Autobiografia Salomona Majmona/Część druga/Rozdział drugi

<<< Dane tekstu >>>
Autor Salomon Majmon
Tytuł Autobiografia Salomona Majmona
Wydawca Józef Gutgeld
Data wyd. 1913
Druk Roman Kaniewski
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Leo Belmont
Źródło skany na Commons
Inne Cała część druga
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
ROZDZIAŁ DRUGI.


Ciąg dalszy. — Wykład wyrażeń dwuznacznych. — Język w rękach teologów jest tem, czem glina w rękach garncarza. — Antirousseau’skie uchylenie pewnego zarzutu. — Zasady przezorności dla przyszłych metafizyków: trzeba nauczyć się wprzód pływać, zanim ważymy się rzucić w morze świata.

Część „More Newochim“ zajmuje się głównie rozumnym wykładem wyrażeń dwuznacznych o Bogu i Jego przymiotach. Zelem w języku hebrajskim nie oznacza, wbrew zwykłemu mniemaniu, zewnętrznego kształtu cielesnego, lecz formę wewnętrzną, lub istotę rzeczy, przez którą jest ona tem, czem jest. Taką jest np. dla człowieka rozum (jego differentia specifica); dlatego mówi się o nim: Bezehem Elohim — „stworzony został na obraz Boski“ lub „według formy Boskiej.“ Tak również Damuth („podobieństwo“) nie oznacza wcale zupełnego podobieństwa, jeno pewną zgodność w czemkolwiek. A że człowiek obdarzony został władzami ducha, niezależnemi od samej organizacji cielesnej, więc powiada się o nim: „stworzony został na podobieństwo Boże.“
„Pewien uczony przedłożył mi do rozwiązania następującą zagadkę. Na mocy zwykłego sensu historji o stworzeniu — rzekł do mnie — zdawać się winno, że na początku przeznaczeniem człowieka było, iż miał on prawo czynić z rozumu tak mało użytku, jako i wszystkie inne stworzenia, że przeto wyższej doskonałości dostąpił tylko na skutek przekroczenia rozkazu Boskiego co do owocu zakazanego; jest tedy rzeczą nader dziwną, że właśnie osiągnięcie doskonałości ma być karą za przestępstwo. Więc jest to tak, jakby bajka opowiedziała, że ktoś za jakąś wielką zbrodnię przeniesiony został na niebo między gwiazdy.

„Odpowiedziałem mu na ten zarzut — ciągnie Majinonides: „Nie, przyjacielu! Rzecz nie ma się tak, jak to sobie wyobrażasz! Rozumu, którym Bóg obdarzył człowieka, a który stanowi o jego doskonałości, mianowicie możności odróżnienia prawdy od fałszu, używał człowiek w istocie przed swojem wykroczeniem w doskonały sposób, a tylko ze względu na to można było rzec o nim: „Bóg rozmawiał z nim i rozkazywał mu,“ czego o nierozumnem zwierzęciu powiedzieć niepodobna...

Przeznaczeniem człowieka było, iż tylko przez użytkowanie z rozumu winien był dojść do poznania (absolutnego, powszechnej wartości), dobra i zła, jakoteż do poznania prawdy i fałszu. Forma rozumu winna była odbić się mianowicie na najwyższem prawie moralności, tak samo, jak i na logice, podczas gdy poznanie relatywnego (względnego) dobra i zła, opartego na materjalnem w przedmiotach, leży po za dziedziną rozumu, nie może tedy dostarczyć nam zasady moralnej o wartości powszechnej.
Wszelako człowiek, iż jest nietylko intelektualną, ale zarazem fizyczną istotą, a skutkiem tego kierunek jego działalności określa się nie tylko przez powszechną formę rozumu, lecz oraz przez materję, — nie mógł utrzymać się przy randze li tylko intelektualnej istoty, a ztąd zdegradowany został do rzędu zwierząt nierozumnych. Poznanie zatem dobrego i złego, które zyskał przez swoje wykroczenie (o czem mówi w tem miejscu Pismo święte) miało całkiem inne źródło, niźli poznanie prawdy i fałszu: to nie było poznanie powszechnego prawa rozumu, lecz materjalnych motywów czynności; a to było w istocie bardzo poważną dlań stratą.“
Themunath — naogół oznacza wyobrażenie jakiegoś przedmiotu; może to być przedmiot zmysłowy albo umysłowy. W tem ostatniem znaczeniu rzeczono o Mojżeszu: on widzi Temunat Jehowy, t. j. ma dokładne, pełne pojęcie o Bogu. Widzieć, gdy się używa tego wyrażenia o Bogu (czy to, że ktoś Boga, albo że kogoś Bóg widział) — oznacza: posiadać pojęcie.
Arystoteles rozpoczyna swoje głębokie rozważania metafizyczne od następującej apologii: „nie powinno się — mówi on — uważać za zuchwalstwo z jego strony, iż próbuje on zgłębić rzeczy, które same w sobie są niezgłębione, lecz raczej należy mieć wdzięczność dla jego pilności, która podąża w badaniach swoich tak daleko, jak na to pozwalają granice poznania ludzkiego.“ (Od tej apologii — nawiasem mówiąc — filozofia krytyczna może się całkowicie zwolnić, ponieważ nie zajmuje się, jak to czyni dogmatyczna, badaniami rzeczy samej w sobie, ale zaprząta się samemi jeno formami poznania i warunkami użycia władzy poznawczej względem przedmiotów doświadczenia. Granice tych badań są zakreślone z góry przez samą zdolność poznawczą, a skutkiem tego nie mogą być przekroczone przez krytykę tego rodzaju, jak powyższa).
Toż samo — ciągnie Majmonides — stosuje się i do nas. Nie można ważyć się na tę naukę bez należytego przygotowania; trzeba poprzedzić ją dobrą logiką, wstępnemi wiadomościami, naprawą obyczajów, a nawet i później jeszcze wypada zawsze być skromnym w sądach. To też powiedziano o Mojżeszu: Ukrył twarz swoją, gdyż wstydził się spojrzeć na Boga; a mędrcy nasi powiadają, iż właśnie dlatego, że wstydził się spoglądać na Boga, został uznany za godnego widzenia Boga (Temunat Jehowa), t. j. ponieważ w sądach swoich o Bogu nie spieszył się, wyrok jego był sprawiedliwy.
Młodzi geniusze (imieniem Azilei Benni Izrael) zbyt kwapili się pod tym względem, a dlatego dostąpili nader niedokładnego poznania. Dlatego rzeczono o nich: widzieli Boga: u stóp swoich miał kamień podobny do szafiru i t. p. Ztąd dostatecznie jawnem jest, iż ich poznanie Boga było nie czysto intelektualne (duchowe), ale w większej części zmysłowe.
Następuje jeszcze wiele wyrażeń, które autor stara się w ten sam sposób wyjaśnić.

W rozdziale trzecim autor dowodzi, że głównie metafizyka daje pole do sporów, nauka przyrody — już w mniejszym stopniu, zaś matematyka wcale o nich nie wie. Przyczyna tej różnicy tkwi w tem, że ta ostatnia nauka zdolną jest do najściślejszego poglądowego dowodzenia i nie dopuszcza żadnych przesądów, wynikających ze skłonności lub namiętności, podczas gdy ten przypadek często ma miejsce w obu pierwszych naukach.
W następnym rozdziale tak dalej mówi: z naszemi wyższemi władzami poznawczemi, o ile związane są one z ciałem, rzecz ma się tak samo, jak z naszymi zmysłami. Jeżeli np. wytęża się wzrok, aby ujrzeć coś znajdującego się w dalszej odległości, niż zwykle, lub aby coś niezwykle drobnego ująć okiem wyraźnie — to nie tylko chybia się celu, ale osłabia się przez to oczy i w rezultacie przestaje się rozróżniać to, co widziało się wybornie przed tym wysiłkiem.
Podobnie ma się rzecz z myśleniem. — Jeżeli dążysz do tego, aby określić to, co leży po za sferą twojej zdolności poznania, lub zaprzeczyć temu, czego przeciwieństwo nie może być ściśle dowiedzione — to przez tego rodzaju rozmyślania nie tylko nie staniesz się doskonalszy, ale przeciwnie mniej doskonałym stać się możesz; bowiem może to nawet wywrzeć wpływ na twoje obyczaje. Wszelako, mówiąc tak, nie chciałbym żadną miarą stawiać myśleniu jakichś granic samowolą własną, jak to czynią głupcy i próżniacy, którzy podawać pragną swoją ignorację i głupotę za doskonałość, wiadomości i naukę innych natomiast za niedoskonałość; ale chcę przez to zwrócić uwagę na granice przyrodzone poznania ludzkiego.

W 34-ym ustępie Majmonides podaje pięć przyczyn, dla których studjów naukowych nie należałoby poczynać od metafizyki i czemu nie uchodzi zwracać uwagi niewyćwiczonych jeszcze umysłów na wszystko, co w tej nauce jest zadziwiające.

Po pierwsze, z powodu trudności przedmiotu samego w sobie, gdyż zajmowanie się tą nauką wymaga bystrości i przenikliwości umysłu w stopniu niezwyczajnym. Odległe jest to, co (jako świat w swoim początku) było, i zbyt głębokie; a któż to odnaleźć potrafi? — Mądrość!... ale jakże to ona ma być znaleziona?...
To pewne, że poczynać zawsze należy od czegoś łatwiejszego. Pismo często porównywa mądrość z wodą. Uczeni nasi wykładają to między innemi w sposób następujący: „Kto potrafi pływać, ten perły wyłowi z dna morza. Ale kto tego nie umie, utonie". Otóż rzecz ma się podobnie z dążeniem do mądrości.
Powtóre, z powodu słabości władz umysłowych. Człowiek nie może odrazu dosięgnąć wyższego stopnia swojej doskonałości; doskonałość ta jest dlań tylko możliwością. Człowiek rodzi się, jak dziki osioł! Niema też konieczności, aby to, co jest dlań możliwem, stało się rzeczywistością. Przeszkody i brak wyćwiczenia mogą mu przeciwdziałać. Ztąd mówi się: niewielu słanie się mędrcami. Również powiadają nasi uczeni: niewielu jest takich, co idą wzwyż.

Po trzecie, ze względu na ilość przygotowań. Człowiek spieszy naturalnie do owoców, jako do celu swojej wiedzy; przygotowania natomiast wydają mu się ciężkiemi i są przezeń zaniedbywane. W samej rzeczy! gdyby można było do jakiegoś rezultatu dojść bez wszelkich przygotowań, nie byłoby żadnych przygotowań.
Obudź najgłupszego człowieka z jego drzemki i zapytaj go, czy nie chciałby poznać liczbę ciał niebieskich oraz ich ustrój wewnętrzny, czy nie chciałby wiedzieć: czem są aniołowie? — jak powstał świat? — jakiem jest przeznaczenie ludzkie na mocy spostrzeżonego w tem wszystkiem porządku? — a czem jest dusza? -— w jaki sposób wiąże się z ciałem, a jak i czy odłącza się odeń? Odpowie ci z pewnością: bez wątpienia, chciałbym to wszystko wiedzieć. I okaże w istocie naturalną żądzę poznania tych rzeczy; ale pod jednym warunkiem: że mu to wszystko bardzo krótko i w paru słowach możesz wyłożyć!
Ale powiedz mu, że dla osiągnięcia tych najważniejszych wiadomości powinienby tylko na osiem dni przerwać swoje interesy, to z pewnością nie zechce się do tego zastosować i będzie miał wiele do nadmienienia przeciw tak wielu przygotowaniom i tak obszernym badaniom.
A oto wszystkie przedmioty powiązane są ze sobą; nie ma żadnych innych (realnych) objektów prócz Boga i Jego dzieł, t. j. tego wszystkiego, co istnieje oprócz Niego; Bóg może być poznany tylko z Jego dzieł, które prowadzą nas tak w ogóle do uznania Jego istnienia, jak i do wszystkiego, co przezeń musi być potwierdzone lub zaprzeczone. Musimy tedy badania nasze rozciągnąć na wszystkie objekty, abyśmy mogli otrzymać z nich nieomylne przesłanki do prawd metafizycznych.
Ileż przesłanek tego rodzaju dostarczają nam własności cyfr i algebraicznych formuł? Już z nich winniśmy wiele w skazówek wyciągnąć na temat tego, co musimy zaprzeczyć w istocie boskiej, jeżeli chcemy mieć trafne o Niej pojęcie[1].
Co się tycze astronomii i nauk przyrodniczych, to nie będziesz chyba wątpił, iż są one niezbędne dla uzyskania słusznego pojęcia o stosunku świata do Mądrości Bożej.
Są jeszcze spekulacje innego rodzaju, które wprawdzie nie mogą dostarczyć nam bezpośrednich przesłanek do metafizyki, ale które pośrednio zaostrzają nasze władze poznawcze w tym kierunku, przynoszą nam zręczność w dowodzeniu i nauczają metodycznego myślenia, dzięki czemu jesteśmy w stanie odkryć błędy mnóstwa myślicieli, które mają podstawę w pomieszaniu koniecznego z przypadkowem, czysto formalnego, a zatem powszechnie ważnego, z materjalnem, i są źródłem wielu fałszywych mniemań. A wreszcie, gdyby nawet poznanie prawdy samej w sobie nie służyło do żadnego użytku — czyliż nie jest ono właśnie doskonałością?
Ten przeto, co dąży do doskonałości, musi przykładać się wprzód do zdrowej logiki, potem do matematyki, potem do nauk przyrodniczych i dopiero w końcu do metafizyki. A iluż to ludzi zdoła wytrwać w ustawicznem studjowaniu choćby niektórych z tych nauk? a jeżeli ominiemy nawet tę kwestję, to iluż ludziom śmierć nie przerwie studjów w samym toku zajęć?!
Gdybyśmy tedy nie posiadali żadnych poglądów, otrzymanych w drodze tradycyi i gdybyśmy nie byli wiedzeni przez nie ku szatom prawdy, właściwym naszej mocy wyobraźni, gdybyśmy chcieli żądać co do wszystkich rzeczy najprawdziwszych pojęć, najgruntowniejszych wyjaśnień, najściślejszych dowodów, które oczywiście przyjść mogą tylko na skutek rozległych przygotowań się i przysposobień — to większość z nas zeszłaby ze świata, nie wiedząc o tem, czyli świat posiada Boga, czy też nie? To też od mnóstwa ludzi nie wymagamy zbytniej w tych rzeczach ścisłości; natomiast od niewielu, których Bóg ku doskonaleniu się powołał, wymagamy z całą słusznością, aby posiadali potrzebne w tych rzeczach przygotowanie.

Po czwarte, z powodu naturalnych skłonności (temperamentu). Jest rzeczą dowiedzioną, że zdolności duchowe znajdują się w mocnej zależności od temperamentu. Bywają ludzie bardzo gorącego temperamentu; są też inni, usposobieni jowialnie, skłonni do lekkomyślności, niezdolni do żadnego gruntownego przełożenia sobie czegokolwiek. Ci ostatni nie zostali stworzeni do uprawiania metafizyki, gdyż ta nauka nie jest podobną do wiedzy lekarskiej lub sztuki liczenia, na które skłonności serca wpływu nie mają; przeciwnie o niej to rzeczono: Bóg zmierził sobie koślawego, prostemu natomiast otwiera swoje tajemnice.

Po piąte, na skutek przeciążenia sprawami materjalnemi, osobliwie, gdy się ma żonę i dzieci do wyżywienia, a bodaj więcej jeszcze, gdy nad kimś zagóruje miłość zbytku. Ten wypadek ma miejsce u wielu ludzi; a przeto li niewielu dojść może do gruntownego poznania. Więc też i metafizyka istnieje dla szczupłej garstki wybranych, a nie dla zwyczajnej masy ludzkiej.
W rozdziale następnym autor omawia się, że wszystko, co przytoczył dotąd o trudnościach metafizyki i opartej na niej teologii naturalnej, a ztąd o koniecznem odsunięciu od niej przeciętnego człowieka — w żadnym wypadku nie dotycze czystej wiary w bezcielesność Boga i wyzwolenia od namiętności; albowiem jako musi być zwyczajnemu człowiekowi, ba! nawet dziatwie wdrożone (jako artykuł wiary), iż jest tylko jeden Bóg, tak samo należy uczynić zrozumiałem dla nich, iż Bóg nie jest ciałem, oraz że między nim a stworzeniami niema najmniejszego podobieństwa. Jego istnienie, jego żywot, jego mądrość i inne własności różnią się od naszych nie tylko stopniem, ale i rodzajem, tak iż między onemi żadnego nie masz stosunku. Tylko bliższe rozwinięcie tej nauki zachowanem zostaje dla wybranych.
W następnym rozdziale dowodzi Majmonides mnóstwem cytat z Pisma Świętego, że ono przydaje Bogu uczucia Gniewu lub Zemsty jeno wówczas, kiedy jest mowa o pogaństwie, oraz że nikt inny nie jest nazwany wrogiem Boga prócz poganina. Przyczyną tego jest, że pogaństwo zawiera fałszywy systemat w najważniejszym przedmiocie naszego poznania. Więc i ów, który coś cielesnego przypisuje Bogu, jest Jego wrogiem. Każdy przeto winien czynić wysiłki ku stworzeniu sobie czystego poznania istoty Bożej; jeżeli zaś ktoś nie jest dość uzdolniony, aby je otrzymać z pomocą własnych rozmyślań — winien przyjąć je od innych z ufnością na wiarę.






  1. Doskonale! Boć np. natura liczb irracjonalnych wskazuje nam, że o pewnej rzeczy, jako objekcie samym w sobie, nie mamy żadnego pojęcia, a przecie jego stosunek do innych rzeczy możemy określić. Podobnież nie mamy żadnego pojęcia o Bogu, jako objekcie, a jednak możemy określić stosunek Jego do nas, który jest podstawą naszej moralności. Formuły algebraiczne prowadzą nas często do pojęcia o nieskończonem, jako do pojęcia ostatecznego, które wprawdzie nie ma wartości konstytucyjnej, ale posiada wartość regulatywną w użyciu — a które to pojęcie gra ogromną rolę w metafizyce.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Salomon Majmon i tłumacza: Leopold Blumental.