Album biograficzne zasłużonych Polaków i Polek wieku XIX/Kazimierz Kantak
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Kazimierz Kantak |
Pochodzenie | Album biograficzne zasłużonych Polaków i Polek wieku XIX |
Wydawca | Marya Chełmońska |
Data wyd. | 1903 |
Druk | P. Laskauer i W. Babicki |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tom drugi |
Indeks stron |
Wśród zasłużonych na ziemi Wielkopolskiej przedstawicieli społeczeństwa polskiego, poseł Kazimierz Kantak należy niezaprzeczenie do najwybitniejszych postaci historycznych. Postać to niepospolita, oryginalna, sympatyczna, bo Kantak więcej niż którykolwiek z bojowników duchowych, przedstawia w całej pełni promienną ideę czci i sławy ojczystej.
Urodzony w Poznaniu dnia 22 Marca 1824 r. już od lat dziecinnych odznaczał się wyjątkową zdolnością, przodując rówieśnikom swoim, jako celujący uczeń gimnazyum św.
Maryi Magdaleny w Poznaniu. Gorąca dusza i umysł niepospolity, pomimo ciężkiej choroby utrudniającej naukę, rozwijały się zwycięzko zapowiadając pożytecznego obywatela społeczeństwu polskiemu. Po kilkoletnim pobycie w szkołach poznańskich, przeniósł się Kantak do gimnazyum chełmińskiego, zostającego podówczas pod kierownictwem zacnego dyrektora profesora Lożyńskiego. Tutaj zaskoczyły go, jak wielu jego rówieśników, nieszczęśliwe wypadki 1846 r., wskutek których uwięziony, osadzony został najpierw w Grudziądzu a następnie w Toruniu. Uwolniony wreszcie wyrokiem z dnia 2 Grudnia 1847 r., przeniósł się do Berlina, częścią dla poratowania zdrowia, częścią dla ukończenia studyów naukowych.
Na uniwersytecie berlińskim pamiętamy dziś jeszcze tę sympatyczną i sercem ujmującą postać młodego akademika, odznaczającego się w gronie młodzieży polskiej. Charakter to był oryginalny i samoistny. Nie tyle formą i pozorami, jak Uosobioną prawością i uczuciem podniosłem przyciągał on każdego do siebie, jednając poszanowanie i miłość koleżeńską.
Burza dziejowa która we wszystkich niemal krajach europejskich szalonym biegiem wypadków poruszyła umysł i serce młodzieży w roku 1848, odezwała się także groźnym dramatem politycznym w Berlinie.
Pamiętne są owe chwile, w których młodzież polska akademicka mimowolnie tym gorączkowym wirem berlińskiego wstrząśnienia uniesioną została. W Berlinie podówczas szeroko i wzniośle mówiono, zarówno w prasie wszelkich odcieni jak na zebraniach publicznych i w odezwach mężów niemieckich o prawach polskich i o nowej organizacyi księstwa Poznańskiego. Pomijamy tu znane wypadki dramatu; wspomnimy tylko, że polska młodzież przez urzędową ówczesną władzę do akcyi powołaną została i utworzono osobny oddział ochotniczy akademików polskich, do których, ówczesny prezes policyi gorącem przemówił słowem, rozdając im w arsenale królewskim broń państwową. Oddział ten, stosownie do rozkazu władzy, wysłano do Poznania; tryumfalnym rzeczywiście pochodem witany przez władze miejskie i społeczeństwo niemieckie do rodzinnego przybywał ogniska. Ma się rozumieć, że gorący i uniesiony ideą młody Kantak, stawił się w pierwszym szeregu, śpiesząc z zapałem i zaufaniem w wir dziejowy, którego wspomnienie krwawemi zgłoskami wyryło się w pamięci naszej.
Minęła ta, rzec można, fantastyczna burza nie przez nas zaiste wywołanej ruchawki. Dziejów ówczesnych nie potrzeba opisywać obszernie[1]
Kantak wraz z całym oddziałem młodzieży akademickiej pozostającym pod przewodnictwem Edmunda Taczanowskiego, d. 22 kwietnia 1848. r. dostał się do niewoli pod Pogrzybowem i przebył dwa miesiące w twierdzy kistrzyńskiej. Po powrocie zamieszkał czas jakiś w Poznaniu a następnie osiadł na roli na wsi. Nie długo jednak Kantak oddawał się rolnictwu, bo nie czuł do niego powołania. Sięgając duchem i sercem w dziedziny służby społecznej, powrócił do Poznania, gdzie odrazu zajaśniał żywym ducha polotem i niepospolitemi zdolnościami życia towarzyskiego, odznaczając się wymową niepospolitą, a sercem gorącem jednając sobie odrazu miłość i zaufanie powszechne. W roku 1862 powołany został do sejmu pruskiego, gdzie jako reprezentant gnieźnieńsko-wągrowiecko-mogilnickiego okręgu wyborczego aż do chwili zgonu wytrwale pracował.
W r. 1867 został Kantak członkiem sejmu północno-niemieckiego i jemu to powierzono zaszczytne zadanie odczytania uroczystego protestu reprezentacyi polskiej, przeciw wcieleniu Wielkopolski do rzeszy północno-niemieckiej.
Na stanowisku posła w Berlinie, był Kantak prawdziwie dostojnym przedstawicielem narodu polskiego w nieustannej walce z niemczyzną, Ożywiony promiennym zapałem do sprawy publicznej, zwrócił na siebie powszechną uwagę, a gromkie słowa i ogień ducha dziwnie przekonywającej siły, podniosły wyjątkowego krasomówcę na wyżynę najpopularniejszych postaci sejmu pruskiego w Berlinie. Jędrne słowo i ścisłość argumentacyi imponowała wszystkim, a gruntowna znajomość języka niemieckiego i niezachwiana odwaga cywilna jednały mu cześć i poszanowanie nawet pośród najzaciętszych przeciwników.
Specyalnością ulubioną Kantaka podczas długoletniego zawodu parlamentarnego, była dziedzina wychowania publicznego. Na tem polu był on rzeczoznawcą i mylicielem nieporównanym, z którym w tej walce ducha niebezpiecznie się było mierzyć. Tutaj to położył on główne zasługi, a przeglądając kronikę dziejów sejmowych, możnaby rzeczywiście z nagromadzonego materyału i odnośnych mów Kantaka skreślić obraz półwiekowej niemal walki której ostatnim ponurym aktem była rozgłośna sprawa Wrzesińska.
Taką byla specyalność tego mistrza słowa, którego cień unosi się nad upośledzoną dziatwą Wielkopolski. Na wszystkich zresztą innych polach pracy sejmowej spotykamy zawsze i wszędzie niezmordowaną postać Kantaka sercem i słowem natchnionem górującego po nad innymi.
Wymowa Kantaka, zapał, energja ducha, wola niezłomna i zdanie wytrawne, któremi rozum i serce jego społem jaśniały, stanowią charakterystykę tej wyjątkowej postaci.
Słusznie powiedziano o Kaźmierzu Kantaku, że jak łza czysty na duchu, prawością charakteru, przeciwników zmuszał do szacunku. Pomiędzy swymi był przyjacielem prawdziwym, wiernym zaiste druchem. Nie zawodził też nikogo, a szczęśliwym się czuł gdy mógł komu służyć i pomagać. Dusza jego z nastrojem prawdziwie poetycznem w pieśniach wieszczów naszych rozmiłowana, w krainie ideałów, prawdy i cnoty spokoju szukała. Głęboka wiara w w dziejową przyszłość narodu utrwalała jego siły do pracy; mimo to nie był on marzycielem — nie pochwalał szerzącej się nieraz chorobliwej gorączki i rozpaczliwej namiętności rodaków. Rozumny i wytrawny polityk, umiał nakładać uczuciom swym własnym hamulec, a słowom miarę, gdy widział, że położenie sprawy w danej chwili tego wymaga. Łączył roztropność i rozwagę prawdziwego męża stanu. Miłość własną umiał poświęcić, nie służył własnej ale podniosłej idei, a przez to najpiękniejsze zwycięstwo odnosił nad sobą. Dla tego w życiu parlamentarnem jakkolwiek najgłośniejszy z reprezentantów polskich, w kole posłów niemieckich liczył przyjaciół, a między nimi byli tacy zasłużeni mężowie stanu jak Windhorst, Schorlemer i Virchow, którzy umieli ocenić charakter, wyjątkowe stanowisko oraz siłę moralną zasłużonego obywatela.
Po za trybuna sejmową w życiu towarzyskiem wesoły, wylany, szczery, prostotą ducha i rozumem pociągał ku sobie wszystkich. Charakteryzując pracę i stanowisko niepospolitego szermierza wielkopolskiego, można go zaiste porównać z tymi wyjątkowymi bohaterami, którzy broniąc zagrożonej twierdzy, życie swe poświęcili. Na polu walki duchowej w Wielkopolsce stał Kantak przez ćwierć wieku; walki strasznej, chociaż bez surmy bojowej, bez dział odgłosu, walki straszniejszej nad inne, bo stać w niej trzeba było bezbronnie, pod gradem jadowitych pocisków, nie zadrżeć na widok błotem obrzucanych świętości własnych, przyjmując w pierś własną ciosy sprośnego urągowiska.
W czasie dwudziestokilkoletniej walki dziejowej, stał Kantak wytrwale na trudnym posterunku podnosząc ducha narodu, dając wśród zwątpień wskazówkę wiary, jako najsilniejszych dla nas puklerzy.
Taka walka może podkopać i złamać najpotężniejsze siły, złamać, zniechęcić najodważniejszych. Kantak wytrwał do końca w twardym żywocie, zawsze jednak z pogodą na czole, z wiarą w sercu.
Właśnie w chwilach przedśmiertnej jego godziny, silniej niż kiedykolwiek zawrzały burze złowrogie i przyszły czasy prób najcięższych rozszalałego orkanu nienawiści rasowej z germanami. Kantak stał zawsze do walki gotowy z calą energią ducha, ale jego fizyczne siły, stanowczo już były podkopane. Stojąc na posterunku nie opuścił go i wowej pamiętnej sesyi sejmowej w przeddzień nieomal zgonu, dwadzieścia cztery razy wśród doby z trybuny parlamentarnej przemawiając, do reszty stargał siły. Nazajutrz rozchorowawszy się niebezpiecznie, wrócił do rodzinnego gniazda, i tu w Poznaniu zamilkły usta i jedno wielkie serce polskie, serce Kantaka przestało bić na wieki. Skonał 28 Grudnia 1886 r.
Jak żyl, tak umarł, pojednany z Bogiem, a duchem na zawsze z Wielkopolskim ludem połączony. Słusznie dziesiejszy arcybiskup poznański, a ówczesny Kantaka sejmowy kolega dr. Floryan Stablewski w mowie pogrzebowej powiedział „gdy o pokoleniu naszem w księdze rządów Bożych zapisane będzie, żeśmy się odrodzili, wtedy trwożyć się nie będziemy bo spełni się nad nami życia obietnica“ i rozradują się duchy ojców i braci naszych, oby wśród nich i duch Kantaka, rozradował się tą radością po ciężkich walkach żywota.
Niezapomną o nim kapłani przed ołtarzem, którego bronił nie zapomną o nim matki Wielkopolskie, nie zapomną ziomkowie, którzy w nim tracą niezłomnego żołnierza ducha, nie zapomną przyjaciele serdecznego brata. Zaiste niezapomną go następne pokolenia, a imię Kazimierza Kantaka świetlanem wspomnieniem po wszystkie czasy będzie błogosławione.
- ↑ Wojsko pruskie otrzymało wówczas rozkaz złamania konwencyi, zawartej z ochotnikami polskimi. Wskutek tej nagłej zmiany nastąpiły strzały, egzekucye i więzienia. Parlament frankfurcki zadekretował wcielenie Wielkopolski do rzeszy niemieckiej i usunął t. z. „linię demarkacyjną“ czyli rodzaj granicy między polską a niemiecką ludnością i ziemią. I stał się po owym czynie parlamentu fakt znamienny. O ile niedawno przedtem publicznie w szerokich kołach berlińskich rozbrzmiewały głosy o prawach polskich, tak, znów po dekrecie parlamentu z tychże samych kół posypały się głosy, sławiące «akt cywilizacyjnego dobrodziejstwa,» za jakie poczytano dekret parlamentu. Dodamy tu jeszcze, że z powodu rzeczonych wypadków, zmian i zarządzeń rządu pruskiego pojawiła się wówczas (w 1849 r.) broszura polityczna Juljana Klaczki p. t. „Die deutschen Hegemonen. Offenes Sendschreiben an Herrn Gervinus,“ pełna siły namiętnej w oburzeniu i wzgardzie, siły jak stal przeszywającej w ironii. (Przyp. Red.).