Po nad Świętą rzeką, na wysokim stosie,
Kukowojta ciało Ligussoni palą,
I pieśni śpiéwają, a mieczem młodzieńcy
Od ciała złe duchy krzycząc odpędzają.
I na stos mu kładą — ogary lubione,
Siwego sokoła i konia Żmudzina,
I łuk z rogu gięty, i czaszę złocistą,
I ostatnią żonę, i żonę najdroższą,
I na stos mu kładą — biały miecz z za morza,
Szczyt skórą okryty, a złotem nabity,
I pieśni śpiéwają i ducha żegnają,
A pieśń jęki głuszą, żałobnemi śpiéwy,
Kobiéty, puściwszy na wiatr złote włosy,
Płaczliwie zawodzą — aż za trzecią puszczą
Widać dymy stosu, słychać jęk i płacze.
I syn smutny stoi, Uten w czarnym szłyku;
Spuścił sokoł młody ciężką smutkiem głowę,
Ręce silne złamał, oczy w łzach pływają.
A łzy to po ojcu; — nie wstyd ich, bo święte,
Świętsze niż ofiary krople krwi czerwone.
— Cóż ja teraz młody, woła, pocznę z sobą!
Żmudź wrogi dokoła pasem otoczyli;
Niéma ciebie, ojcze! Idziesz z białym mieczem
Z Murgami na wozach gonić się ognistych,
Kunkietojów słuchać nieśmiertelnych pieśni;
Niéma, ojcze, ciebie, i Żemajtys płacze,
Włosy rozpuściła, oczy potopiła,
Ręce załamała, stoi we łzach cała. —
I płakał tak rzewnie; Kapłani nócili,
A sokoł się biały nad stosem unosił,
I ganiał wróblęta z krzewów wystraszone.
I rzekł mu Ewarte — Patrz, Utenie młody,
Jeden sokoł tylko, a walczy ze zgrają,
Przed jednym sokołem sta wróbli pierzchają. —
I w serce Utena odwaga popłynie.
Miecz mu zadrżał biały od gorącéj dłoni.
Aż ojca spalili i tryznę sprawili,
I kości schowali po nad Świętą rzeką,
Na górze wysokiéj, na zielonym gaju,
Z kamienia na wierzchu zmarłego postawę
Wykuli i wbili, a lud mu się modli,
I po dziś dzień miejsce Kukowojczys zowie.
A Uten szedł z mieczem wojować z Niemcami,
Ale stal ich twarda miękkiéj piersi broni.
Pałka się litewska o zbroję rozbiła,
A Niemcy u Dźwiny nowy gród stroili,
I codzień to głębiéj na Żmudzi gościli.
Wojował ich Uten i nie dał im rady,
Ustępować musiał przed silne sąsiady,
Aż Niemiec zuchwały w Żmudź zapuścił konie,
I pasał swe stada na Żmudzkim zagonie,
I pił z Świętéj rzeki brudną wargą wodę,
I krwią drogi znaczył, wytykał krzyżami,
Aż Utenu tylko dwa zamki zostało,
Dwa zameczki małe na puściznę całą.
Lud jęczał w niewoli i gryzł swoje pęta,
I czekał, i wzdychał do Żemajtys Bogów.
Uten głowę zwiesił, siedział u ogniska,
I patrzał na ogień, jakby na stos własny;
I miecz mu zardzewiał, a nie śmiał do ręki
Wziąść i pójść na wojnę z Niemcami wojować.
Oj często sokoła wróble oskakują,
Póki siedzi w gniezdzie, nad gniazdem wzlatują,
I szydząc świergocą, w oczy zaglądają; —
Ale rozpuść skrzydła, o biały sokole! —
Pójdą wróble stadem na dalekie pole,
Nie zajrzą do gniazda, walki nie wydadzą. —
Tak powstał i Uten, z ostatniego grodu
Wyleciał z rozpaczą, po nad Dźwiny brzegi
Biegł na koniu białym z Bojary wiernemi,
A przed nim pierzchały Knechtów liczne stada,
Jak wróble pierzchają przed białym sokołem,
Jak biegą zające przed czarnym ogarem.
Poszedł Uten z mieczem, ciął Niemców, i krzyże,
I zamki popalił, załogi wymorzył,
I wyrzezał Knechtów, wypalił na stosach;
I Żemajtys znowu kosy zaplatała,
W wianek się zielony do niego ubrała,
I znowu śpiewali w Kiemach pieśń wesołą,
A Uten na Żmudzi szczęśliwie panował,
Gród założył nowy nad jeziora brzegiem,
A Niemiec w swéj norze siedział przelękniony,
I na świat już biały nie pokazał głowy. —
Skan zawiera grafikę.
Kunigas Trojnacie! tyś białym sokołem,
Go nad Litwą z Żmudzią powiéwasz skrzydłami,
Ty siedzisz na gniezdzie, a wróble świergocą,
Ty siedzisz i słuchasz; lecz rozpuść swe skrzydła,
Pierzchnie tłum przed tobą, zadymią ołtarze,
I Niemiec na stosie ofiarą zgoreje,
I duchy się ojców we Wschodniéj krainie
Z syna rozradują i sił mu dodadzą.
O Kniaziu Trojnacie! tyś Żmudzi sokołem;
Uderz w białe skrzydła, leć nad Litwę starą,
Znów Litwa warkocze zaplecie wesoła,
I w zielony wianek białą skroń ustroi;
I Bojary głowę szłykami nakryją,
I panem nad Litwą całą cię ogłoszą.
O Kniaziu Trojnacie! po co na twém gniezdzie
Śpisz lata tak długie, mieczu rdzewiéć dawasz?
Czas tobie poleciéć, czas już krew przeléwać.
O Kniaziu! nie słyszysz łzów i narzekania;
Bogi same znaki do boju ci dają,
Ziemia się zatrzęsła, Udegita stary,
Złoty miecz na jasném wywiesił ci niebie,
Co nocy promiennym miga ci warkoczem
I do walki wzywa, walkę przepowiada.
Na zamki krzyżackie piorun bije Boży.
Próżno swoim Bogóm ofiary składają,
Własne Niemców Bogi prośb ich nie słuchają.
O Kniaziu Trojnacie! dość tobie spoczynku,
Dość już rdzy na mieczu, dość łez na téj ziemi,
Rozpuść białe skrzydła, broń twojego ludu.
O Kniaziu Trojnacie! nie słyszysz jak huka
Nad Krzyżaków zamkiem Pełeda wśród nocy,
Kukułki kukają, kruki czarném stadem
Krążą nad murami, śmierć im wróżą rychłą.
Weź za miecz twój biały, zapal wojny stosy,
I lud twój powstanie, pobieży za tobą,
I trupy krwawemi pomścisz Bogi twoje.