365 obiadów za 5 złotych/Potrawa z przodków zajęczych we francuzkiem cieście

<<< Dane tekstu >>>
Autor Lucyna Ćwierczakiewiczowa
Tytuł 365 obiadów za 5 złotych
Wydawca Lucyna Ćwierczakiewiczowa (nakładem autorki)
Data wyd. 1871
Druk Drukarnia Aleksandra Pajewskiego
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

5. Potrawa z przodków zajęczych we francuzkiém cieście.

Bardzo często się zdarza, że odrazu piecze się kilka zajęcy, wtedy zostają przodki bez użytku, gdyż zwykle z przodku zajęczego gotuje się tylko barszcz lub czarnina, jeżeli jest dużo zsiadłéj krwi na zającu. Sądzę więc, że robię wielką przysługę gospodyniom, podając sposób robienia potrawy na sposób pasztetowy z przodków zajęczych lub sarnich. Wyżyłowawszy należycie przodek, pokrajać w zgrabne cząstki, opłókać w occie, naszpikować gęsto i posolić niewiele. Tymczasem wstawić w garnuszku niewielkim, tak aby sos był essencjonalny, oczyszczony, łeb zajęczy, po wyjęciu z niego mózgu skoki i inne jakie ochłapki niezdatne na potrawę, włożyć dużo włoszczyzny, cebuli, parę grzybów suszonych i kawałek pokrajanego buljonu; nieco korzeni, angielskiego ziela, bobkowych liści, muszkatołowéj gałki, niech się to razem gotuje ściśle. W rondel zaś włożyć łyżkę przesmażonéj mąki z masłem, masła powinno być dużo; gdy się zagotuje, wrzucić przeznaczone na potrawę kawałki, podsmażyć, a gdy się zrumieni, wyjąć każdy kawałek osobno widelcem i osypać mąką, włożyć napowrót i zalać wygotowanym poprzednio sosem, niezbyt wiele, wraz z szklanką wina czerwonego. Wrzucić ząbek czosnku i jednę całą cebulę, nakłótą parą goździkami. Udusiwszy do połowy, wątróbkę zajęczą utrzeć takową i znowu z tem gotować, podlawszy resztę tamtego sosu, aż się trzy czwarte części wygotują. Wtedy wybrać na półmisek mięso, wyrzucić z sosu cebulę i czosnek, lub cały sos, przez durszlak przefasować; wlać napowrót w rondel, zaprawić krwią zastygłą od zająca, dobrze roztartą którą należy przy oprawianiu go starannie zachować w chłodnem miejscu, zagotować razem, wrzucić trochę kaparów, grzybów duszonych w maśle, jeżeli kto ma konserwowane, lub trufli i tym gęstym sosem polać potrawę. Osobno zaś upiec na półmisku spód, rant i pokrywę do téj potrawy z ciasta francuzkiego, w mieście, najlepiéj kazać zrobić w cukierni. W taką więc formę pasztetową, zdjąwszy ostrożnie wierzch, układa się potrawa, oblewa sosem, przykrywa napowrót pokrywą z ciasta, i wstawia na dziesięć minut lub kwandrans, dla rozgrzania ciasta do pieca. Na stole wygląda, a nawet smakuje jak pasztet. Kto nie chce kazać robić ciasta, może włożywszy potrawę na półmisek, ubrać ją plasterkami cytryny i usmażonemi osobno w maśle szarlotkami z kilkoma kawałkami cukru i trochę białego wina, aż się zrumienią, polać potrawę i obłożyć zwyczajnemi ciastkami francuzkiemi bez konfitur, a będzie wybornie smakować.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Lucyna Ćwierczakiewiczowa.