Antoniusz i Kleopatra (Shakespeare, tłum. Ulrich, 1895)/Przedmowa
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Antoniusz i Kleopatra |
Pochodzenie | Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare (Szekspira) w dwunastu tomach. Tom VI |
Wydawca | Gebethner i Wolff |
Data wyd. | 1895 |
Miejsce wyd. | Kraków |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Przypuszczając, iż ze starożytnych dramatów Szekspira, najpierwszy powstał Juliusz Cezar, w Antoniuszu i Kleopatrze widziećby można niejako ciąg dalszy, logiczny idei, która w Cezarze już jest wydatną. Tam Antoniusz odmalowany jako człowiek chciwy władzy, przebiegły, podający dłoń zabójcy tego Cezara, którego był przyjacielem, poświęcający chętnie wspólników dla osiągnięcia celu — tu, on, co Brutusa pokonał, co wzniósł się już tak wysoko jak pragnął, staje się sam niewolnikiem istoty przebieglejszej, namiętniejszej nad niego, igraszką kobiety, ofiarą szału. Pozorna ta wielkość kończy się najnikczemniejszym upadkiem. Człowiek, którego maluczki rozum zdawał się kruszyć potęgi charakteru i woli, okazuje się słabym aż do zniewieściałości. Za Brutusa mści się na nim, ironią losu — Kleopatra; za ideę — fantazya, za cnotę znieważoną, bezrozumna namiętność.
Tragedya ta, jak Koryolan i Juliusz Cezar, wziętą jest z Plutarcha, aż do najmniejszych szczegółów. Zbyt może niewolniczo poszedł za nim poeta, i dramat, zwłaszcza w ostatnich aktach, przeładowany wypadkami, nieustannie przenoszący nas z miejsca na miejsce, utrudza nadto wielką obfitością epizodycznych szczegółów.
Antoniusz należeć się zdaje do ostatnich utworów poety. Do tej daty odnosi do Knight, — Malone i Chalmers, naznaczają rok 1608. Nie drukowany osobno, dramat ten ukazał się po raz pierwszy w wydaniu zbiorowem, 1623 roku, bez podziału na akty i sceny.
W roku 1594 już, wspomniany jest na scenie angielskiej dramat treści podobnej S. Daniela; w roku 1595 francuską tragedyę Garnier’a „Antoniusz“ przełożyła na język angielski — Countess of Pembroke.
W roku 1608 dnia 20 maja, w rejestra księgarzy Edward Blount, wydawca, wpisał bez oznaczenia formy książkę o Antoniuszu i Kleopatrze (A book called Anthony and Cleopatra). Być bardzo może, iż mowa jest o dramacie Szekspira, gdyż wyrażenie ogólne „książka“ niekiedy się stosowało i do dramatów.
Powieść Plutarcha stanowi tragedyi wątek, z tą tylko różnicą, iż rzecz trwająca lat dwanaście, jak w wielu angielskich dramatach Szekspira, ściśnięta jest, skupiona, i rozwija się w pięciu aktach, w czasie skróconym. Zmienił także poeta znaczenie i charakter małżeństwa Antoniusza z Oktawią, które trwało dość długo i było rzeczywistem pożyciem, gdy tu występuje jako połączenie chwilowe, dla politycznych widoków. Nie chciał przez nie osłabić miłości jego dla Kleopatry. Głównym zarzutem, jaki krytyka czyni słusznie tej tragedyi, jest to zbyteczne nagromadzenie faktów, o którem mówiliśmy nieustanne przenoszenie akcyi z miejsca na miejsce, zbytnia szczegółów obfitość; niewolnicze przywiązanie się do historycznej ścisłości, jakby poeta lękał się uronić najmniejszą, należącą do niej drobnostkę. Tragedya wiele przez to traci na jednolitości, nuży i męczy, chociaż sceny pojedyncze geniusz Szekspira ozłaca. Nie zgadzając się na zdanie Coleridge’a, który Antoniusza i Kleopatrę stawia na równi z Królem Learem i Otellem, przyznać wszakże należy tej tragedyi znakomite piękności, godne mistrza, co ją stworzył, szczególniej w obrazowaniu charakterów z potęgą jemu właściwą.
Na pierwszym planie stoi z niezmierną prawdą odmalowana w Kleopatrze kobieta namiętna i płocha, zalotna, rozpieszczona, znudzona, która kochając nawet, stałą być nie umie. Pociąga Antoniusza i dopycha go, drażni i wabi, pożąda, gdy go niema, pozbywa się, gdy przybędzie, winnaby obudzać litość i wstręt, a budzi żywe zajęcie. Sam ten charakter z taką prawdą oddany, dowodzący, że Szekspir rozpieszczonym paniom wyższego świata miał zręczność dobrze się przypatrzeć, stawia dramat na równi ze znakomitszymi utworami poety. Od początku do końca królowa jest sobą — bóstwem rozpieszczonem na tronie, które wyczerpało wszystko, co życie dać może, szukającem czegoś nieznanego i nowego, niemożliwego, kuszącem płomieniami, które z niej wybuchają — kochającem głową nie sercem, fantazyą nie uczuciem. Antoniusz chwilami oburza się na nią i na siebie, gardzi płochą zalotnicą, miota się przeciw temu urokowi, jaki ona nań rzuca, a w chwilę później poddaje się mu posłuszny. Przestaje być panem siebie i dręczy się upokorzeniem własnem, probuje stargać te pęta, a jeden uśmiech oślepia go znowu, zakuwa i obala. To panowanie namiętności nad człowiekiem, głuszące głos obowiązku, honoru, cnoty, czci i godności własnej, odmalował Szekspir w Antoniuszu i Kleopatrze z nadzwyczajną siłą, z niezmierną prawdą. Antoniusz, niewolnik uśmiechu i wejrzenia, nie chce słuchać wieści z Rzymu, aby mu jego rozkosznych marzeń nie zakłóciły; w chwili bitwy, gdy mógł odnieść zwycięstwo, uchodzi z placu, ścigając odpływający statek królowej, poświęca dla niej wszystko, i upodlony, leży u nóg kapryśnej pani. Jak Cezara zwyciężyła duma i ambicya, tak jego łamie namiętność; gdy Brutus padł ofiarą własnej wielkości, której na świecie rzeczywistym było za ciasno.
Równie trafnie i prawdziwie odwzorowane są epizodyczne figury dramatu, którym częstokroć jedno słowo nadaje fizyonomię właściwą. Zniewieściały, rozpustny dwór Kleopatry, jak wybornie maluje się w scenie dziewcząt i wieszczbiarza. Taką królowę, nie inne towarzyszki otaczać muszą.
Sceny bojowe i radne, wspaniale rzucone, jako tło dziejowe służą do uwydatnienia słabości Antoniusza i stają się epizodycznemi przy głównej namiętności, która stanowi jądro dramatu. Śmierć bohatera godna jego życia. Sił, wyszafowanych sromotnie na dogodzenie namiętnościom, zabrakło w chwili stanowczej, zabić się nawet nie umiał. Człowiek, który się zwyciężać siebie nie nauczył, umrzeć po rzymsku nie jest zdolny. Wyzwoleniec go zawstydza.
Franciszek W. Hugo, ciekawe uczynił spostrzeżenie nad sceną XV (oryginału), w której Kleopatra rozpytuje posłańca, przybywającego z Rzymu i przynoszącego jej wiadomość o zaślubieniu Oktawii — jak żona Antoniusza wygląda.
Scena ta zdaje się być wziętą z natury. W pamiętnikach Melville’a jest ustęp, w którym on opisuje, jak go królowa Elżbieta pytała o Maryę Stuart.
„Najjaśniejsza pani — pisze Melville — spytała mnie, jakie mi się włosy najlepiej podobają, jej czy królowej Maryi. Odpowiedziałem, że obu równie rzadkiej są barwy jasnej (blond). Zmuszała mnie do powiedzenia, która z nich była piękniejszą. Odpowiedziałem, że ona (królowa Elżbieta) najpiękniejszą była w Anglii, a moja królowa w Szkocyi. Nalegała, abym odpowiadał na to pytanie. Odparłem, że obie były najpiękniejszemi w swych państwach, że jej królewska mość była najpowabniejszą, a moja królowa najpiękniejszą. Spytała, która była słuszniejszą. Powiedziałem, że moja królowa. — A więc ona jest za wysoką — rzekła — bo ja jestem ani za słuszną, ani za małą. Badała potem, jakie były zajęcia królowej Maryi. Oświadczyłem, że wedle ostatnich wiadomości, jakie odebrałem, królowa moja właśnie powracała z łowów w górach, a gdy jej dozwalał czas, czytywała historyę, dawniej zaś grywała na lutni i klawicymbale. — A gra ona dobrze? — Wcale przyzwoicie jak na królowę. Spytała mnie, kto lepiej tańcował, ona czy królowa. Mówiłem, że moja pani z równą szlachetnością tańcuje jak ona. Powtórzyła mi potem, że chciałaby wygodnie przypatrzeć się królowej. Ofiarowałem się zawieźć ją pocztą, przebraną za pazia. Mogłaby w takim razie przypatrzeć się królowej, jak król Jakób V przypatrywał się siostrze księcia de Vendôme, którą miał zaślubić. Dodałem, że przez ten czas dosyćby było, jak w wypadku choroby, zakazać przystępu do jej mieszkania. Niepotrzeba było nikomu o tem mówić, oprócz lady Strafford i jednego ze sług pokojowych. Myśl ta z początku zdawała się jej podobać, lecz wkrótce rzekła z westchnieniem: — Jestże to podobnem?“
Jako dowód wierności, z którą poeta szedł za Plutarchem, przytoczym tu w tłómaczeniu z niego, opis tej sceny na teatrze nieco dziwnej, gdy Kleopatra ukryta w grobowcu, przez okno wciąga rannego Antoniusza. (Według przekładu North’a 1579 roku, który szedł za Amyotem).
„Jednakże Kleopatra nie chciała dać drzwi otworzyć, ale przyszła i stanęła u wyższych okien, spuściła na dół łańcuchy i liny, w które włożono Antoniusza, a ona z dwiema kobietami swemi tylko, które z sobą wzięła do grobowca, wciągała go do góry. Ci, co byli temu widokowi przytomni, mówiono, że nic nigdy smutniejszego nie oglądali, bo wciągano tego człowieka nieszczęśliwego, całego krwią obluzganego i już napoły umarłego, który ręce podnosił ku Kleopatrze i dźwigał się, jako mógł. Trudno było go wciągnąć, tem bardziej kobietom, ale Kleopatra, ciągnąc z całych sił, z głową w dół pochyloną, nie popuszczając na chwilę sznura, tak pracowała, że w końcu go przyciągnęła ku sobie, z pomocą tych, co od dołu zagrzewali ją do tego, i tyle się z tem namęczyli, jakby sami pracowali. Gdy go do góry wciągnięto i na łóżku położono, porwała i podarła suknie na nim, bijąc się w piersi, drapiąc twarz swoją i łono. Potem otarła krew, którą miał twarz zbroczoną, zowiąc go swym panem, swym mężem, swym Cezarem, zapominając prawie o własnej nędzy i klęsce, przez litość nad tem, na co patrzała. Antoniusz prosił ją, aby poprzestała narzekań i zażądał wina, czy, że miał pragnienie, lub że się od niego prędzej umrzeć spodziewał. A napiwszy się, nakłaniał ją i radził, aby ratowała życie swe, jeżeli było można, bez upokorzenia i bezcześci, ażeby zaufała szczególniej Prokulejuszowi więcej niż innym, co mieli łaski u Cezara; co do niego zaś, żeby się nie troszczyła o zmianę nędznego losu jego na dni ostatek, a wyżej przez to ceniła tryumfy i cześć, jaką dawniej był zdobył i t. d.“
Gervinus czyni uwagę, iż Szekspir malując epokę upadku obyczajów i społeczności, do zbytku może zepsutą ją tu odmalował, nigdzie szlachetniejszego nie wprowadzając charakteru. Wszystko się składa na ten obraz płochości, lekkomyślności, rozpasania. W jednej tylko scenie szlachetniejsze przebija się uczucie, gdy na statku przyjmując współzawodników swych młody Pompejusz, doradzcy, który mu pozbycie się ich zaleca, odpowiada: „Byłbym ci wdzięczen, gdybyś to uczynił, nie pytając mnie o zezwolenie — lecz jeśli mnie pytasz — zdrady dopuścić się nie mogę“. Szlachetność ta byłaby chętnie korzystała z występku, — ostatek czci jednak ważyć się nań nie dozwalał. I w tem znać epokę, która w targ z sumieniem wchodzić nawykła.
Antoniusz i Kleopatra, dla teatru Drury-Lane, skrócona i przerobiona została przez Edwarda Capell w roku 1758.