Aglawena i Selizetta/Słowo wstępne

<<< Dane tekstu >>>
Autor Maurice Maeterlinck
Tytuł Aglawena i Selizetta
Wydawca „Słowo“
Data wyd. 1902
Druk Noskowski
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz W. Ł.
Tytuł orygin. Aglavaine et Sélysette
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Słowo wstępne.

„Ah! c’est avoir peu de chose, que d’avoir raison, Meléandre, et je crois, qu ’il vaut mieux avoir tort toute sa vie et ne pas faire pleurer ceux, qui n’ont pas raison.”

Dramat, który tu dajemy w przekładzie, jeden z najpiękniejszych utworów słynnego poety belgijskiego, w dwóch swoich kobietach-bohaterkach, jest uzmysłowieniem dwóch rodzajów piękna: piękna, które wie o sobie, które przeszło przez wiadomość złego i dobrego (Aglawena) — i piękna samorzutnego, instynktownego, piękna samej natury w człowieku, działającego odruchowo całą siłą uroku przyrodzonego (Selizetta). Z kolizyi tych dwóch rodzajów piękna w stosunku do mężczyzny, który jest przedmiotem ich miłości, wykwita dramat. Pięknu nieświadomemu cierpienie otwiera oczy, dając mu pierwszy impuls do ugruntowania siebie na drodze ofiarności i poświęcenia. Piękno, o sobie wiedzące, trwa do końca z władzą swoją królewską. I jedno i drugie piękno ze stanowiska artystycznego jest słuszne, choć jedno płynie z rozsądku, a drugie z uczucia. Nastręcza się tylko pytanie, które piękno jest słuszniejszem ze stanowiska życiowego, ze stanowiska szczęścia i spokoju ludzkiego. I tu do rozwiązania niech posłużą słowa samego autora, włożone w usta Aglaweny, gdy mowa o tem pięknie, które na rozsądku się wspiera:
— „Ach! to tak niewiele — mieć słuszność, mój Meleandrze! Ja sądzę, że lepiej przez całe życie nie mieć słuszności i nie wyciskać łez z oczu tym, którzy nie mają słuszności”.
Nie rozsnuwamy tu całej treści tego wzruszającego dramatu, pozostawiając czytelnikowi w pełni urok niespodzianki; zwracamy tylko uwagę na przepiękną czarującą postać Selizetty, jednę z najpiękniejszych we współczesnej literaturze europejskiej, tego dziecka prawie, tej „bien petite chose”, jak sama o sobie w toku swych smutków powiada, tej trzpiotki aż do rozpoczęcia dramatu, śmiechem tryskającej, na wejście której do pokoju „drzwi trzaskały, okna się otwierały i przedmioty spadały dokoła, gdy na kolana męża wskakiwała....” Obarczona, jak biedne ptaszę, nad siły brzemieniem tego piękna drugiego, które jej oczy otworzyło, nie ma w swem mniemaniu innej drogi — nad złożenie siebie w ofierze, co też czyni z całą dziecięcą poezyą i tkliwością uczuć ofiarnicy. A gdy umiera z kłamstwem ofiarnem na ustach dla szczęścia pary pozostałej, każę zamknąć sobie oczy tej samej Aglawenie, która je tak bezlitośnie na życie jej otworzyła...
Dramat cały iskrzy się czarodziejsko od zwrotów, z których nie jeden może posłużyć, jako dobry i natchniony przewodnik w splątanym „ludzkich uczuć lesie.”
Niech więc spełnia swoję rolę piękna w stosunku
do duszy ludzkiej! Niech roztacza, jak to powiada autor przy innej okoliczności, „tyle piękna w nas i dookoła nas, by nie zostało już całkiem miejsca na ból i nieszczęście; a gdyby one mimo to wszystko zapragnęły się wcisnąć, niech same staną się pierwej pięknemi, zanim do drzwi naszych zastukać się ośmielą.”
Niech pełni tę rolę przez chwilę przynajmniej uroku, jaki książka pozostawia...



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Maurice Maeterlinck i tłumacza: Anonimowy.