<<< Dane tekstu >>>
Autor François-René de Chateaubriand
Tytuł Atala
Pochodzenie Atala, René, Ostatni z Abenserażów
Wydawca Drukarnia Św. Wojciecha
Data wyd. 1921
Druk Drukarnia Św. Wojciecha
Miejsce wyd. Poznań
Tłumacz Tadeusz Boy-Żeleński
Tytuł orygin. Atala
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Pogrzeb.

„Nie będę próbował, o René, odmalować ci rozpaczy, jaka ogarnęła mą duszę, kiedy Atala oddała ostatnie tchnienie. Trzebaby na to więcej żaru niż mi go pozostało; trzebaby, aby moje zamknięte oczy mogły się rozewrzeć dla słońca, i zażądać odeń rachunku z łez, które wylały przy jego świetle. Tak, ten księżyc, który błyszczy teraz nad naszemi głowami, sprzykrzy sobie oświecać pustkowia Kentucky: tak, ta rzeka, która niesie w tej chwili nasze czółna, powstrzyma bieg swoich fal, zanim moje łzy przestaną płynąć za Atalą! Przez całe dwa dni byłem nieczuły na upomnienia pustelnika. Starając się ukoić me cierpienia, zacny ten człowiek nie posługiwał się czczemi racjami ziemskiemi; poprzestawał na tych słowach: »Mój Synu, taka wola boża«; i tulił mnie w ramionach. Nigdy nie byłbym mniemał, iż może być tyle pociechy w tych niewielu słowach poddanego chrześcijanina, gdybym tego sam nie doświadczył.
„Tkliwość, namaszczenie, niezmącona cierpliwość starego sługi bożego zwyciężyły wreszcie zakamieniałość mego bólu. Wstyd mi było łez, jakie wyciskałem mu z oczu. »Ojcze, rzekłem, to za wiele: niechaj namiętności młodzieńca nie mącą już spokoju twoich dni. Pozwól mi zabrać szczątki mej małżonki; pogrzebię je w jakim zakącie puszczy, i, jeżeli będę jeszcze skazany na życie, będę się starał stać się godnym łych wiecznych zaślubin, których obietnicę dała mi Atala«.
„Na ten niespodziewany przypływ odwagi, dobry ojciec zadrżał z radości i wykrzyknął; »O krwi Jezusa Chrystusa, krwi mego boskiego Mistrza, poznaję twoje dzieło! Ocalisz, ocalisz bez wątpienia tego młodzieńca. Mój Boże, dokończ swego dzieła. Wróć pokój tej zmęczonej duszy; niechaj, ze swoich nieszczęść, zachowa jedynie korne i użyteczne wspomnienia«.
„Mąż sprawiedliwy odmówił mi wydania ciała córki Lopeza, ale ofiarował się sprowadzić gromadkę wiernych i pogrzebać ją z całym chrześcijańskim ceremoniałem: ale ja znowuż odmówiłem. Nieszczęścia i cnoty Atali, rzekłem, nieznane były ludziom; niechaj jej grób, wykopany ukradkiem naszemi rękoma, będzie jej wtem podobny«.
„Nad wieczorem, przenieśliśmy cenne szczątki do jednego z ujść groty, wychodzącego na północ. Pustelnik zawinął je w sztukę płótna pochodzącego z Europy, utkanego przez jego matkę: było to jedyne mienie jakie zachował z ojczyzny, i oddawna przeznaczał je na własny grób. Atala spoczywała na posłaniu z czułków górskich; stopy jej, głowa, ramiona i nieco piersi, były odsłonięte. We włosach widniał zwiędły kwiat magnolji, ten sam, który złożyłem na łożu dziewicy, iżby się stała płodną. Wargi jej, jak pączek róży zerwanej od dwu poranków, zdawały się tęsknić i uśmiechać. Na policzkach olśniewającej białości widniało parę błękitnych żyłek. Piękne oczy były zamknięte, stopy skromnie złączone; alabastrowe ręce przyciskały do piersi krucyfiks z hebanu; szkaplerz, znak I jej ślubów, wisiał na szyi. Zdawała się niby zaczarowana przez Anioła melancholii i przez podwójny sen niewinności i grobu. Nie widziałem nic bardziej niebiańskiego. Ktokolwiekby nie wiedział, że ta młoda dziewczyna wprzódy cieszyła się światłem dnia, wziąłby ją za posąg uśpionej dziewicy.
„Zakonnik nie przesłał modlić się przez całą noc. Usiadłem w milczeniu w głowach żałobnego łoża. Ileż razy, podczas jej snu, dźwigałem na swoich kolanach tę uroczą główkę! Ileż razy pochylałem się aby słyszeć i wdechać jej oddech! Ale teraz, żaden szmer nie dobywał się z nieruchomego łona, napróżno oczekiwałem przebudzenia tej piękności!
„Księżyc użyczył swej bladej pochodni żałobnemu czuwaniu. Wyszedł w połowie nocy jak biała westalka, która przychodzi płakać na trumnie towarzyszki. Niebawem rozlał po lasach ową wielką tajemnicę melancholii, którą lubi opowiadać starym dębom i odwiecznym wybrzeżom morskim. Od czasu do czasu, zakonnik. zanurzał ukwieconą gałąź w poświęconą wodę; następnie, potrząsając wilgotną kiścią, napawał noc balsamami nieba. Niekiedy, powtarzał na starodawną nutę parę wierszy dawnego poety, imieniem Job; mówił;
»Minąłem jak kwiat; uschłem jak ziele polne.
»Dlaczego dano światło nędzarzowi, a życie tym, którzy są w goryczy serca?«
„Tak śpiewał starzec. Poważny i jak gdyby rytmiczny jego głos toczył się w milczeniu pustyni. Imię Boga i grobu wychodziło ze wszystkich ech, ze wszystkich strumieni, wszystkich lasów. Gruchania wirgińskiego gołębia, spadek potoku w górach, brzęczenie dzwonu, który wolał podróżnych, mięszały się z temi żałobnemi pieśniami; zdawało się, iż w Gajach śmierci rozbrzmiewa odległy chór tych co minęli, i że odpowiada głosowi Samotnika.
„Tymczasem, na wschodzie, zarysowała się smuga złota. Jastrzębie krzyczały na skałach, a kuny skryły się w dziuplach wiązów: był to sygnał do konduktu żałobnego Atali. Wziąłem ciało na ramiona; pustelnik szedł przede mną, z łopatą w ręce. Zaczęliśmy zstępować ze skały na skałę; starość i śmierć zarówno zwalniały nasze kroki. Na widok psa, który odnalazł nas w lesie i który teraz, skacząc z radości, znaczył nam inną drogę, wybuchnąłem płaczem. Często, długie włosy Atali, poruszane podmuchem rannego wiatru, rozpościerały się złotą zasłoną na mych oczach i często, uginając się pod ciężarem, musiałem złożyć ją na mchu i usiąść obok, aby odzyskać siły. Wreszcie, przybyliśmy do miejsca, które obrała moja boleść; zstąpiliśmy pod luk mostu. O mój synu, trzeba było widzieć młodego Dzikiego i starego pustelnika, żłobiących własnemi rękami grób dla biednej dziewczyny, której ciało leżało rozciągnięte tuż obok, w bróździe wyschłego potoku.
„Ukończywszy robotę przenieśliśmy martwą piękność w gliniane łoże. Ach, spodziewałem się zgotować dla niej inne posłanie! Zaczem, wziąwszy nieco prochu w rękę i zachowując straszliwe milczenie, utkwiłem, po ostatni raz, me oczy w twarzy Atali. Następnie rozsypałem ziemię snu na czole liczącym ośmnaście wiosen; ujrzałem jak stopniowo znikają rysy mej siostry, jak uroki jej kryją się poza zasłonę wieczności; pierś widniała przez chwilę ponad sczerniałą ziemię, jak biała lilja wznosi się pośród ciemnej gliny: »Lopezie, wykrzyknąłem, patrz jak twój syn grzebie twoją córkę!“ i do reszty pokryłem Atalę ziemią snu.
„Wróciliśmy do groty; oznajmiłem misjonarzowi zamiar który powziąłem, a mianowicie aby się na stałe osiedlić wpadłe niego. Święty, który cudownie znał serce człowieka, odgadł moją myśl i podstęp mej boleści. Rzekł: »Szaktasie, synu Utalissiego, dopóki Atala żyła, sam nakłaniałem cię abyś pozostał w mem pobliżu; ale obecnie los twój jest inny: ojczyzna cię potrzebuje. Wierzaj mi, synu, boleść nie jest wieczna; wcześniej lub później trzeba jej się skończyć, serce ludzkie bowiem jest skończone j taka już nasza nędzna dola: nie jesteśmy nawet zdolni być długo nieszczęśliwi. Wróć na wybrzeża Mississipi: idź pocieszyć matkę, która opłakuje cię codzień, i która potrzebuje twej podpory. Zapoznaj się, kiedy znajdziesz sposobność potemu, z religią Atali, i pamiętaj, że przyrzekłeś jej stać się cnotliwym i chrześcijaninem. Ja będę czuwał nad jej grobem. Jedź, synu. Bóg, dusza twej siostry i serce starego przyjaciela będą ci towarzyszyć«.
„Takie były słowa mieszkańca skał; powaga jego była zbyt wielka, mądrość zbyt głęboka, abym mógł nie usłuchać. Następnego dnia opuściłem czcigodnego gospodarza, który, przyciskając mnie do serca, dał mi swe ostatnie rady, ostatnie błogosławieństwo i ostatnie łzy. Udałem się na grób: ze zdziwieniem ujrzałem mały krzyżyk wznoszący się nad zmarłą, tak jak widzi się jeszcze maszt okrętu, który uległ rozbiciu. Domyśliłem się, że Samotnik zaszedł w ciągu nocy pomodlić się u grobu; ten objaw pamięci i pobożności wycisnął mi na nowo strumień łez. Miałem pokusę otworzyć grób i ujrzeć jeszcze raz ukochaną; pełen czci lęk powstrzymał mnie. Usiadłem na wzruszonej świeżo ziemi. Z łokciem wspartym na kolanach, z głową zatopioną w dłoniach, trwałem zagrzebany w bolesnej zadumie. O René, wówczas to, po pierwszy raz, zastanowiłem się poważnie nad czczością naszych zamysłów! Ach, dziecko moje, i któż nie zaznał tych myśli! Jestem już jeno starym jeleniem pobielonym mnogością zim; lata moje idą o lepsze z wiekiem kruka j otóż, mimo tylu dni nagromadzonych na mej głowie, mimo długich doświadczeń życia, nie spotkałem jeszcze człowieka, któryby się nie zawiódł w marzeniach o szczęściu, nie spotkałem serca, któreby nie chowało ukrytej rany. Najpogodniejsze napozór serce podobne jest do studni w prerji Alachua: powierzchnia zdaje się spokojna i czysta, ale, kiedy spojrzysz na dno, ujrzysz wielkiego krokodyla, kryjącego się w źródlanych wodach.
„Przetrwawszy w tem miejscu boleści wschód i zachód słońca, nazajutrz, z pierwszym krzykiem bociana, gotowałem się opuścić święty grób. Ruszyłem zeń, niby od mety z której chciałem się rzucić w szranki cnoty. Po trzykroć wywalałem duszę Atalii po trzykroć Geniusz puszczy odpowiedział pod żałobną arkadą memu wezwaniu. Skłoniłem się następnie ku Wschodowi i ujrzałem zdaleka, na ścieżce górskiej, pustelnika, który dążył do chaty jakiegoś nieszczęśliwego. Padając na kolana i obejmując kurczowe grób, wykrzyknąłem: »Śpij w pokoju, na lej obcej ziemi, nieszczęsna, zbyt nieszczęsna dziewczyno! W odpłatę swej miłości, swego wygnania i śmierci, zostajesz opuszczona, nawet przez Szaktase!« Zaczem, wylewając strumienie łez, rozłączyłem się z córką Lopeza, wyrwałem się z tych miejsc, zostawiając u stóp pomnika natury bardziej dostojny pomnik: skromny nagrobek cnoty“.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: François-René de Chateaubriand i tłumacza: Tadeusz Boy-Żeleński.