Żyd wieczny tułacz (Junosza, 1874)/całość

<<< Dane tekstu >>>
Autor Klemens Junosza
Tytuł Żyd wieczny tułacz
Podtytuł Fantazja dramatyczno-liryczna na obraz i podobieństwo Ahasverusa. W czterech obrazach
Pochodzenie „Kolce“, 1874, nr 19
Redaktor S. Czarnowski
Wydawca A. Pajewski i F. Szulc
Data wyd. 1874
Druk Aleksander Pajewski
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Okładka lub karta tytułowa
Indeks stron


ŻYD WIECZNY TUŁACZ,
FANTAZJA DRAMATYCZNO-LIRYCZNA
na obraz i podobieństwo Ahasverusa.
W czterech obrazach.
napisał
Klemens Junosza.





OSOBY:

Ahasverus, tułacz wieczny,
Wieszcz (zkądinąd człek dorzeczny),
Furja — stróże — czarny duch,
Do kompletu djabłów dwóch,
Głos rozsądku — cień krytyka.
(Rzecz u wieszcza z Tygodnika).


I.
Poeta.
Wieszcz.

Już jest! już mam natchnienie!
Wielbijcie mnie, jam wieszcz!
Są duchy, djabły, płomienie —
Jest wszystko!

Dwóch djabłów.

Wrzeszcz! ah! wrzeszcz!
Belzebub ci pomoże,
Piekielny pomysł da!

Wieszcz.

Już mam! już mam! już tworzę!

Dwóch djabłów
(śmieją się, trzymając za boki).

Już pisze! ha! ha! ha!

Wieszcz
(zapala się coraz więcej).

Ahasverus, to postać piękna i straszliwa,
Dzikim zgrzytając zębem, włos z brody wyrywa,
I rycząc w wściekłych bólach, jak tygrys zraniony,
Przemierza szybkim krokiem wszystkie świata strony,
Śmierć sieje, a sam śmierci szuka nadaremnie.
A straszny jako widmo.

II.
Walka.
(Ahasverus zagląda przez lufcik).
Ahasverus.

Czego chcesz odemnie?

Wieszcz
(wystraszony).

O nieba! kogóż widzę!

Ahasverus.

Żyda widzisz, żyda,
Który spytać cię pragnie, na co się to przyda,
Gdy o mojej przeszłości zechcesz bajki prawić?
Tyś wieszcz, więc masz porywać, nauczać lub bawić,
Nie zaś twoje natchnienie włóczyć po Golgocie,
Gdzie przeszło już przed tobą trubadurów krocie.

Wieszcz.

Coś wyrzekł?

Ahasverus.

Nie przerywaj, lecz słuchaj młodzieńcze!
Dopóty ci koroną skroni nie uwieńczę,
Dokąd nie będziesz wpuszczon do wieszczów Walhalli.

Dwóch djabłów
(na stronie).

A to ci dziad weredyk, to mu prawdę pali!

Ahasverus.

Dopóki raz nie staniesz na rodzinnej ziemi,
Aby śpiewać o ludziach i zbratać się z niemi; —
Bo ja znam co poezja, bo od lat tysiąca
Dźwięk cudownych melodji moje ucho trąca,
Bo już słyszałem bardów i takich pieśniarzy,
Których słowo potężne jak ogień się żarzy,
Które jak wulkan tryska życiem i miłością
I jak herold postępu biegnie przed ludzkością.

Rozsądek
(trącając wieszcza delikatnie w łokieć).

Idź, idź! kochany wieszczu za radą tułacza,
Co taką piękną drogę twej muzie naznacza.
Porzuć widma i mary, poznaj świat i ludzi,
Jak to piękne mrowisko krząta się i trudzi, —
Wyciągnij ku twym braciom przyjacielskie ramię
I jak człowiek przed ludźmi nieś postępu znamię.

Wieszcz
(zaczyna się irytować).

Idźcie precz! bo na szatana,
Kałamarzem na was rzucę!
Ja do ziemi się nie wrócę —
Lira moja nieskalana!
Ja duchami tylko żyję,
Ja natchnienie ztamtąd piję,
Bom poeta! bom ja duch!

Dwóch djabłów
(zacierając ręce).

Bravo! bravo! to mi zuch!

Rozsądek.

Słuchaj!

Ahasverus.

Słuchaj!

Wieszcz.

Nic nie słyszę!
Precz złe duchy! niechaj piszę,
Piszę wolny i swobodny,
Bo nasz ludek wrażeń głodny:
Lubi duchy, lubi mary,
Świat fantazji, piekło, czary.
Precz rozsądku! na nic rada!

(chwyta kałamarz i rzuca na blade cienie starego Ahasverusa i rozsądku).
Ahasverus i Rozsądek
(razem).

O biadaż wam ludzie! biada!


III.
Szatańskie melodje i balet (pas des trois).
Wieszcz
(wylawszy atrament, smaruje dalej ołówkiem).

Jeszcze, jeszcze jaskrawiej! niech ta postać blada
Zdumionemu ludowi cuda opowiada.
Dodam trochę krwi spiekłej, wściekłości i piany,
Niech zabrzękną łańcuchy, więzy i kajdany,
Niechaj dłoń przeznaczenia nad wszystkiem się wzniesie,
Niechaj się umysł gubi w mych porównań lesie...

(pisze jakiś czas milcząc).

Ahasverus i duchy i wzgórza Golgoty.
Do tego dodam jeszcze błyskawice, grzmoty,
Wyprowadzę na scenę głos z grobowych światów.

Jeden z djabłów
(do drugiego na stronie).

I sam Belzebub przyzna, że zawiele kwiatów.

(Wieszcz pisze dalej; przez ten czas dwaj djabli i furja tańczą en trois galopadę komiczną bez kostjumów, przeplatając śpiewami).
Dwóch djabłów.
(bas i tenor duo).

Otóż to pisać co się zowie:
Piekielny obraz stworzył wlot,
I djabeł przyzna, że mu w głowie
Kalchasa tęgi huczy grzmot!!

Furja (solo kontr-alt z fałszem).

O to mi dzielny twór!
Pozbawi wszystkich snu,
Niech więc piekielny chór
Pochwałą nuci mu!!

Dwóch djabłów (j. w.).

Ach, to jest pisać co się zowie!
Piekielnym zrobim go pismakiem,
Bo on przewróci ludziom w głowie
I chce, by świat szedł zawsze rakiem.

Furja (j. w.).

O cześć ci wieszczu! cześć!
Poezji hoduj kwiat,
Pomnik ci warto wznieść,
Bo dzielnie cofasz świat!!

Wszyscy djabli
(chór piekielny z za kulisów).

O to mi dzielny chwat!
Co radby cofnąć świat!
Vivat! vivat! vivat!

(Finał z Fausta na instrumentach dętych).
Wieszcz
(skończywszy poemat).

Finis coronat opus! victoria i chwała!
Cudowna ma legenda skończona już cała,
Teraz ja się spać kładę — żyd tułacz niech błądzi,
A świat niechaj podziwia!

Cień krytyka.

I świat niech cię sądzi!

IV.
Przekleństwo.
(Wieszcz kończy cygaro, gasi świecę i zasypia — uroczysta cisza. Wchodzi Ahasverus przez dziurkę od klucza, anonsowany przez dwa świerszcze, i stając nad łożem śpiącego, mówi:)
Ahasverus.

Już skończył! już napisał, moje łzy i jęki
Nie zatrzymały jego konwulsyjnej ręki —
Mógłbym zniszczyć ten utwór — ale wstrzymam dłonie:
Niech ten wieszcz w mglistych falach fantazji zatonie,
Niech nie wyścibi nawet nosa swego końca
Na ziemię ogrzewaną promieniami słońca!
Niech tworzy epopeje o duchach i strzygach,
Niech arfa jego jęczy w piekielnych podrygach!
W jego lutnię wyschłemi palcami uderzę,
Niech błądzi jak zaklęty w czarodziejskiej sferze!
A za to, iż w twarz moją kałamarzem rzucił,
Przeklinam, aby nigdy na ziemię nie wrócił!
I aby moja kara jego karą była!
Choćby się cała ludzkość zupełnie zmieniła,
Choćby świat swe pojęcia w inną stronę zwrócił,
Niechaj on wciąż tak śpiewa, jako dzisiaj nucił
I tak jak Ahasverus ma wędrować wiecznie,
Tak on niech zawsze pisze, myśli, mówi wstecznie!!!

(Szum w powietrzu — Ahasverus siada oklep na chmurę i odjeżdża do Krety. Wieszcz chrapie — widma idą spać, słońce wschodzi i oddaje dzień dobry stróżom zamiatającym ulice).


KONIEC.




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Klemens Szaniawski.