alego, Abdallę‑Ibn‑Kawakę poetę żołnierza i jako ochotnika Kaleda.
Zeid otrzymał rozkaz uderzenia na Mutę niespodzianie i skłonienia mieszkańców do przyjęcia Islamizmu.
Z mieszkańcami miał się obchodzić łagodnie; szanować starców, niewiasty, kaleki i dzieci, nie ścinać drzew, nie pustoszyć pól.
Oddział wyruszył z Medyny, pewien iż wpadnie na wrogów niespodzianie. W drodze jednak dowiedziano się iż wiele liczniejsze wojsko z Rzymian, a raczéj Greków i Arabów złożone, dążyło na ich spotkanie. Zebrała się rada wojenna. Niektórzy chcieli czekać dalszych rozkazów Mahometa, ale Abdallah domagał się zmierzenia z nieprzyjacielem. „Walczymy za wiarę, wołał, jeśli legniem raj będzie nagrodą naszą. Naprzód! śmierć męczeńska lub zwycięztwo oczekuje nas!” Zapał poety, porwał za sobą innych wojowników. Starły się oba wojska opodal od Muty, i bój zawrzał zacięty. W tem pada Zeid śmiertelnie ranny; sztandar proroka dał z skrzepłéj rycerza prawicy, gdy go porwał i wzniósł nad głową Dżafar. Odcięła mu jedną i drugą rękę cięciem bułata, rozpłatano głowę i padł tuląc sztandar do piersi. Podniósł go Abdallah poeta, ale i ten legł pod ciosami wrogów. Wreszcie dostał się do rąk Kaleda, ten głosem grzmiącym, pokrzepił chwiejące się muzułmanów szyki i potężnem ramieniem, wyrąbał sobie drogę przez środek Rzymskich zastępców. Noc rozłączyła walczących.
Następnego dnia Kaledowi który objął naczelne dowództwo, udało się fałszywemi pochodami, tak oszukać nieprzyjaciela, iż ten myśląc że posiłki nadeszły muzułmanom, trzymaj się odpornie, a za pierwszem natarciem tył padał. Bogaty obóz Rzymski wpadł w ręce zwycięzców. Między poległymi, znaleziono zwłoki Dżafara, okryte zaszczytnemi bliznami, i zabrano je do Medyny.
Zwycięzki zastęp obciążony łupami, wszedł do miasta w ponurem milczeniu, jak orszak pogrzebny. Lud powitał go okrzykami smutku i wesela. Gorzkie łzy wylewano nad zgonem mężnego Dżafara. Pozostawił on wdowę i syna. Widok jéj tak zranił serce proroka, że wziął sierotę na ręce i gorącemi oblewał łzami. Ale cóż może zrównać jego boleści, gdy ujrzał zbliżającą się córkę wiernego Zeida. Padł jéj na szyję słowa nie mogąc przemówić. Łzy proroka, zdziwiły obok stojącego wyznawcę, który rzekł: Śmierć zaszczytna czyż nie będzie wynagrodzoną uciechami raju? „Niestety” odrzekł mu prorok, „to są łzy przyjaźni, wylewane po nieopłaconéj stracie.”
Zwłoki Dżafara, pogrzebano trzeciego dnia po powrocie wojska. Mahomet ochłonąwszy z pierwszych uniesień żalu, wrócił do swych czynności, łagodnie ganiąc rozpacz ludu.
„Nie płaczcie” mówił „nad zgonem mego brata; w miejscu dwóch ramion odciętych, ma on dwa skrzydła, co go niosą do raju, tam, czeka go nagroda zaszczytnie poległych!”
Za bohaterstwo swoje Kaled przezwany został Mieczem Bożym.