Sąd ostateczny. Pękaj ziemska glebo
Pod surm tych hukiem, co mierzy aż w niebo,
Którego brama z mroków się wynurza.
Wnet ludzkość bieży z wszystkich krańców świata,
Jak tuman śnieżny, gdy go żenie burza
I na dolinie staje Józefata.
Bóg zasiadł. Ludzkość wnet przejęły dreszcze.
Cisza. — Gdzie Adam? Czy nie powstał jeszcze?
Na rozkaz Urjel z Adamem na przedzie
Wśród niemej rzeszy szybkim zmierza krokiem
I do stóp tronu Zmartwychwstańca wiedzie.
Drży cały, blednie Adam przed wyrokiem.
— Mąż ten, rzekł Urjel, gdym go zbudził, z trwogi
Tulił się do mnie, obejmował nogi...
Tu, nagle Adam pada na kolana
I woła głośno przed obliczem Pana:
— O Ty, co pomnisz z Ewą życie moje
Panie Wszechwładny! nie pragnij mej zguby!
Drżę cały, blednę, nie dziw, gdyż się boję,
Byś mi nie kazał z nią ponowić śluby!...