Album biograficzne zasłużonych Polaków i Polek wieku XIX/Adam Prażmowski
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Adam Prażmowski |
Pochodzenie | Album biograficzne zasłużonych Polaków i Polek wieku XIX |
Wydawca | Marya Chełmońska |
Data wyd. | 1903 |
Druk | P. Laskauer i W. Babicki |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tom drugi |
Indeks stron |
Nazwisko Adama Prażmowskiego nie jest głośne w kraju, jest wszakże zapisane w dziejach nauki. Błyszczałoby jaśniej, gdyby okoliczności lepiej Prażmowskiemu sprzyjały; żywot jego wszakże przypadł na czasy, gdy dla badań naukowych miejsca w kraju nie było, a jeżeli w warunkach tak ciężkich zdołał wzbić się nad poziom, już to daje świadectwo wysokiego uzdolnienia i wytrwałości niezmordowanej.
Adam Prażmowski urodził się w Warszawie 15 marca 1821. Ojciec jego był sędzią apelacyjnym, a wychowaniem jego domowem kierował biskup Adam Prażmowski, gorliwy krzewiciel oświaty
w kraju. Brak uniwersytetu zastępować wtedy miały dwuletnie «kursa dodatkowe» przy gimnazyum gubernialnem w Warszawie, których celem było kształcenie nauczycieli szkół średnich. Na kursach tych, mogących słabe zaledwie dać przygotowanie do zawodu naukowego, uczył się Prazmowski w r. 1837-39, a dalszą wiedzę własnej już tylko pracy zawdzięczał. Od młodości pociągała go astronomia, często przebywał w obserwatorjum, a bezzwłocznie po ukończeniu «kursów» w r. 1839, objął w niem stanowisko adjunkta młodszego. Dyrektorem obserwatorjum był wtedy jeszcze założyciel jego Armiński, adjunktem starszym Jan Baranowski; do zajęć pomocnika młodszego należało przedewszystkiem prowadzenie spostrzeżeń meteorologicznych, ale prosta ta robota obowiązkowa nie starczyła Prażmowskiemu. Spostrzeżenia meteorologiczne wtedy tylko przedstawiać mogą wartość rzetelną, gdy służące do nich termometry i barometry ściśle są wyrobione, należycie wypróbowane i porównane z przyrządami normalnemi.
Techników uzdolnionych do wyrobu przyrządów precyzyjnych nie było w Warszawie, a termometry ówczesne w ogólności były jeszcze dosyć wadliwe. Aby brak ten usunąć, Prażmowski sam zajął się wyrobem termometrów dokładnych i bez zadnej pomocy, bez wskazówek obcych, wyćwiczył się na biegłego konstruktora, nauczył się toczyć metale i szlifować soczewki. Od termometrów przeszedł do innych przyrządów mierniczych, a na żądanie komisyi spraw wewnętrznych wygotował wzorowe areometry i alkoholometry, wtedy bardzo pożądane, dawne bowiem probierze Magiera błędnie wskazywały zawartość alkoholu w wódkach, zwłaszcza mocniejszych. Zbudował nawet magnetometr i własnym tym swoim przyrządem przeprowadził w r. 1848 pomiary magnetyczne, pierwsze w Warszawie. Dochodzenie wilgotności powietrza ułatwił przez udoskonalenie psychrometru, albo raczej przez wprowadzenie podziałki ruchomej, która dozwala unikać zawiłych dosyć rachunków.
W r. 1848, gdy po śmierci Armińskiego Baranowski został dyrektorem obserwatorjum, zajął Prażmowski jego dotychczasowe stanowisko adjunkta starszego. Wtedy obserwatorjum zajęte było pracami geodezyjnemi, a znaczny w nich udział przypadł Prażmowskiemu. W r. 1846 — 1849 prowadził trójkątowanie Królestwa Polskiego, do czego należało połączenie tej sieci trójkątów z pomiarami austryackiemi i pruskiemi, a w pracach tych ujawnił taką biegłość i pomysłowość, że w r. 1852 — 53 powierzono mu dokonanie pomiarów południka na Wołyniu, Podolu i w Bessarabii. Była to praca znacznej doniosłości, stanowiła bowiem część krańcową słynnego pomiaru południka, na przestrzeni od oceanu Lodowatego aż do morza Czarnego. Olbrzymia ta robota ciągnęła się już od r. 1816 pod naczelnym kierunkiem głośnego astronoma Struvego, a Prażmowskiemu przypadł udział w ostatecznem jej wykończeniu. Sprawozdanie jego weszło w skład szczegółowego opisu pomiarów, wydanego przez Struvego, który współpracownikowi swemu nie omieszkał przytem oddać należnych pochwał za dokładność dostrzeżeń. Praca ta zjednała Prażmowskiemu uznanie u ogółu astronomów, a gdy wkrótce potem bawił w Paryżu, Leverrier, sławny dyrektor tamecznego obserwatoryum, proponował mu stanowisko obserwatora. Prażmowski wszakże nie pragnął bynajmniej rozstać się z miastem rodzinnem, nie przewidując, że za lat kilka przyjdzie mu je opuścić.
Po ukończeniu robót geodezyjnych mógł znowu Prażmowski więcej czasu poświęcić na ulubioną mu zawsze fizykę i na budowę narzędzi fizycznych. Skoro się dowiedział o urządzeniu zegara elektrycznego w Paryżu, natychmiast zbudował w obserwatorjum warszawskiem podobny zegar, który przez lat kilkanaście był czynny. Wkrótce też po pierwszych doświadczeniach Foucault’a z wahadłem, uwidoczniającem obrót osiowy ziemi, zawiesił wahadło takie w obserwatoryum, a każdy, kto je zwiedzał, miał dowód naoczny słuszności nauki Kopernika.
W tymże czasie opracował metodę oznaczania osobistych błędów obserwatorów. Rozpatrując jakiekolwiek zjawisko, przejście gwiazdy przez południk w szczególności, rozmaici obserwatorowie ujmują je niejednakowo szybko; różnice wynoszą wprawdzie tylko drobne ulamki sekundy, ale przy dostrzeżeniach ścisłych należy je zawsze mieć na uwadze, a astronom każdy winien znać swój «błąd osobisty». Prażmowski użył tu do pomocy przyrządu elektrycznego, który wybija ściśle chwilę przejścia gwiazdy, a astronom, zestawiając własne dostrzeżenia z notowaniami prądu, błąd swój ocenia i może go z dalszych swych obserwacyj wytracać. Wtedy astronomowie nie przywykli jeszcze, jak obecnie, do usług prądu elektrycznego, a metoda Prażmowskiego, przedstawiona przez Leverriera akademii nauk w Paryżu 1854, okazała się jej bardzo pomocną.
Najważniejsze wszakże odkrycie astronomiczne Prażmowskiego tyczy się natury słońca. Panował wówczas w nauce powszechnie pogląd, że bryła słoneczna posiada jądro ciemne i zimne, otoczone powłoką jaśniejszą, rozsyłającą własne światło. Jakkolwiek niedorzeczność fizyczna tej teoryi coraz widoczniejszą się stawała, trzymano się jej uporczywie, tą bowiem tylko drogą umiano zdać sobie sprawę z osobliwego zjawiska plam ciemnych na słońcu, które pojmowano, jako przerwy, występujące w jasnej powłoce i odsłaniające nam widok ciemnej powierzchni wnętrza bryły słonecznej. Dnia 28 lipca 1851 r. przypadało zaćmienie całkowite słońca, a pas całkowitości biegł przez Królestwo Polskie i obejmował Warszawę; zjawisko to, zawsze uderzające, obserwował Prażmowski w Wysokiem Mazowieckiem, które przedstawiało warunki najkorzystniejsze do dostrzeżeń, znajdowało się bowiem na linii środkowej pasa, przez zaćmienie całkowite zajętego. Wtedy, rozpatrując koronę słoneczną, rozpostartą dokoła ciemnej tarczy księżyca, powziął Prażmowski plan przyszłego jej badania i uchwycił drogę, któraby dozwoliła rozstrzygnąć, czy teorya Herschla jest słuszna. Jeżeli bowiem fotosfera słoneczna rzeczywiście samodzielnym jaśnieje blaskiem, rozsyłać winna światło niezmienione, naturalne; jeżeli zaś, przeciwnie, wnętrze słońca jest bryłą rozpaloną i świecącą, a powłoka słoneczna, której warstwy najwyższe ukazują się nam podczas zaćmienia całkowitego, odrzuca tylko promienie odbite, to promienie te winny być spolaryzowane, co poznać można za pośrednictwem przyrządów odpowiednich. Sposobność do przeprowadzenia tych badań nastręczyło Prażmowskiemu dopiero zaćmienie dnia 18 lipca 1860 roku, które obserwował w Briviesco, w Hiszpanii. Za pomocą lunety, wewnątrz której osadzony był polaryzator, przekonał się wtedy niewątpliwie, że światło korony słonecznej jest spolaryzowane. Atmosfera zatem słońca nadsyła nam promienie odbite, samo tedy jądro słoneczne, skąd promienie te pochodzą, nie może być bryłą ciemną, jak utrzymywała teorya Herschla, ale jest niewątpliwie rozpalone silniej, aniżeli otaczająca je atmosfera. Było to więc dla astronomii odkrycie znacznej doniosłości, a jeżeli historya nauki nie uwzględnia go teraz należycie, to dlatego tylko, że w tym samym właśnie czasie wystapila analiza spektralna, która, potwierdzając spostrzeżenia Prażmowskiego, nastręczyła metody dogodniejszego i rozleglejszego badania natury słońca.
Po powrocie do kraju czekały go już obowiązki nowe; nie porzucając bowiem stanowiska w obserwatoryum, objął katedrę fizyki w ówczesnej Akademii Lekarskiej. Zbliżało go to ściślej do nauki, której dotąd dorywczo tylko służył, a obszar tej działalności miał się niebawem powiększyć, gdy w r. 1862 Akademia Lekarska wcielona została do Szkoły Głównej. Prażmowski pracował gorliwie nad uporządkowaniem gabinetu fizycznego, sprowadzał i sam budował przyrządy, ale wykłady w nowej wszechnicy prowadził przez pół roku zaledwie; w roku 1863 opuścił Warszawę i już do kraju nie wrócił.
Osiadł w Paryżu, a co było dla niego niegdyś rozrywką tylko, stało się teraz podstawą jego bytu, znalazł bowiem utrzymanie ze szlifowania szkieł optycznych. Wstąpił jako pracownik do słynnego zakładu optycznego Hartnacka, ale po kilku latach został jego wspólnikiem, a gdy po wybuchu wojny francusko-niemieckiej w roku 1870 Hartnack przeniósł się do Potsdamu, Prażmowski objął na własność paryski jego zakład, który pod zmienioną firmą godnie utrzymał dawny swój rozgłos; nowy jego posiadacz wprowadził znaczne ulepszenia w budowie lunet, a w szczególności udoskonalił sposoby szlifowania soczewek oraz metody sprawdzania ich dokładności.
Zawód praktyczny nie pochłonął wszakże Prażmowskiego i nie oderwał go od badań naukowych, których rezultaty znajdujemy w rozprawach, złożonych akademii nauk w Paryżu i ogłoszonych w jej sprawozdaniach. Tyczą się one widma komety Brorsena (1868), polaryzacyi światła komet i kwestyi ich budowy fizycznej (1881), achromatyzmu chemicznego (1874). W tychże sprawozdaniach opisał Prażmowski udoskonalony przez siebie sacharymetr optyczny (1873), oraz helioskop (1874), a w »Rocznikach chemii i fizyki» nowy pryzmat polaryzacyjny.
Zdala od kraju łączność z rodakami utrzymywał ciągle; gdy w r. 1870 zawiązało się w Paryżu Towarzystwo nauk ścisłych, Prażmowski został czynnym jego członkiem, a w r. 1880, po śmierci Działyńskiego, który był fundatorem towarzystwa, Prażmowskiemu przypadło stanowisko prezesa; obowiązki te pełnił gorliwie aż do końca, dla braku bowiem środków towarzystwo rozwiązało się w r. 1882.
Tak pracowity i płodny żywot zakończył Adam Prażmowski d. 5 lutego 1885 r., a w pogrzebie jego wzięły udział deputacye obserwatoryum paryskiego i rządu francuskiego, oddając hołd zasługom znakomitego cudzoziemca. Gdy zważymy, wśród jakich trudności i przeszkód działać mu wypadło, to, co zrobił, podziwu staje się godnem.