Żywoty Świętych Pańskich na wszystkie dnie roku/Nauka o Świętych Pańskich

<<< Dane tekstu >>>
Autor ks. Józef Bilczewski
Tytuł Nauka o Świętych Pańskich
Pochodzenie Żywoty Świętych Pańskich na wszystkie dnie roku
Wydawca Karol Miarka
Data wyd. 1910
Miejsce wyd. Mikołów — Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Nauka o Świętych Pańskich.
Z Listu Pasterskiego
Najprzewielebniejszego Ks. Józefa Bilczewskiego,
Arcybiskupa i Metropolity Lwowskiego.

W

W roku 1909 przypadła pięćsetna rocznica zgonu trzeciego z rzędu Arcybiskupa Lwowskiego, błogosławionego Jakóba Strepy, czyli jak mawiali dawni chrześcijanie, pamiątka jego narodzin dla nieba.“ Z tej okazyi Najprzewielebniejszy Ks. Józef Bilczewski, Arcybiskup Metropolita Lwowski obrz. łać. wystosował do Braci Kapłanów i wszystkich Wiernych Archidyecezyi list Pasterski, w którym oprócz streszczonego życiorysu błogosławionego Jakóba, skreślił dość obszerną naukę o Świętych Pańskich. Ponieważ zaś od wspomnianego następcy prastarej metropolii Lwowskiej w osobnym liście zyskaliśmy zezwolenie na pomieszczenie odnośnego pisma na wstępie naszego nowego wydania Żywotów Świętych Pańskich, przeto wdzięczni za doznaną przychylność, chętnie podajemy do druku najważniejsze z niego ustępy.
Najprzewielebniejszy Ksiądz Arcypasterz pisze w swym liście:
„Błogosławiony Jakób Strepa wielkim jest darem, którym Pan Bóg uzacnił i uwielbił naszą Ojczyznę. On swój naród chciał mieć na miarę Bożą. On, aby użyć słów Skargi — „zostawił nam szczep roboty swojej, który nam zawżdy rodzi i którego owocu pożywamy.“ Gdyby nie Jakób Strepa, ziemia ojczysta byłaby jeszcze więcej się skurczyła, mniej byłoby wśród nas mówiących pacierz polski, czytających poetów polskich. Jakób Strepa — powiada uczony świecki historyk, był mężem opatrznościowym, sztandarem, pod którym skupiała się w naszej dzielnicy praca kościelna i narodowa z końcem XIV-go i w początkach XV-go wieku.
Powody wymienione są chyba wystarczające, żebyśmy w rozważaniu zasług Jakóba Strepy i w modlitwie zjednoczyli się wszyscy dokoła Jego trumny, aby w niej szukać zgubionego talizmanu (przedmiot, posiadający jakoby tajemniczą moc przynoszenia szczęścia, chronienia od złego, zachowywania zdrowia itp.) wolności, sekretu umniejszonego życia religijnego i ratunku na przyszłość.
Żywot Jakóba jak wogóle zasługi Świętych naszych Patronów za mało są znane; ich udział w historyi kultury i polityki narodu niedoceniany, nieraz całkiem pomijany. Mało też przyzywamy ich pomocy, choć ona nam dzisiaj bardziej potrzebna, niż kiedykolwiek indziej. Są i tacy między nami, którzy zatruci naturalizmem (pogląd przypisujący racyę bytu samej tylko naturze) naszej epoki, wątpią, czy się przyda na co wołać o przyczynę Świętych!
Jako następca błogosławionego Jakóba mając to wszystko na oku pragnę Wam, Najdrożsi moi, przybliżyć Jego wielką, świętą postać i rozbudzić przy łasce Bożej większą, gorętszą cześć ku Niemu.
Wprzód jednak zaprowadzę Was do szkoły Świętych; zastanowię się z Wami nad tem, co to jest Święty?“

I.
Co to jest Święty?

Wielka rzecz — człowiek uczciwy.

Człowiek uczciwy kocha wszystko, co jest dobre, nienawidzi wszystkiego, co złe. Człowiek uczciwy nie popełni złego, choćby czyn jego na zawsze pozostał tajemnicą. Nie dopuści się kłamstwa, choćby mu posłużyło do wyniesienia się. Nie da lekkomyślnie słowa, ale raz danego dotrzyma. Ten, co je otrzymał mówi: jestem spokojny, dał
Kanonizacya Świętych.
słowo. Nie skrzywdzi nikogo. Odda każdemu, co mu się należy. Obowiązek u niego.... zawsze i wszędzie!

Człowiek uczciwy godzien aby przed nim ugiąć kolana!
Jeśli człowiek uczciwy kocha dobre, a unika złego dlatego tylko, że mu jego naturalny rozum i wrodzony głos sumienia tak czynić każe, uczciwość jego jest czysto ludzką czyli naturalną.
W chrześcijaństwie ta naturalna uczciwość czyli zgodność czynów z prawem sprawiedliwości, które Stwórca wyrył w sumieniu człowieka, nie wystarcza. Nie dla niej Chrystus stał się człowiekiem, nie dla jej tylko w ludzkości ugruntowania dał się przybić do krzyża. Nam Zbawiciel objawił i nałożył obowiązek uczciwości wyższego rodzaju. „Wy bądżcie doskonali — mówi On do nas — jako i Ojciec wasz niebieski doskonałym jest“ (Mat. 5, 48). U chrześcijanina poczucie uczciwości musi więc być pełniejsze, delikatniejsze, pobudki działania wyższe, wierność obowiązkom z miłości Pana Boga — bezwzględna. Ktoby dzisiaj mówił: „mnie dosyć na uczciwości naturalnej“, ten rozmija się z ostatecznem przeznaczeniem swojem i nie dojdzie do oglądania Boga, jak nie dochodzi na szczyt góry człowiek, który wciąż idzie równą płaszczyzną niższą. Tem mniej dojdzie poza grobem do celu swego ostatecznego człowiek, chcący być uczciwym niezależnie od Pana Boga, czyli ten, który stara się spełnić wszystkie swoje obowiązki względem ludzi a żadnego względem Boga. Wspominam o tem dlatego, ponieważ są ludzie, którzy w swej pysze nie chcą uznać Boga. Tacy ludzie nie mają nawet pełnej uczciwości naturalnej.
Uczciwość ta wyższego rodzaju, która nas chrześcijan obowiązuje, nazywa się nadnaturalną, nie dlatego, jakoby ona uczciwości naturalnej się sprzeciwiała albo ją rugowała z duszy, tylko z tego powodu, że człowiek nie nabywa jej samemi siłami swej natury, ale w pracy do spółki z łaską Bożą. Uczciwość nadnaturalna nie tylko nie sprzeciwia się i nie niszczy uczciwości naturalnej, ale przeciwnie, ona ją podtrzymuje, umacnia, użyźnia, podnosi do potęgi Bożej tak, jak wiara chrześcijańska rozumu nie niszczy, jeno go prześwieca światłością Bożą, powiększa, przebóstwia.
Jak w uczciwości naturalnej tak i w nadnaturalnej różne są stopnie. „Kto sprawiedliwy, czytamy w Księdze Objawienia (22, 11), niech jeszcze będzie usprawiedliwion, a święty niech jeszcze będzie poświęcon.“ Jest mianowicie sprawiedliwość chrześcijańska zwyczajna i druga heroiczna czyli bohaterska. Sprawiedliwość zwyczajna polega na spełnianiu z miłością niezupełnie doskonałą wszystkich przykazań Bożych i kościelnych, prznajmniej obowięzujących pod grzechem ciężkim. Sprawiedliwość bohaterska jest tą samą prawem nakazaną każdemu cnotą chrześcijańską, ale spełnianą w sposób nadzwyczajny, z miłości Boga najdoskonalszej, a nieraz jeszcze pomnożoną wypełnieniem doskonałem rad ewangelicznych. Objaśnię rzecz przykładem. Gdy wszyscy obowiązani jesteśmy nieść pomoc ubogiemu choremu, człowiek posiadający sprawiedliwość w stopniu bohaterskim, okrywa biednego własnym płaszczem, daje mu własne obuwie, całuje jego rany, bo w nich widzi rany Jezusowe. Gdy wszyscy jesteśmy obowiązani mówić prawdę — chrześcijanin-bohater posuwa tę cnotę tak daleko, że gdy spostrzeże, iż przez zapomnienie zataił przed zbójcami kilka sztuk złota, woła ich póżniej, aby i resztę wzięli.
W ten sposób doszliśmy do pojęcia świętości.
Co więc jest Święty?
Święty, to najdoskonalszy uczciwy człowiek a zarazem najdoskonalszy chrześcijanin. Mówimy: najdoskonalszy uczciwy człowiek, bo chrześcijanina jego wiara nie dyspensuje (zwalnia) od żadnej cnoty naturalnej. Obowiązany on wszystko lepiej robić niż niechrześcijanin. Jeśli ktoś nie jest w całej prawdzie doskonałym człowiekiem, nie jest też doskonałym chrześcijaninem. Święty posiada tedy uczciwość naturalną i nadnaturalną czyli wszystkie cnoty w stopniu najwyższym, heroicznym, bohaterskim.
Ponieważ chodzi tu o sprawę największej wagi, ponieważ wielu ludzi ma o świętości pojęcie błędne, a przynajmniej niedokładne, rozważymy rzecz tę jeszcze głębiej.
I tak mniemają niektórzy, że świętość polega na ciągłej modlitwie, na ciągłem wysiadywaniu w kościele, na ostrych postach i biczowaniach ciała. Tymczasem modlitwa, umartwienie ciała i wszystkie inne praktyki religijne są tylko środkiem do nabycia świętości, ale same nie tworzą świętości.
Inni myślą, że do świętości przedewszystkiem potrzebne są cuda i dodają, że Świętych tylko podziwiać się musi, ale naśladować ich niepodobna. I to zapatrywanie jest mylne. O Matce Syna Bożego Księgi święte nie zapisały ani jednego cudu, a przecież jest Ona Najświętszą z Świętych! Ani jednego cudu nie uczynił św. Jan Chrzciciel (Jan 10, 41). Nie pozostawił też po sobie pamięci cudów święty Augustyn, św. Jan Chryzostom. Kościół domaga się ich dopiero w nowszych czasach jako warunku, gdy chodzi o kanonizacyę czyli o przyznanie komuś czci publicznej na ołtarzach. A i w tym przypadku sędziowie, badający życie sługi Bożego, szukają w nim najpierw i przede wszystkiem cnót nadzwyczajnych, a dopiero gdy te są stwierdzone i najzupełniej pewne, przystępują do rozpatrywania przypisywanych mu cudów. Innemi słowy: nie są konieczne do świętości cuda zewnętrzne, jak uzdrowienie za przyczyną Świętego chorych, wskrzeszenie umarłych, ale za to są niezbędne cuda, które spełniają się we wnętrzu duszy, cuda cnoty, cuda wiary, nadziei, cuda miłości Boga, cuda zaparcia się siebie i co nie mniej ważne, cuda poświęcenia się dla bliźnich, cuda wierności w spełnianiu codziennych obowiązków stanu i to stale i to aż do ostatniego tchu życia. To spełnianie z nadzwyczajną wiernością zwyczajnych obowiązków stanu, tworzy nawet zawsze podwalinę świętości u każdego sługi Bożego.
Dwa tedy są główne znaki, po których na pewno można poznać Świętego: najdoskonalsza miłość Boga i bezmierne ukochanie bliźniego przez niesienie mu wszelakiego dobra z miłości Boga a przedewszystkiem przez troskę o zbawienie jego duszy. Miłość ku Bogu nie może bowiem próżnować; jej sprawdzianem i miarą są zawsze czyny. Im miłość większa, doskonalsza, tem czyni więcej. Każdy święty rozumiał też i czuł to w stopniu najwyższym, że bliźni na to został mu dany, żeby na nim mógł dowieść swojej miłości ku Bogu. „Kiedy nie mam możności oddawać przysługi, jakbym pragnęła, Dobru Najwyższemu, mawiała św. Katarzyna ze Syeny, to całe moje szczęście znajduję w tem, że mogę służyć bliźniemu, umiłowanemu przez Pana Boga.“ I znowu: „Ach, Panie, czy ja mogę żyć spokojnie, dopóki choćby jedna dusza, stworzona na Twoje podobieństwo, pozostaje w niebezpieczeństwie zbawienia? Czyby nie lepiej było, aby wszystkie zostały uratowane, a ja sama poniosła kary piekła z jedynem zastrzeżeniem, żebym Cię tam miłować mogła?“ Działanie jest właśnie najgórniejszym punktem życia Świętego. Każdy z nich uprawiał królowę nauk i sztukę sztuk — moralne udoskonalenie własne i drugich. Święci są temsamem najszlachetniejszymi krzewicielami oświaty, kultury, jeśli przez kulturę rozumiemy to, co stanowi jej szczyt i prawdziwe szczęście ludzkości — wiedzę prawdziwą, opromienioną wszelaką cnotą prywatną i publiczną.
Święci zajmują przeto pełnem prawem miejsce w szeregu ludzi najbardziej zasłużonych dla świata. Oni są najwonniejszym kwiatem, najpiękniejszym owocem na drzewie ludzkości, oni jej największą chlubą, ozdobą. Nie myślę ja w niczem uwłaczać ludziom wielkiego geniuszu. Wszak wielu z nich za otrzymanych pięć talentów, wróciło Panu Bogu dziesięć. Ale jeśli Świętych porównamy z tymi ludźmi, w sądzie świata wielkimi — nie mówiąc już o owych „nadludziach“ i półbogach, których wielkość spoczywała przedewszystkiem w intrygach i kłamstwach, których aureola ulepiona z błota moralnego, których podnóże posągu zbudowane z czaszek ludzkich, z łez, z krwi i krzywd całych narodów — jeśli Świętych zestawimy z ludźmi nawet prawdziwie wielkimi zasługą świecką, to Święci na tem zestawieniu nie tracą, raczej zyskują. Albowiem u ludzi wielkich trzeba najczęściej poetę, uczonego męża stanu, wodza, artystę odróżnić od... człowieka i żeby módz z całem wewnętrznem zadowoleniem uczcić geniusz, talent, musi się rzucić zasłonę na jego stronę moralną. Gdybyśmy tego nie uczynili, gdybyśmy wejrzeli w głąb ich życia codziennego, w ich pobudki działania, gdybyśmy widzieli, jak oni małymi byli w cierpieniu, w niepowodzeniu — cześć, którą ich darzymy zamieniłaby się nieraz w niesmak, a podziw — w pogardę.
Rzecz znana, że także nie każdemu Świętemu życie całe płynęło równym torem. „Gdy u jednego łaska Boża zeszła zaraz od świtu jego dziecięctwa, jak jutrzenka pogodnie i porastała wciąż w silniejsze blaski aż do pełności południa życia, to innego młodość była zamglona upadkami, nieraz ciężkimi, których chmury światło łaski Bożej dopiero stopniowo rozpędziło.“ Ale też prawda, że gdy taki Święty raz powziął wstręt do grzechu a smak ku cnocie, już więcej nie służył krwi i ciału, już taki sam był na codzień jak i na święto, w ścianach swej izdebki i na placach publicznych, taki sam w szczęściu jaki w cierpieniu, cały z jednego bloku, cały z jednego metalu... z najczystszego złota i już tylko coraz świętszy. Święty nic nie traci w oczach współbraci, którzy mają szczęście patrzeć nań codzień, obcować z nim z blizka... bo Święty nic nie potrzebuje zakrywać. Gdzie Święty stąpi... tam dom, klasztor, parafia, dyecezya odmienią swe oblicze.
Mamy tedy odpowiedź na pytanie; „co to jest Święty?“ A z niej już wniosek prawidłowy, że jeśli komu po Bogu należy się od ludzkości cześć religijna, to Świętym Kościoła katolickiego dla ich uczciwości nadzwyczajnej, dla ich cnót chrześcijańskich bohaterskich czyli heroicznych.
Cześć ta jest też obowiązkiem ludzkim, obywatelskim, religijnym.

II.
Na czem polega cześć Świętych?

Cześć Świętych spełnia się trzema aktami. Pierwszy, to uznanie ich nadnaturalnej bohaterskiej cnoty, zasługi, wysławianie tej cnoty pieśnią, poezyą, uroczystościami kościelnemi, pielgrzymowaniem do ich grobu, uchylaniem czoła przed ich relikwiami, obrazami.
Drugi akt, to naśladowanie Świętych. Nie chcę przez to powiedzieć, że każdego Świętego wolno i trzeba w każdym jego czynie naśladować. Nie. Każdy człowiek ma do spełnienia osobne obowiązki stanu, których mu pod utratą zbawienia zaniedbać nie wolno, a które nie dadzą się umieścić w życie każdego Świętego. Wolno np. naszym zakonnicom Franciszkankom Sakramentkom przeklęczeć za wzorem błogosławionej Małgorzaty Maryi prawie cały dzień w adoracyi Przenajśw. Sakramentu, nie wolno tego matce rodziny. Każdy z nas może jednak i powinien naśladować każdego Świętego w zwalczaniu swojego samolubstwa, w umiłowaniu prawdy, w doskonałej jego miłości Boga i bliźniego.
Trzecia istotna część składowa czci Świętych, to wzywanie ich pomocy w modlitwach prywatnych i publicznych, w pacierzach kapłańskich, we Mszy świętej odprawianej na ich pamiątkę.
Wszystkie te trzy akty muszą zawsze być złączone. Jeden bez drugiego nie wystarcza. Jeśli brak choćby jednego, cześć Świętych jest wadliwa, ułomna, niedostateczna.
Wszystkie te trzy akty tj.: uznanie bohaterskiej cnoty Świętego, naśladowanie jego życia, modlitwa do niego — mają najgłębsze uzasadnienie w rozumie, w sercu człowieka, w nadprzyrodzonem objawieniu Bożem.

Pochodnie Nerona.

Cóż bowiem innego, jeśli nie wspólny instynkt, rozum, serce skłaniały ludzkość wszystkich czasów do zgodnego wychwalania, uwielbiania talentu, geniuszu, zasługi, prochów wielkich ludzi? Ludzkość czuje, że sławiąc ludzi zasłużonych, sławi, czci prawdę, piękno, dobro — sławi w najlepszych swoich przedstawicielach siebie, dźwiga siebie ku czystym, górnym przestworzom światła, poświęcenia, cnoty. Cześć zaś religijna Świętych z tych samych wypływa głębin rozumu i serca opromienionych jeszcze światłem wiary. Święci są bowiem, jak widzieliśmy bohaterami cnoty. Święci złożeni są z samej cnoty. Wielu z nich łączyło z cnotą także geniusz, oddany w posługę dziełom, walkom i zwycięstwom cywilizacyi. Święci, to najwybrańsze naczynia łaski, przez które Bóg uwielbił w świecie Siebie, a przez które wielkie uczynił rzeczy dla ludzkości.
Ubliża nieraz Bogu a nawet rozumowi ludzkiemu świecka cześć oddawana wielkim, czy tak zwanym wielkim ludziom, gdy się ich mianowicie ceni nad godziwą stworzeniu miarę i ponad rzeczywistą zasługę, gdy się przemilcza, albo, co gorsza pochwala ich niedostatki moralne, a jeszcze bardziej, gdy się sławi ich geniusz a pomija, wyklucza Boga, dawcę talentu.
Nie ubliża zaś Panu Bogu wysławianie cnót, zasług Świętych, lecz przeciwnie potęguje ono, umacnia wiarę w Boga, cześć Jego i miłość ku Niemu. My katolicy bowiem czcimy Świętych nie dla nich samych i bez względu na Pana Boga, ale zawsze z wdzięczną myślą, że to Bóg łaskawością swoją doprowadził ich na wyżyny świętości. Innemi słowy: Cześć nasza nie zatrzymuje się na samym świętym, ale wznosi się ostatecznie zawsze do Pana Boga. W tej też myśli umieściłem na czele tego orędzia słowa: „Królowi wieków nieśmiertelnemu i niewidzialnemu samemu Bogu cześć i chwała na wieki wieków.“
Rozumna też rzecz naśladować Świętych.
Człowiek potrzebuje wyższego wzoru, potrzebuje ideału, w którymby widział urzeczywistnioną moralną doskonałość w całej pełni. Ideał taki rzuca iskry w duszę, ogrzewa serce, zapala, porywa wolę.
Największy ideał człowiek ma w Panu Bogu i Chrystusie Jego. Ale człowiek potrzebuje też ideału ludzkiego, wzoru doskonałego z własnego zakresu życia, ideału, któryby nosił takie samo słabe ciało co my, któryby był przechodził podobne walki wewnętrzne, jakie my przechodzimy, a mimo to odniósł bohaterskie zwycięstwo nad sobą, nad światem, nad szatanem.
Takim ideałem stworzonym są właśnie Święci.
I znowu nie ubliżamy Panu Bogu, naśladując Świętych, bo naśladujemy ich tylko o tyle, o ile są odbiciem, promieniem doskonałości Bożych i tylko dlatego, że są doskonałymi żywymi obrazami Pana Boga. Boga więc samego naśladujemy, naśladując Świętych jego.
Rozumna wreszcie rzecz modlić się do Świętych, orędownictwu ich się polecać, wzywać ich pomocy.
Święci wiedzą bowiem o naszych potrzebach. Znają je, bo patrzyli na nie za swego życia na ziemi. A w Niebie się nie zapomina. Widzą też nasze potrzeby w Panu Bogu jak w zwierciadle. Oni nas też kochają, bo swą miłość, swe serce, które dla cierpień ludzkości na tej łez dolinie tak gorąco biło, wzięli z sobą do nieba. Miłość ich dzisiaj w niebie stała się nawet jeszcze szlachetniejszą, hojniejszą, ofiarniejszą. Chcą nam więc pomódz. A że mogą pomódz — „wiele może przyczyna sprawiedliwego“, czytamy w liście św. Jakóba, Apostoła (5, 16) — więc i pomagają, więc i ratują nas w potrzebie, byleśmy się do nich uciekali, bo oni są Boga przyjaciółmi, bo oni Panu Bogu za życia swego nic nie odmawiali.
Modlitwa do Świętych nie czyni ujmy Bogu, bo On sam zarządził, żebyśmy szli do Niego przez Świętych Jego. „Idźcie“ do sługi mego Joba — mówi w Starym Testamencie, a sługa mój będzie się za was modlił: oblicze jego przyjmę." (Job. 42, 8). Modlitwa do Świętych nie oznacza też braku ufności w Bogu, tylko jest wyrazem niedowierzania słabości naszej. Pięknie Skarga tłómaczy, jak to nasze modlitwy przechodząc przez ręce Świętych, rosną w skuteczność. „Święci więksi i zacniejsi u Pana Boga niźli my. A im się kto zacniejszy korzy i modli, tem więcej czci tego, przez którego prosi. Większa cześć Chrystusowi, gdy się z nami Święci jego korzą i przezeń nam dobra wszelakie jednają. Oni starsi bracia na dworze królewskim... my tu młodsi na ziemi. A jako gdy się dwaj bracia zmówią: ja będę doma orał, a ty jedź na dwór królewski; co ja zarobię, a ty wysłużysz: dzielić się równo będziewa. Tak i my tę zmowę ze Świętymi, z bracią naszą mamy. Oni więcej wysłużyli u wielkiego Króla, niźli my w roli wygrzebali, a jednak w równy dział idziem.“
Wzywanie orędownictwa Świętych nie ubliża też pośrednictwu jedynego wielkiego Pośrednika między Bogiem a ludźmi — Jezusowi Chrystusowi. Pięknie powiada znowu Skarga: „Różne jest pośrednictwo Chrystusowe do Boga od modlitwy Świętych za nami. Sam Chrystus jest pośrednikiem do zbawienia i odkupienia; Święci tylko są do modlitwy wspólnej z nami. Trzy są strony: Bóg zagniewany, Chrystus przepraszający, a człowiek się korzący i proszący. Bóg jest, którego prosim; Chrystus przez którego prosim, a ludzie i Święci, którzy z nami proszą. Jakaż tu krzywda jest Chrystusowemu pośrednictwu, gdy do Niego i przez Niego z Świętymi idziemy?“
Wierzymy więc, że Święci nic nam nie mogą pomódz mocą własną. Każda ich łaska dla duszy naszej czy ciała otrzymana, jest zawsze łaską samego Boga. Cuda Świętych są zawsze cudami Pana Boga, które On przez nich jako przez Swoje narzędzia działa. Modlitwa do Świętych ostatecznie jest zawsze modlitwą do Pana Boga.

∗                    ∗

W ten sposób Kościół katolicki pojmuje cześć religijną, oddawaną Świętym w wysławianiu i naśladowaniu ich cnót w modlitwie do Nich, w szukaniu u Nich pomocy.
Tak pojęta cześć Świętych jest też wielkiego znaczenia i pożytku pod względem religijnym, moralnym, społecznym.
Twierdzenie to nie potrzebuje dłuższego uzasadnienia.
Podstawę prawdziwej kultury, prawdziwego postępu a nawet siły fizycznej u jednostki, rodzin, narodu, stanowi przedewszystkiem cnota, prawość w obyczajach prywatnych i publicznych. Dlatego też każda szkoła, każda instytucya wychowawcza i całe społeczeństwo powinno za najwyższy swój obowiązek uważać moralne udoskonalenie swoich jednostek.
Cześć zaś Świętych właśnie całą swoją istotą umoralnia, doskonali, pomnaża cnotę. Cześć Świętych przysparza Świętych. Dobre bowiem, jak i złe bywa zaraźliwe. I niepodobna szczerze, serdecznie obcować czas dłuższy ze Świętymi w rozważaniu ich cnót bohaterskich i w modlitwie do Nich a nie doznać na sobie skutków tej błogiej zarazy.
Katolicy tedy czci Świętych wstydzić się nie potrzebują. Jest ona w swej teoryi i praktyce — jak cała nasza święta religia, najwyższym rozumem — bo najwyższy rozum cnota!
Najwyższym nierozumem jest temsamem odrzucanie czci Świętych. Kto odrzuca cześć Świętych, kto mówi: nie potrzebuję Świętych, mnie Bóg wystarcza, ja sobie wprost i bez pośredników załatwiam u Pana Boga moje sprawy, ten kończy zwyczajnie na najgorszem, bo na myśli: nie potrzebuję Boga, ja sam sobie wystarczam, ja sam sobie Bogiem. A to już grób cnoty, to już śmierć moralna jednostki i narodu.
Świętych nawet nigdy dosyć uczcić nie można!

III.
Błogosławiony Jakób Strepa.

Kościół katolicki wychował Świętych ze wszystkich stanów: Świętych z celi klasztornej, z ognisk domowych, z pałaców, z warsztatów, z chat wejskich, świętych królów, królowe, świętych Papieży, Biskupów, Kapłanów, świętych sędziów, nauczycieli, lekarzy, świętych rolników, żołnierzy, rzemieślników, sługi. Nie poprzestając na obfitym dorobku z czasów minionych, wciąż stara się powiększyć liczbę Świętych. Praca ta Kościołowi się też udaje, bo co roku wynosi on kogoś na ołtarze w dowód, że nauka jego jest święta, że sakramenta jego są święte, że ofiara z Ciała i Krwi Boga-Człowieka nie idzie w nim na mame, że temsamem jest on jedynym, świętym Kościołem Chrystusowym.

Walka chrześcijan ze zwierzętami w cyrku rzymskim.

Jedni ze Świętych świecą niby wielkie gwiazdy na duchowym firmamencie Kościoła; ich imiona są głośne na świat cały. Inni przypominają raczej owe jasne pyłki na niebie, które zwą się drogą mleczną. jeszcze inni — a tych liczba jest największa, w pokorze swej zasłonili się całkowicie przed oczyma ludzkiemi... znani tylko Bogu.
Każde serce katolickie wie, że pierwsze miejsce wśród Świętych zajmuje ta, którą pozdrawiamy imieniem „Jutrzenki rannej.“ Marya bowiem nie tylko jest Źródłem kwi Jezusowej, ale też łaski pełna, odbija najlepiej w swem życiu świętość Chrystusową, Jego cierpienie, Jego zaofiarowanie się za ludzkość. Tuż obok Niej stoi św. Józef — najświętszy z mężczyzn. Oboje najściślej włączeni w dzieło odkupienia, oboje, niby dwaj cherubini nachyleni wciąż nad Arką Nowego Testamentu, nad Jezusem... w trosce o chleb dlań doczesny, w adoracyi, w modlitwie do Niego.
Pociechą wielką jest dla każdego katolickiego serca polskiego, że wśród Świętych Kościoła Chrystusowego znajduje się sporo imion polskich. Dla świętego Wojciecha, Stanisława Biskupa, Stanisława Kostki, Kazimierza, Jana Kantego... Kościół nazwał Polskę „matką Świętych.“ Z powodu nich zażywamy szacunku wśród wszystkich ludów katolickich. „Bo jako z liczby i rodzaju owoców sądzimy o żyzności ziemi i dobroci szczepu, który owoce wydał, tak też z liczby wielkich nszych Świętych sądzi świat katolicki o wewnętrzne] wartości narodu.“ Więcej jeszcze mamy takich Męczenników, Dziewic, Wyznawców, którzy — z żalem to mówimy — z naszej tylko winy nie dostąpili jeszcze czci i w całym Kościele Chrystusowym. Wspomnę tylko błogosławioną Jadwigę, Salomeę, Bronisławę, Kunegundę, błog. Władysława z Gielniowa, błog. Giedrojcia, Kazimierczyka, Bonera, Szymona z Lipnicy, Jana z Dukli, Andrzeja Bobolę. Do tych ostatnich należy też nasz błog. Jakób Strepa. — Tutaj następuje krótki żywot tegoż Błogosławionego, który Czytelnicy znajdą przytoczony na stronie 553.

∗                    ∗

W dalszym toku pisze Najprzewielebniejszy Ks. Arcypasterz:
Najdrożsi moi Bracia Kapłani świeccy i zakonni i wszyscy Ukochani wierni!
Nie potrzebuje nasz Lwów i nasza archidyecezya zazdrościć Gnieznu trumny św. Wojciecha, Krakowowi św. Stanisława, ani Jana Kantego, Wilnu św. Kazimierza, bo my mamy u siebie także dwa wielkie skarby, nie dość opłacone, choćbyśmy po ich cenę poszli i na krańce świata — święte szczątki błogosławionego Arcybiskupa w Jego katedrze i błogosławionego Jana z Dukli w kościele Braci Mniejszych. Trumna błog. Jakóba idzie na wagę złota, jak umęczone ciało św. Wojciecha! Wszak w niej jest ta głowa, która dniem i nocą przemyśliwała tylko chwałę Boga i dobro swej archidyecezyi. W niej są szczątki owych oczu... co światłością były ślepym; szczątki serca, które całe biło najczystszą miłością Boga i narodu... kości tych nóg, które nieraz poraniły się w pogoni za dusz zbawieniem, ręce, które tylko błogosławiły i dobrze czyniły.
Grób to więc chwalebny. A jeśli tak, to czemuż dokoła niego tak cicho? Czemu dziś tak cicho o łaskach, wyjednanych za przyczyną błogo Jakóba? Nie naszego Błogosławionego w tem wina. Nie ustała ani dobroć Jego, nie ustała też moc Jego u Pana Boga. On wciąż jednakowo u Boga potężny, wciąż mocen być dobrym przewodnikiem łask Bożych. Wina jest po naszej stronie. Zmalały modlitwy nasze do błog. Jakóba, stąd On mimo całą Swą dla nas i dla Ojczyzny miłość, nie może nam pomagać, przynajmniej w tym stopniu, jak tego pragnie.
Nie odbieracie dlatego, powiada Apostoł, iż nie prosicie... Albo jeśli prosicie, a nie bierzecie, to dlatego że źle prosicie." (Jak. 4, 2).
A czy nie mamy o co prosić?
Wszak w ojczyźnie coraz smutniej! Matka Świętych, Polska, przestała od dłuższego czasu rodzić Świętych. Zdaje się, iż się urwał, a przynajmniej nadwerężył ten mistyczny łańcuch Świętych, łączących naszą ziemię z Niebem! Co gorsza! U wielu znikła nawet cnota zwyczajna. Przez miasta i wsie nasze idzie religia zemsty... brat powstaje przeciw bratu... ubywa ziemi... nie ubywa tylko waśni.
Chyba to powody dostateczne, żebyśmy uroczystymi obchodami wielbili nie tylko naszych mocarzy pióra, pendzla, miecza... ale przedewszystkiem powszechną, wielką czcią religijną objęli, otoczyli bohaterów cnoty... Świętych!
Ich należy znowu częściej i żarliwiej przyzywać za przykładem ojców w potrzebach doczesnych i wiecznych, prywatnych i publicznych. Na Ich wzorach chować synów i córy nie dla samej ziemi, ale dla Nieba... na Świętych! Ideały Ich przejmijmy za nasze. Ojczyznę kochajmy w Bogu. Tulmy się do Przenajświętszego Sakramentu... do Matki Jezusowej... rozszerzajmy głębszą znajomość prawd Wiary świętej, bo jej ani nieprzyjaciele, ani przyjaciele Boży dość nie znają! Skupiajmy się z wielką ufnością dokoła naszego Patrona, błogosławionego Jakóba Strepy. On niech nam stale będzie tem, czem był w przeszłości... chorążym, sztandarem, drogowskazem, głosem wołającym, któryby co jest drzemiące rozbudził, co w ospałość popadło, podniecał i co się rozproszyło przywiódł napowrót ku jedności.
Módlmy się w kościołach i w rodzinach naszych gorąco i czyńmy wszystko co jest w naszych siłach, aby Bóg, niedościgły w sądach mądrości Swojej, dla większej sławy Imienia Swego raczył nowymi znakami, cudami potwierdzić, ogłosić światu świętobliwość, moc Jakóba... przyśpieszyć dzień Jego kanonizacyi.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Świętych dzielimy na dwie klasy: Męczenników i Wyznawców. Królową wszystkich Świętych jest Marya.
Męczennikami są ci, którzy wiarę w Jezusa Chrystusa własną krwią poświadczyli, dlatego też nazywamy ich krwawymi świadkami. Ci przez swą stałość w wyznawaniu wiary, przez chętne znoszenie najsroższych mąk zdobyli koronę niebieską, szczęśliwość wieczną. Krew ich była niejako nasieniem, z którego ustawicznie nowi chrześcijanie wyrastali. Przewodnikami Męczenników są święci Apostołowie, czyli Posłańcy, albowiem Boski Zbawiciel wysłał ich na świat, aby opowiadali Ewangelię. Do Męczenników można jeszcze i tych zaliczyć, którzy choć nie ponieśli śmierci dla Chrystusa, ale wycierpieli wielkie męki, wygnania na odludne i dzikie pustynie, okaleczenia członków, utratę dóbr doczesnych i inne ponieśli straty.






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Józef Bilczewski.