Malborskie wieże na niebie czerniały,
Słońce świeciło. Witold piersią całą
Odetchnął; spójrzał na zamkowe ściany.
— Bądź mi zdrów, Mistrzu! niewolo Zakonu!
Kłamstwo tak długie, upokorzeń tyle!
Przecież się z wami rozstanę na wieki,
I Litwa moja! jam na Wilnie Panem!
Krwią-m się dowalczył serca u Jagiełły.
O! gdyby prędzéj usiąść na stolicy,
I cienióm ojca położyć na grobie
Czapkę Xiążęcą i miecz mój skrwawiony! —
— Do Metemburga! — zawołał czeladzi. —
Wy jedźcie z Xiężną i posły Ruskiemi.
Moi zostaną. — Gdzie Witold prowadzi?
Na Ritterwerder. Serce już mu bije,
By pomścić swoich na Zakonie dzieci.
On nie zapomniał niemowląt potrutych! —
— Na Ritterwerder! — Pod wrota podchodzi,
Trąbką zaśpiewa. Trąbka to im znana.
Dwa lata Witold był gościem Zakonu.
Więc most spuszczają. On do zamku wpada,
Ale nie gościem, wrogiem leci wściekłym.
— W pień ciąć załogę! — na swoich zakrzyknął.
Litwa się wali na bezbronnych braci.
Pełen podwórzec rannych i zabitych.
Co żyje, w zamku komnaty ubiega.
Jedni się chronią, drudzy prą za niemi.
Na cztéry rogi pali się budowa.
Mnichów wywlekli na brzeg Niemna, wiążą
Kamień u szyi, i w Litewskich wodach
Topią! Za chwilę nic nie pozostało.
Wzgórze i zgliszcze! kupa tylko kości!
A Niemen płynie, jak płynął od wieka,
Choć w sine głębie sto trupów upadło!
Dwa dni, dwie nocy leci bez oddechu
Witold, po drodze woła lud do siebie,
Na Zakon jątrzy, podburza, wywodzi.
Wtém zbieg, niewolnik, za wojskiem przypada.
— Krzyżacy gonią! — Gonią! — Witold woła. —
— Za tobą, Kniaziu! — On wojsko rozkłada;
Sam w lesie ciemnym ze swemi zasiada,
Gdzie błotem wązka ścieżka się przesuwa,
Długa a ciemna; z obu stron sosnowe
Stare się wznoszą Litewskie olbrzymy;
I strumień wije, ziemię rwąc głęboko;
A trzęsawiska, zielonemi trawy
I żółtem kwieciem ukryte, tak śmieją,
Jak śmieją usta fałszywego człeka!
Wpośród nich olchy i dęby wyrosły,
Między sosnami blady liść wyniosły;
Z drzewa ściętego pomost środkiem słany
Groblą się długą wciąż boru wywija.
Z obu stron grobli Witold się zasadził,
Drzewa podcina, odwróty zamyka,
Przód im odsłania i czeka w milczeniu.
Aż tentent kopyt słychać w oddaleniu.
Znać z ciężkich kroków, że Krzyżackie konie
Żelazem zbrojnych w pole braci niosą.
Zmrok pada. Komtur w las puszczać rozkaże.
Lecz ledwie w lesie — drzewa chwiać poczęły,
Grad strzał się sypie, z tyłu ludzie zbrojni,
Z przodu sam Witold naciera na braci.
Padają rzędem, jak sznurem ciągnęli,
Biegą ich konie, a Litwa zwycięzka,
Z okrzykiem: Łado! walki dokonywa,
I krwią się Niemców nasyca szczęśliwa.
W zamkowym kościele
Śpiew wielki, zwycięzki o sklepienia bije, Wieją w podwórcu chorągwie Litewskie,
Na wyższym grodzie wiater pogoń wzdyma. Otwarte bramy, Domy otwarte, Lud na ulice Płynie ściśnięty, Całą zalega Świętą dolinę.
Skan zawiera grafikę.
Nie pogrzeb, nie stosy;
Weselny to obrzęd, obrzęd to radośny. Dzwony się z wieży odzywają tłumnie, A głos im ludu wtóruje do śpiewu, I światła płoną, Kadzidła dymią. Andrzéj Wasiło Stał u ołtarza, Witold na tronie Siedzi wysokim.
Pod dachem złocistym
Jagiełło z Jadwigą, w złotogłów przybrani, W koronach, z berły stanęli w milczeniu; Dokoła Polscy cisną się Panowie. Litwa zdumiała
Kościoł napełnia; A na ołtarzu, Kędy niedawno Znicz płonął stary, Kapłan mszą śpiewa.
Potém wziął z ołtarza
Koronę Xiążęcą, perłami naszytą, Laskę Xiążęcą, biały miecz błyszczący, I świat, zbawienia uwieńczony znakiem. Witold poklęka, Głowę pochylił; I starca ręka Na jego skronie Koronę kładnie Z błogosławieństwem.
Na jego ramiona
Płaszcz rzucą szkarłatny, a w ręce Marszałek Miecz nagi daje, z słowy poważnemi: — Oto miecz władzy nad ludami twemi. Karaj nas, Panie! Bądź sprawiedliwy; A miłosierdzie Niech w sercu twojém Srogość hamuje, Karę łagodzi! —
A potém mu laskę
Podają złocistą, i drugi mu rzecze: — Panie! to godło łaski i pokoju. Miecz niech na obce służy ci narody. Nas rządź tą laską, Sercem rządź twojém, Słowem pokoju, Łaski twéj słowem. Więcéj łagodność Sprawi, niż bojaźń. —
Siadł Witold na tronie.
I idą Litwini składać mu przysięgę; Klękają, ręce pokładli na xięgę, Służyć mu wiernie zaklęli do zgonu. Witold spoziera Dumnie dokoła, Berło podnosi, Wstrząsa koroną, Mieczem w powietrzu Zamachnął jasnym.
I ozwą się śpiewy
Zwycięzkie, wesołe, o kościoł odbiją. Powstał Jagiełło, powstała Królowa. Dzwony się w mieście z wszystkich wież ozwały. A Witold w duszy Rzekł dumnie swojéj:
— Jam Pan nad Litwą, Jam Pan nad wami! Schylcie mi czoła, Pokłoń się, ziemio! —
A Litwa się cała
Przed Panem pokłania; i ludy jéj klękły; Puszcze szumiały, rzeki zamruczały, Kwiaty w dolinach pochyliły głowy. Z morza do morza Zadrżała ziemia, Góry schyliły, Doliny wstrzęsły, Ojcowskie duchy W dłonie plasnęły.