Antimonachomachia/Pieśń II

<<< Dane tekstu >>>
Autor Ignacy Krasicki
Tytuł Dzieła Krasickiego
Podtytuł Antimonachomachia
Wydawca U Barbezata
Data wyd. 1830
Miejsce wyd. Paryż
Źródło skany na Commons
Indeks stron
PIEŚŃ II.


Honorat krzykiem i narzekaniem wzrusza cały klasztor: wpada do biblioteki i cztery pulpity xiąg przewraca. Potem długie rozwodzi skargi, na które bibliotekarz odpowiada.


Jak chmura, co grom po polach roznosi,
Obiegł Honorat wszystkie kurytarze,
Wszędzie wiadomość nieszczęśliwą głosi,
Wszędzie o wszczętym znać daje pożarze.
O zemstę wszystkich nalega i prosi,
Niechaj to dzieło i autora skarze.
«Kupcie się! woła ku wspólnej odsieczy!
«Kupcie się bronić pospolitej rzeczy!»

Na taki odgłos, jak piorunem tknięte
Tłumy się braci ze wszystkich stron śpieszą:
Rzucają prace i zabawy święte,
A coraz większą gromadząc się rzeszą,
Tam idą, kędy żale rozpoczęte
Wynurzał starzec: wzmagają i cieszą.
Próżne starania! Honorat się trwoży,
Im bardziej miękczą, tym zjadlej się sroży.

Tak łań po puszczach dzikich obłąkana
Z płodem, którego pilnie dotąd strzegła,
Nagłym łoskotem myśliwców zmięszana,
Z miejsc się porywa, na których obległa:
Próżno ucieka, wkoło opasana,
Unosząc życie, choć płodu odbiegła,
Chociaż rąk uszła, i buja po lesie,
Tkwi grot śmiertelny, który z sobą niesie.

Wrzask, krzyk, hałasy: ni prośbą, ni sporem
Nie da się starzec ubłagać rozjadły,
Zajęty cały zakonnym honorem.
Gdzież się zdrożności nasze nie zakradły?
Pędzi, xięgarni drzwi zastał otworem,
Tam wpadł, strwożone braty za nim wpadły.
Jednym zamachem starzec nieużyty,
Wywrócił cztery xiąg pełne pulpity.

O ty wszech rzeczy płodnej rodzicielki
Dzielny tłumaczu, i w lewą i w prawą;
Którego wielbić musi człowiek wszelki,
Ty, coś jest świata nauką, zabawą,
Perło pisarzów, o Albercie wielki!
Coś tajemnice objawiał tak żwawo,
Uczczenia godny; nieuszanowany,
Spadłeś pod szafę z twojemi kompany.

Wielki Tostacie! ty, coś znamienicie
Pisał o wszystkiem, o czem pisać można,
Nie osiedziałeś się na twym pulpicie,
Złość cię zrzuciła, ale złość pobożna;
Poznał cię starzec, zapłakał obficie,
Twym spadkiem myśl się powiększyła trwożna.
A gdy się coraz wzmaga i rozżarza,
Tak z płaczem mówił do biblotekarza:

«Nie tylko ludziom i xięgom uwłacza
«Bezbożnik, co się uwziął na zakony.
«Co winien Tostat, że mu nie przebacza?
«Co winien Alfons, ów król uwielbiony?
«Zuchwalec śmiało grzeszy i wykracza,
«Kroniki nawet dotknął zaślepiony;
«Nie godzien czytać piękności dobranych
«Wojska affektów zarekrutowanych.

«Wiem, skąd te złości i jady pochodzą.
«Już się świat zepsuł, a płody odrodne,
«Polorem niby jady swoje słodzą,
«Nazwiska nawet uczonych niegodne.
«Ich to koncepty; prawdzie nie zagrodzą,
«Znajdziem my na nich sposoby dowodne.
«Umilkną zdrajcy, damy się we znaki.
«Spełznie z konceptem pisarz ladajaki.

«Bodajto dawni w xięgach nie szperali!
«Było też lepiej, każdy cicho siedział.
«I cóż nowego teraz wybadali,
«Bodajby lepiej o nich świat nie wiedział!
«Nie takto nasi ojcowie działali:
«A jeśli który co pisał, powiedział,
«Nie dął się z swojej mądrości mniemanej.
«Ani zaczepiał xiążki drukowanej.

— «Nie jeden głupi był wydrukowany,»
Bibliotekarz rzekł do Honorata:
«Druk nie jest piętnem chwały lub nagany.
«Dawniejszych, świeższych czasów alternata,
«Głupstwo i rozum stawia na przemiany:
«Jednym je węzłem wiąże i przeplata:
«Z powszechnej wady my się nie odkupim.
«Można i u nas być mądrym i głupim.

«Że się z prostoty śmiał pisarz swawolny,
«I my się śmiejmy, zawstydzim go snadnie:
«Pozna po śmiechu, w wyrazach zbyt wolny,
«Że fałsz napisał; odwoła dokładnie.
«Będziem się dąsać? nie będzie powolny,
«Gorszy jad może w pióro mu się wkradnie.
«A kto wie wreście, czyli nie chciał użyć
«Tego sposobu, aby się przysłużyć?

— «Piękna przysługa! paszkwilem, potwarzą?
— «Posłuchaj tylko, ojcze Honoracie:
«Różne się myśli wierszopisom marzą,
«Jeszcze ich trybu zupełnie nie znacie.
«Bywa częstokroć, gdy się zbyt rozżarzą,
«Że mniej pamiętni o sławy utracie,
«Zbyt letko cudzą dotkliwość tłumaczą. —
— «Złyto śmiech, ojcze, gdy na niego płaczą!

— «Targa się paszkwil na niewinność trwożną:
«Zaraża jadem na złe zbyt ochoczy;
«Satyra cierpieć nie mogąc rzecz zdrożną,
«Karze bez względu, wyrzuca na oczy;
«Krytyk żarliwość ma ale ostrożną,
«Śmiechem poprawia, jadem nie uwłoczy;
«A kunsztu jego te prawe sposoby,
«Występek karać; oszczędzać osoby.

— «Ale mnie wytknął? — Przypadkiem się stało.
— «Jak to przypadkiem? szydzić moje lata! —
— «W myślito jego może nie postało,
«Osławiać, szydzić z ojca Honorata.
«Co tam wyraził, u nas się nie działo,
«Jakaż stąd sławy być może utrata?
«Nigdy się, ojcze, taki nie frasuje,
«Który zarzutu przyczyny nie czuje.

«Hazard nadarzył twe imie w pisaniu,
«Ale opisał nie tem, czem cię znają.
«Alboż upartym jesteś w twojem zdaniu?
«Alboż cię o złość bracia posądzają?
«Alboż nie trawisz dni, nocy, w czytaniu?
«Alboż cię flaszki przyjacielem mają?
«Dobrzyście, mądrzy, na xiążkach się znacie;
«To nie o tobie, ojcze Honoracie. —

— «Piękneto słowa, ale nic nie znaczą,
«Krzyknął Honorat; śmiał się z nas dowoli.
«Są uprzedzeni, co dobrze tłumaczą
«To, co jest skutkiem nieprawej swawoli.
«Niech mi mędrkowie dzisiejsi wybaczą,
«Jakto nie sarknąć, kiedy kogo boli!
«Pożal się Boże, widzę, naszej pracy!
«I waszeć zmodniał, ojcze Bonifacy.»


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Ignacy Krasicki.