Album biograficzne zasłużonych Polaków i Polek wieku XIX/Adam Benedykt Jocher
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Adam Benedykt Jocher |
Pochodzenie | Album biograficzne zasłużonych Polaków i Polek wieku XIX |
Wydawca | Marya Chełmońska |
Data wyd. | 1903 |
Druk | P. Laskauer i W. Babicki |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tom drugi |
Indeks stron |
Życie Adama Jochera, podobnie jak wielu mężów pracujących naukowo, nie przedstawia nadzwyczajnych wypadków. Upływa ono w ciszy bibliotek, lub w samotnej pracowni. Urodzony w roku 1791, ukończył gimnazyum wileńskie w r. 1807 i wstąpił na uniwersytet, gdzie się głównie, pod kierunkiem Jana Abichta, kantysty, Niemca, powołanego w roku 1804 na katedrę z Królewca, studyom filozoficznym oddawał. Obok tego, słuchał wykładów literatury greckiej i rzymskiej Ernesta Groddeka i, otrzymawszy w r. 1811 stopień magistra, poświęcił się nauczycielce prywatnej i na tem zajęciu najpiękniejsze lata młodości marnował. Dopiero w r. 1827 wezwany na stanowisko pomocnika bibliotekarza przy uniwersytecie wileńskim, znalazł się w właściwym sobie żywiole. Wprawdzie zamknięcie w pięć lat potem uniwersytetu o mało nie podkopało spokojnej egzystencyi Jochera; nadspodziewanie jednak utrzymał się na stanowisku bibliotekarza przy nowo otwartej w r. 1832 Akademii medycznej, oraz przy powstałej w Wilnie w r. 1834 Akademii duchownej. Jednocześnie z objęciem tych ostatnich obowiązków rozpoczyna współpracownictwo w Wizerunkach i roztrząsaniach naukowych, redagowanych przez Ignacego Szydłowskiego wraz z Leonem Rogalskim (od r. 1834-1843), i zasila to wydawnictwo wyborowemi artykułami, tłómaczonemi z różnych Przeglądów. Przecież nie to stanowi rzetelną jego zasługę.
Po Ludwiku Sobolewskim, bibliotekarzu przy uniwersytecie wileńskim, zmarłym w r. 1830, pozostał ogromny materyał bibliograficzny, nagromadzony latami, który on zamierzał zużytkować w dziele, mającem nosić tytuł: Biblioteka polska, ale którego śmierć przedwczesna nie pozwoliła mu przygotować. Nagromadzone wszakże przezeń materyały, nabył Adam Zawadzki, zasłużony księgarz i wydawca wileński, i te zużytkować odpowiednio zamierzył. W tym celu zwrócił się do Adama Jochera i zawezwał go do napisania dzieła, któreby dawało najdokładniejszy obraz bibliografii polskiej, w systematycznym i całość nauk obejmującym zakresie.
Powierzone Jocherowi zbiory Sobolewskiego składały się: 1) Z Historyi literatury Feliksa Bentkowskiego, poprzekładanej białemi kartkami papieru i według układu jej, prostowanej i pomnażanej różnemi dopełnieniami. 2) Z pięciu Tek, zawierających wyciągi z dzieł rzadkich, porządkiem alfabetycznym nazwisk, różnych autorów ułożone, a które właściwie składać miały ową Bibliotekę polską. 3) Z Dykcyonarza poetów polskich, kanonika-oficyała kieleckiego, Hieronima Juszyńskiego, dopełnionego w podobny sposób, jak Historya literatury Bentkowskiego, i po 4) z Miscellaneów, zawierających notaty z dzieł, katalogów i bibliografii zagranicznej.
Materyały te, czerpane w bibliotekach; puławskiej, Ossolińskiego w Wiedniu, hr. Chreptowicza w Szczorsach, a nadto: królewieckiej i paryskiej, Jocher następującemi jeszcze uzupełnił, mianowicie: 1) dopełnieniami do tomu II Historyi literatury Bentkowskiego, dokonanemi przez Jana-Wincentego Bantkiego; 2) dopełnieniami do tejże Historyi, sporządzonemi przez Karola Sienkiewicza bibliotekarza w Puławach; 3) dopełnieniami samego Feliksa Bentkowskiego do własnego dzieła; 4) skorowidzem dzieł polskich, spisanym w Bibliotece Konstantego Świdzińskiego i nakoniec, po 5) notatami bibliograficznemi, pozostałemi po biskupie, Janie Albertrandym, oraz własnemi notatami Adama Zawadzkiego, spisanemi w bibliotekach: toruńskiej, gdańskiej i berlinskiej. Nadto na samą wieść o wydawaniu tak ważnego dla literatury, bo źródłowego dzieła, zaczęto Jocherowi z różnych stron kraju nowe materyały nadsyłać, a pochodzące od: Leona Rogalskiego, prof. Daniłłowicza z Moskwy, prof. Onacewicza z Petersburga, Władysława Trębickiego z Linowa, wreszcie od J. I. Kraszewskiego, Mikołaja Malinowskiego, Józefa Łukaszewicza z Poznania i innych.
Odpowiednio do tak bogatej osnowy, Jocher nakreślił plan przyszłego dzieła niemniej w olbrzymich rozmiarach. Naprzód, całość jego podzielił na 13 części, stosownie do liczby materyj, do których opisane dzieła odnosiły się swą treścią. W każdej z tych części przyjął trojaki jeszcze podział, mianowicie: Dział I, obejmować miał historyą krytyczną każdej nauki; dział II — właściwą bibliografią i nakoniec dział III — noty, odnoszące się do wiadomości o każdem z dzieł wymienionych, oraz ważniejsze z niego wyciągi.
Według takiego zaś planu zakreślonemu dziełu, dał tytuł: Obraz bibliograficzno-historyczny literatury i nauk w Polsce od zaprowadzenia dru ku do roku 1830.
Wszakże i Jocherowi nie było danem urzeczywistnić tak rozległych zamysłów. Z owych 13 części, których całość dzieła składać się miała, zaledwie trzy tylko obrobił, mianowicie: 1) Literaturę i filologią starożytną; 2) Nauki razem wzięte, zbiory i polygrafie i po 3) Oddział nauk teologicznych. Pozostałych 10 części nie miały nigdy ujrzeć światła: całe przedsiewzięcie ograniczyło się na trzech tomach, wprawdzie obejmujących po tysiąc stronnic z nadwyżką, ale stanowiących zaledwie część czwartą zamierzonego dzieła.
Przerwanie jednak wydawnictwa nie pochodziło z winy Jochera. Od roku bowiem 1839 po 1843 pojawiało się ono regularnie poszytami z drukarni Zawadzkiego, — tylko, niestety, nie wracało olbrzymich nakładów! Wobec coraz bardziej rosnących kosztów Zawadzki uląkł się strat, niedającyah się naprzód obliczyć i na tomie III wydawnictwo zakończył. Z jego przerwaniem, z zamknięciem w r. 1840 Akademii-medycznej, z upadkiem Wizerunków i roztrząsań naukowych, wreszcie z przeniesieniem w r. 1842 do Petersburga Akademii duchownej, Jocher nie miał co porabiać dłużej w Wilnie i osiadł na roli, zadzierżawiając jakiś majątek. Ale przywykłemu do orki na innem polu, ciężko szła praca na zagonie i wkrótce ją porzucił dla stanowiska nauczyciela w gimnazyum kowieńskiem. Widocznie jednak, że i zajęcia szkolne nie przypadały do jego usposobienia, a w każdym razie niewiele pracom naukowym sprzyjały. Po roku bowiem znów przyjął obowiązki nauczyciela w domu hr. Tyszkiewicza i przy jego dzieciach do r. 1856 zostawał. Wreszcie gdy w Wilnie zaczęło się życie umysłowe rozbudzać, Jocher osiedlił się tu nanowo i, choć podupadły na zdrowiu, pracował jako członek Komisyi archeologicznej, powstałej za staraniem hr. Eustachego Tyszkiewicza, i na tem stanowisku spotkała go śmierć w d. 3 kwietnia 1860 roku.
Jocher największe położył zasługi przez swe prace bibliograficzne. W nich on stał na gruncie ściśle naukowym i pewnym. Oderwany od nich, nie wyrzekł się wprawdzie badań naukowych, ale te, zwrócone do lingwistyki, zaprowadziły go na pole fantastycznych hypotez, nie mających zadnej naukowej podstawy. Jak Mickiewicz w swych prelekcyach, wygłaszanych pod wpływem Towiańskiego, wywodził Słowian od Asyryjczyków i to ich rzekome pochodzenie uzasadniał za pomocą różnych derywacyj etymologicznych; tak Jocher w Pelazgach dopatrywal praojców Słowian i w pracy swej, napisanej po łacinie, a zatytułowanej Pelasgia starał się z wielkim nakładem erudycyi uzasadnić to pochodzenie rodowe i wykazać bliskie pokrewieństwo pomiędzy językiem greckim a polskim (Wilno, 1855). Że to pokrewieństwo pod względem morfologicznym pomiędzy wszystkiemi językami aryjskiemi zachodzi, to wykazała porównawcza lingwistyka. O niej przecież Jocher nie mial żadnego pojęcia i swe wywody jedynie na podobieństwie brzmień wyrazowych opierał. Wszedłszy zaś raz na tę drogę pochyłą, nie mógł się już na niej zatrzymać i w cztery lata potem wydał: Epilog historyi mowy pierwotnej (sic), oraz wstęp do jej odnowienia w mowie słowiańsko-polskiej i o harmonii mów (Wilno, 1859). Teraz już nie wystarcza mu teorya pochodzenia Słowian od Pelazgów: idzie on dalej i za pośrednictwem języka fenickiego, który znów uważa za pierwotny słowiański, chce zlać wszystkie języki w jedną mowę polską, czyli z niej wytworzyć język powszechny! Za podstawę wziął scenę I z komedyi Plauta: Poenulus (Kartaginiec) i komentując jego żargon, nawiązuje obecne wywody z dawną teoryą o Pelazgach. Ogniwem, łączącym z nimi Fenicyan, to Kadmus i jego osadnicy.
Wszystko to jednak są do niczego nie prowadzące zaciekania, którym się nie on jeden wówczas na gruncie etymologicznym oddawał. Początek bowiem dał im Jan Nepomucen Kaminski rozprawą «O filozoficzności języka polskiego», ogłoszoną jeszcze w roku 1830 w Haliczaninie. Od niego poczynając, płodzono na tym gruncie przez lat trzydzieści kilka rozmaite dziwolągi, dopóki prace: Cegielskiego, Małeckiego, Franciszka Malinowskiego i wykłady prof. Józefa Przyborowskiego w Szkole głównej Warszawskiej, oparte na podstawach rzetelnej nauki, nie nadały badaniom językowym całkiem innego kierunku.
O wiele pożyteczniejszą pracą Jochera było wydanie w przekładzie z języka łacińskiego Pism pośmiertnych Stanisława Łubieńskiego, biskupa i podkanclerzego koronnego, poprzedzonych wiadomością o jego życiu i dziełach (Wilno, 1855). Natomiast rozprawa: Pogląd na kierunek, na bieg umysłów i nauk w przedmiotach wiary świętej po krajach dawnej Polski, wydana w Wilnie, 1857 grzeszy brakiem krytyki i jednostronnością.
Wszystkie też te pisma, pomimo zdumiewającej erudycyi, dziś zapomnieniu uległy: Obraz jednak bibliograficzno-historyczny nazawsze w literaturze imię Jochera utrwali.