<<< Dane tekstu >>>
Autor Stanisław Wyspiański
Tytuł Achilleis
Podtytuł Sceny dramatyczne
Wydawca nakładem autora
Data wyd. 1903
Druk Drukarnia Uniwersytetu Jagiellońskiego
Miejsce wyd. Kraków
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


W NAMIOCIE DIOMEDESA.
DIOMEDES
(siedzi skulony)
TERSYTES
(wchodzi niosąc toboły)

Cóż to? Czuwasz tej nocy?

DIOMEDES
(milczy)
TERSYTES

Krwi moja rodzona.
Jestem twój krewny, — w tem cześć moja cała.
Po za tem jestem niczem. — Ciebie to nie boli,
że ja w tłum szary wszedłem, że zginąłem w tłumie.
Myślisz, że jestem niczem i że nic nie umię?
Wielki człowieku, pozwól przespać się w namiocie
gdzie w kącie, — ?

DIOMEDES
(milczy)
TERSYTES

Lub gdy nieśpisz, na twojem posłaniu — ?
Spać muszę, bowiem mam się zbudzić na zaraniu.

(kładzie się)

Myśl, myśl, mój wielki bracie. Nie zdarza się codzień,
żebyś myślał. U ciebie myśl rzadki przychodzień.
Teraz czuję, gdy patrzę na twą dziwną postać,
żeś ty może mój krewny i możesz mi sprostać.
Gdyby nie to, żem śpiący, mógłbym długo prawić;
smutek twój bym rozprószył i zdołał zabawić.

Lecz jestem wyczerpany z sił w służbie narodu.
Jeźli masz jaki udziec, daj, bo łaknę z głodu.
Pozwól, sam sięgnę ręką. — Rozkoszuj się ciszą. —
W każdym namiocie wiem, gdzie połcie wiszą.

(bierze połeć słoniny)

Myśl, myśl. Myśl krztałci ducha, rozwija, uzbraja.
Myśl, jak wino, — opęta ducha i upaja.
Masz tu wino?

DIOMEDES
(chrapie)
TERSYTES
maca za winem

Wór pusty. — Spił się niestatecznie.
Kiedyż ku temu wzrośnie duch, by żył społecznie.

(znajduje inny wór)

Jest drugi wór. Wysączę i tem go przygnębię,
że w samolubstwie służył własnej gębie,
że mu przez myśl nie przejdą ci biedacy, ludzie,
co przy jego namiocie tu pracują w trudzie.
Dzięki żeś mnie oświecił Zewsie dobrodzieju,
żeś mi nie dał zapomnieć ktom jest.....

(pije)
ONEIROS
(unoszący się w powietrzu, potrąca go nogą)

Pij złodzieju!

TERSYTES
(upuszcza wór z winem)
(pogląda ku Diomedesowi)
DIOMEDES
(śpi)
TERSYTES

Przez sen gada.

ONEIROS
(unoszący się nad Diomedesem)

Morderco! Patrz, krwi rzeka płynie!

(przyrzuca Diomedesa płachtą)
TERSYTES

Wino go trochę mroczy. — Czuję się wzmocniony.

(przykrywa się z głową na posłaniu)

Zasnę z workiem, jak ojciec Zews obok Latony.
Kto wie, czy nie pochodzę od Zewsa? Być może.
Zews tak często do gustu zmieniał twórcze łoże.

(zasypia)
DIOMEDES
(szarpie się, spętany płachtą Oneirosa)

Trupie! Oderwać rąk....!! Masz! — Upadła!

ONEIROS

Podły.
Zepchnij ją na dno rzeki!

DIOMEDES
(budzi się)
(usiłuje się uwolnić od Oneirosa)
(chce go zrzucić z siebie)
ONEIROS
(udaje jęki człowieka mordowanego)
DIOMEDES
(jakby kogoś ciskał w przepaść z wysoka)
ONEIROS
(ulatując w powietrzu)
(śmieje się)

Cha, cha!

DIOMEDES
(ockniony)

Noc się sili.
Już nie pamiętam nic. — Jutrzejsze rano:
dla mnie słoneczny dzień. — Trupy nie wstaną.
Moc się Boża przez moje objawiła czyny;
tyleż, co mojej, boskiej w nich jest winy.
Lećcie straszydła precz. — Minęła trwoga.
Niech mnie ogląda dzień rzezańcem Boga.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Stanisław Wyspiański.