Album biograficzne zasłużonych Polaków i Polek wieku XIX/Tymon Zaborowski
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Tymon Zaborowski |
Pochodzenie | Album biograficzne zasłużonych Polaków i Polek wieku XIX |
Wydawca | Marya Chełmońska |
Data wyd. | 1901 |
Druk | P. Laskauer i W. Babicki |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tom pierwszy |
Indeks stron |
Zaborowskiego zaliczyć można do szeregu poetów z pierwszej ćwierci XIX wieku, których należy postawić na przełomie pomiędzy dwoma kierunkami naszej literatury: zatęchłym, strupieszałym, broniącym się tylko siłą wiekowej tradycyi klasycyzmem i młodym, ufnym w swe siły, poszukującym dróg nowych romantyzmem. Należał on do tego pokolenia, które wydało Reklewskiego, Brodzińskich, Morawskiego, wogóle ludzi na rozdrożu, ludzi, których romantyzm zaskoczył znienacka, nie odwiódł w zupełności od maniery klasycznej, ale też i na umysłowości ich zostawił ślady niestarte. «Wieszcz Miodoboru,» jak nazywali Zaborowskiego współcześni, ujrzał światło dzienne we wsi Liczkowcach nad Zbruczem, u samego podnóża gór Miodoborskich, urodzony z Józefa i Julianny Zaborowskich.
Otrzymawszy początkowe wykształcenie w domu, potem uczył się w jednej ze średnich szkół we Lwowie; niewiele tam jednak skorzystał wobec fatalnego systemu wykładowego, jaki w szkołach ówczesnych galicyjskich panował. Jak współczesny mu Kazimierz Brodziński, darmo ślęczał nad niemieckiemi książkami, bez żadnego pożytku dla głowy, a tem mniej dla serca.
Widząc bezowocność tej nauki, rodzice oddali go do słynnej szkoły krzemienieckiej, która pod rozumnemi rządami Czackiego dosięgała wówczas swego zenitu. Tu dopiero rozwinęły się zdolności młodego poety, tu zbliżył się do kilku przyjaciół kolegów, których imiona miały się potem pochlebnie zapisać w naszej literaturze i wespół z którymi miał się puścić wkrótce na burzliwe fale pracy piśmienniczej.
I puścił się. Po ukończeniu szkół zamieszkał w Warszawie, prowadząc przy współpracownictwie kolegów-krzemieńczan organ literacki p. t. Ćwiczenia naukowe; sam Zaborowski, i wszyscy współpracownicy «Ćwiczeń» byli to klasycy najczystszej wody; taki też był kierunek nowego czasopisma. Sam redaktor w wielu artykułach gromił wszelakie inowacye w wersyfikacyi i stylu, trzymajac się uporczywie dawnych formułek; tak n. p. w studyum O zewnętrznej budowie wiersza polskiego powstawał przeciw rymom męskim i wierszom miarowym.
Dwulecie pobytu w Warszawie (1817—1819) było najważniejszą epoką życia i działalności Zaborowskiego. Tu znajdował się on u samego źródła życia umysłowego i ruchu literackiego, u samego wstępu do nowej epoki, tu zaprawił się do pióra, tu wyrobi w sobie gusty i upodobania pseudoklasyka.
Rok 1820, w którym Zaborowski, pożegnawszy Warszawę, zamieszkał w rodzinnej wiosce, jest punktem zwrotnym w życiu naszego poety. Młodzieńcze utwory Mickiewicza (nie mówiąc już o romantykach zachodniej Europy), nie mogły nie oddziałać na wyobraźnię równego mu wiekiem «wieszcza Miodoboru» i zachwiały w nim wiarę i przywiązanie do dotychczasowych ideałów.
Do tego zwrotu przyczyniła się kontemplacya pięknej górskiej przyrody, której poczucie miał wysoko rozwinięte, miłując ją szczerze i prawdziwie, a także zapewne i nieszczęśliwa miłość do jakiejś osoby nierównej mu stanem majątkowym, z którą rodzice nie pozwolili mu się ożenić. Stąd rozpacz i ból długotrwały, stąd smutek niezmierny, który poeta wylewa w korespondencyi z serdecznymi przyjaciółmi.
Nie sądzonem było naszemu poecie przeżyć swej straty; dnia 20 marca 1828 roku utonął w Zbruczu, do grobu unosząc z soba swą boleść i serce złamane.
Pierwsze próby literackie Zaborowskiego datują się jeszcze z czasów krzemienieckich; wtenczas już ułożył poemat w kilku pieśniach p. t. Klub piśmienniczy, dotychczas nie drukowany
W Warszawie, jako szanujący się klasyk, zaczął od przekładu wierszem tragedyi Woltera p. t. Tankred, która nawet kilkakrotnie była przedstawiona na scenie warszawskiej i przyjęta nader życzliwie, pomimo pewnych niedokładności, które odczuwali już współcześni.
Oryginalnym utworem Zaborowskiego, który zapewnił mu wielką wziętość w kołach warszawskiej publiczności, był poemat pseudoklasyczny p. t. Bolesław Chrobry, czyli zdobycie Kijowa, zwany także Boleslaida, nieodrodne dziecię teoryi Boileau, z licznej rodziny płodów, okrytych smutną sławą śmieszności, jak Stanislaida niezapomnianej pamięci Molskiego, lub Jagiellonida D. B. Tomaszewskiego.
Boleslaida (drukowana tylko urywkami w Ćwiczeniach naukowych i w innych czasopismach) niewiele jest lepszą od wyżej wspomnianych elukubracyi. Treść do niej autor wziął z «Historyi» Naruszewicza, niewolniczo idąc za źródłem dodał tylko pierwiastek fantastyczny znowu według recepty pseudoklasycznej: spłowiałe maryonetki Parnasu, Olimpu i Hadesu, które nawet w takim, najlepszym z tego rodzaju utworów, jak Stefan Czarniecki Kajetana Koźmiana, nużą niewymownie czytelnika.
Niezaprzeczonym dowodem wierności, jaką zachował Zaborowski względem obozu klasycznego, jest jego wiersz dydaktyczny p. t. Parnas w śnie drukowany w Tygodniku polskim i zagranicznym w r. 1818. Autor we śnie widzi się przeniesionym na Parnas, na którym spotyka przedniejsze duchy XVIII wieku w literaturze francuskiej i naszej.
Jak Wergili Danta, tak naszego poetę Wolter oprowadza po «Parnasie nowożytnym» (starożytnego nie czuli już poeci pseudo-klasyczni) i pokazuje wszystko godne widzenia: więc grotę «Krebiliona ponurego», więc trzy wyniosłe góry: Kornela, Rasyna i Woltera samego, gdzie poeta doznaje zaszczytu oglądania duchów tych koryfeuszów poezyi dramatycznej francuskiej, otoczonych tłumem stworzonych przez nich postaci, więc wesołego Moliera, srogiego Boala, dobrego Lafontena bez żadnych przymusów (!), Kinolta śpiewliwego i obudwu Rusów.»
Wreszcie dostają się nasi wędrowcy na wierzchołek polskiego Parnasu; tu Zaborowski kreśli szereg sylwetek polskich autorów tak zmarłych, jak nawet żyjących, sylwetek mniej lub więcej pochlebnych; przewijają się tedy tłumem: Krasicki, Szymanowski, Dmochowski, Kniaźnin, Trembecki, Karpiński, C. Godebski, dalej J. U. Niemcewicz, K. Koźmian, Fr. Wężyk, L. Osiński, A. Feliński; o dawniejszych pisarzach ani słowa!
Wiersz kończy się przemową Woltera, który zachęca naszego poetę, a wraz z nim i innych do naśladowania tych «wielkich wzorów» i «pięknych przykładów.» Wtem poeta budzi się — to wszystko było tylko snem, wprawdzie jak na sen, nader trzeźwym i mało fantastycznym.
Ten wiersz najlepiej, najwymowniej świadczy, jakim Zaborowski hołdował zasadom pierwszej połowie swego życia.
Wiemy już, jaki przewrót w wyobrażeniach poety dokonał się wkrótce; jakie przyczyny go spowodowały. Że jednak z dawnym kierunkiem stanowczo nie zerwał, tego dowodzi jego praca nad wykończeniem Bolesława Chrobrego, stworzenie nowych do niego epizodów, jak np. Bojan, trzymany w dawnej manierze sentymentalnej.
Świadczą o tem również jego dramaty pseudo-klasyczne, jak np. Umwit (1823), tragedya, osnuta na tle walki chrystyanizmu z prastaremi wierzeniami pogańskiemi Słowian w czasach «ciemnoty pogańskiej.» Bohaterem jest Umwit, arcykapłan pogański, wchodzący w ciężką kolizyę z własnym synem Jermilim, który dziecięciem zabrany przez chrzescian i wśród nich wychowany, jest gorliwym wyznawcą krzyża.
Węzeł dramatyczny plącze się jeszcze bardziej przez miłość Jermilego do Leliny, córki księcia Mistywoja, którego Umwit przez zamach stanu chce stracić z tronu, osadzając na nim rycerza Stybora; aby uprawomocnić ten gwałt, Umwit zmusza Lelinę do oddania ręki Styborowi. Akcyę rozwiązuje przybycie wojsk chrześciańskich pod wodzą Cydebora, brata Mieczysława.
Rzecz — bez psychologii, bez charakterów, bez akcyi skupionej i zaciekawiającej, słabo zbudowana, ze sztucznem rozcięciem węzła dramatycznego w końcu, — nie dorzuca ani jednego listka do chwały poety
Jeszcze słabszym jest dramat niby historyczny p. t. Bohdan Chmielnicki, tem tylko chyba wyróżniający się, że przedstawia w niepochlebnenm świetle polaków (1823 r.).
Rok następny przyniósł nam ostatni ze znanych dramatów Zaborowskiego p. t. Tajemmica, czyli Borys i Mitwiana, osnuty na wątku dziejowym: niezgody pomiędzy braćmi Swiętopełkiem, Jarosławem i Borysem, synami W. Ks. Włodzimierza. Akcyę urozmaica niezbędny w tragedyi pseudoklasycznej pierwiastek erotyczny: miłość Borysa do Mitwiany, córki Boleslawa Chrobrego.
O wszystkich tych dramatach jedno można powiedzieć: sklecone na modłę Kornelowską, ale bez talentu Kornela, bez należytego przygotowania historycznego, nie mogą być zaliczone do najlepszych utworów Zaborowskiego: brak ścisłości dziejowej walczy w nich o lepsze z brakiem ścisłości psychologicznej. Czasem tylko zdarzają się autorowi sceny, bardziej przemawiające do serca, resztę zagłuszają górne i bezduszne frazesy.
Nowy kierunek literacki odbił się w drobniejszych utworach Zaborowskiego z tej epoki, swym tonem sentymentalnym przypominających pokrewne im duchem poezye Brodzińskiego; są to utwory po większej częeści okolicznościowe lub też miłosne; poeta wylewa w nich wezbrane uczucie, któremu na zewnątrz wylać się nie było wolno.
Że zaczął się skłaniać na strone romantyzmu, o tem świadczą dwa przeklady z Goethego, między innemi i słynnej pieśni Mignony, tak po mistrzowsku oddanej przez Mickiewicza; świadczą wiersze na cześć Byrona, którego nazywa «Homerem północy; świadczą wreszcie najlepsze z calego dobytku literackiego naszego poety Dumy podolskie za czasów panowania tureckiego (1823), na których znać wpływ wyraźny Piesni irlandzkich T. Moora; nazwaliśmy je najlepszemi ze wszystkich utworów Zaborowskiego, gdyż nigdzie uczucie nie brzmi tak szczerze, tak donośnie czysto, jak w tych dumach.
Nie do pierwszych duchów należał Zaborowski, nie był obdarzony wielką siłą talentu, za życia nie doczekał się popularności, a po śmierci uległ zapomnieniu. W każdym bądź razie należy się przedwcześnie zgasłemu a sympatycznemu młodzieńcowi cieple wspomnienie w dziejach tej przełomowej chwili w naszej literaturze.