Anielka w szkole/Do szkoły
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Anielka w szkole |
Podtytuł | Powieść dla panienek |
Data wyd. | 1934 |
Druk | Drukarnia „Rekord” |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cała powieść |
Indeks stron |
Pączki na drzewach pękają jeden po drugim i drzewiny pokrywają się wkrótce świeżutkiem młodem kwieciem.
— Liri-li-hi-hi, — śpiewa w gałęziach kos.
Pliszka skacze wesoło z kamienia na kamień i kręci beztrosko długim swym ogonkiem. Potem nagle unosi się w górę i odlatuje.
Dwie dziewczynki biegną szybko przed siebie. Sukienki ich powiewają na wietrze. To Anielka i Cesia. Każda z nich dźwiga pod pachą szyfrową tabliczkę i linijkę. Pragną wymyć swe tabliczki, bo w poniedziałek mają po raz pierwszy pójść do szkoły.
— Tutaj jest ładniejszy piasek, — woła Anielka i siada na dużym kamieniu. Wyciąga kolorową szmatkę z kieszeni i przedziera ją na dwie części. — Jednym kawałkiem będę myła, a drugim wytrę na sucho, — woła z zadowoleniem.
Obydwie dziewczynki maczają swe szmatki w strumyku. Nabierają potem na szmatki białego piasku i zawzięcie szorują ramki tabliczek. Przyklękły nawet w tym celu na ziemi.
— Moja tabliczka będzie cudna! — raduje się Cesia. — Nikt się nie domyśli, że nie mam nowej.
— Mnie tam wcale na nowej nie zależy, — odpowiada Anielka — ramka u mojej tabliczki jest zupełnie biała, mamusia przewlecze mi nowy sznurek i dokupi nową gąbkę. Spójrz, jak tabliczka doskonale wygląda!
— Ach, ale linje zupełnie się zatarły! — zwraca uwagę Cesia, przeciągając dłonią po tabliczce przyjaciółki. — Pan nauczyciel gniewa się, jak ktoś na tabliczce nie ma linij, bo przecież bez linij nie można dobrze pisać.
Anielka ze zdziwieniem przygląda się tabliczce.
— A przecież brat mój na niej pisał, — tłumaczy.
— Tak, ale Romek jest duży, — szepcze Cesia. — Uczniowie pierwszej klasy koniecznie muszą mieć linje na tabliczkach.
Anielka zamyśla się na chwilę, poczem wybucha śmiechem.
— Wiesz dokąd pójdę? Pójdę do Wojtka, on wszystko umie. Napewno zrobi mi nowe linje na tabliczce i ładniejsze jeszcze od twoich.
Cesia spogląda na swoją tabliczkę. To byłoby trochę przykre, ale Anielka już jej zarzuca ramiona na szyję i mówi czule.
— Wiesz, Cechno, pójdziemy razem do Wojtka. On i tobie nowe linje zrobi i będziemy miały jednakowe tabliczki, dobrze?
Cesia potakuje skinieniem główki.
— Mam także dostać śliczny piórnik od brata, — mówi po chwili. — A później kupię sobie w sklepie całą paczkę szyferków, ale wezmę takie w kolorowym papierze.
— Ja także kupię szyferki, — zapala się Anielka. — Umyjmy prędko tabliczki i chodźmy.
Dziewczynki zabierają się znowu do pracy, biegając od tabliczek do strumyka i z powrotem.
— Wytrę jeszcze ramy, — woła Anielka.
— Ja także; białe są, jak śnieg, — odpowiada Cesia.
— Trzeba umyć linijki, ale to nie takie łatwe, bo strasznie dużo na nich kleksów atramentowych!
Tak gawędzą ze sobą dziewczynki, a słońce uśmiecha się do nich przyjaźnie.
— Gotowe, — oświadcza wreszcie Anielka i z błyszczącą tabliczką biegnie przez łąkę.
— Zaczekaj na mnie przy źródełku, — woła za nią Cesia — wezmę tylko z domu dziesiątkę na szyferki.
Uśmiechnęły się do siebie i Cesia popędziła do domu.