[304]ŻYCIE I SMIERĆ.
(PO ZGONIE Ś. P. WACŁAWA ŁUSZCZEWSKIEGO).
Z podwojów pałacu, na wóz pogrzebowy,
Wyniesiono ojca rodziny.
O! jakże ten pałac dla sierot i wdowy
Tchnie straszném pustkowiem ruiny!
Kąt każdy, sprzęt każdy, sklepienia i progi,
Gdzie stąpią, gdzie zwrócą oczyma:
Jak echo rozpaczy, jak puszczyk złowrogi,
Brzmią ku nim: „ach! nié ma go, nié ma!“
Ten głos je zabija — a przecież tak całém
Chwytają go sercem i uchem. —
O! w grób–że wam tylko iść myślą za ciałem,
A nie w Niebo wznieść się za duchem?
On jest tam! on żyje! on woła ku sobie!
Tęsknota w was po nim — głos Jego.
Zostawcież wspomnienia, jak kwiaty na grobie,
A idźcie go szukać żywego.
[305]
I oto jak odblask czystego zachodu,
Lśni jeszcze i gore ta droga,
Którędy skroś świata i swego narodu,
On przeszedł przez ziemię do Boga.
Pomnicie, czujecie, tę dobroć, tę tkliwość,
Tę miłość i ducha ofiary;
Tę w próbach stateczność, tę w bolach cierpliwość —
Lecz zkąd on je miał, gdy nie z wiary?
I gdy już cień śmierci ćmił kirem powieki,
On tonąc w was wzrokiem miłości,
Jak wierzył? Co mówił? Czy żegnał na wieki,
Czy do zobaczenia w wieczności? —
O! dusze wysokie! sieroto i wdowo!
Krzyż dla was wzrósł z Jego mogiły;
Lecz z krzyża, wraz z Boskiém, i Jego brzmi słowo,
Byście z Nim, przez Krzyż w Duchu, ożyły.
w Czerwcu 1867 r.