<<< Dane tekstu >>>
Autor Ignacy Krasicki
Tytuł Powieści
Pochodzenie Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym
Wydawca U Barbezata
Data wyd. 1830
Miejsce wyd. Paryż
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Okładka lub karta tytułowa
Indeks stron


AZEM.
Rzecz przełożona z Angielskiego pisma Goldsmitha.

W tych krajach, gdzie Taurus wznosi wierzchołek swój nad obłoki gromów przywódcę, i patrzącym przychodniom stawia zadziwiające widowisko skał wzniosłych, z których wierzchołków spadają spienione i szumem straszne potoki, wspaniałe zdziczałego przyrodzenia obrazy; tam ludzkiego towarzystwa nieprzyjaciel, obrał sobie siedlisko Azem. Przepędził on słodką porę młodości, wpośród tych, których potem nienawidził, był ich mniemanych korzyści uczestnikiem, i największą się ku nim czułością uniósł. Skarby jego szły na wsparcie potrzebnych. Żaden go nędzny bez skutku nie wezwał, przechodzień w jego domu miał skronienie, dostarczał Azem wszystkim tak dalece, iż i jemu zabrakło. W tym nieprzewidzianym przez dobroć stanie, mniemał, iż ci go wspomogą, których wspierał, i uczuł się być natrętem : ze wszystkich albowiem czułości najkrótsza litość. Spojrzał zatem Azem na rodzaj ludzki nie tym sposobem i kształtem, jak go dotąd uważał, odkrył niezmierność występków, o których nawet i nie miał myśli; i choć silił się, złe na dobre przeistaczać, albo przynajmniej zmniejszać; gdziekolwiek rzucił okiem, znalazł podejście, niewdzięczność, zdradę, i zdrętwiał poczciwy na takie widoki; uciekł więc na dzikie wierzchołki Tauru; żeby tylko z jednym żył w świecie poczciwym człowiekiem — z sobą.
Dzika pieczara była mu domem, owoce pokarmem, napojem zdrój.
Pod dziką skałą w której pieczarze spoczywał rozciągało się wspaniałe widowisko ledwie okiem przejrzane jezioro, odbijające się w niem skały nadbrzeżne, nadawały dzikiemu temu miejscu wspaniałą posępność.
Wstępował niekiedy pod te nadbrzeża Azem, i powodził nad niemi smutny swój wzrok. Przerywał zamyślenie tym wyrazem : O jak przedziwny widok przyrodzenia! jak jest piękne, jak jest wdzięczne nawet w dzikości swojej! Co za niezmierny spór między słodyczą spokojną i stałą wód które oglądam, i najeżonemi skałami, co je otaczają! ale w porównaniu rzeczy, piękność, którą się oczy łudzą, jakże jest mniejsza od istoty! Stad owe zdroje, co nas rzeźwią, i osady plennemi czynią. Wszystko w świecie piękne, sprawiedliwe, zdatne, oprócz człowieka. On (jeźli się mówić godzi), on błędem przyrodzenia. Wichry mogą być zdatne, ale zły człowiek i niewdzięcznik, plamą jest stałej piękności. Pocożem w tym rodzaju wziął istność, który zdaje się być jakowąś odezwą uwłaczającą i dzielności i dobroci tego, co go zdziałał? Gdyby te istności, co on zdziałał były wszystkie jednostajne w czuciu i w użyciu, i w myśleniu, wszystkoby poszło jak trzeba. Pocóż są źli? pocóż doskonałego sprawcy nie jest rzecz doskonała? Alla! istności! ty patrzysz, a ja mam być w ciemnościach, w wątpliwości, i w rozpaczy.
Gdy to mówił, podniósł się, żeby z wierzchołka skały w jezioro skoczył. Wtem postrzegł coś więcej niż ludzką postać mającego, zbliżającego się ku sobie, i te słyszał słowa : Synu Adama! nie daj się uwieść rozpaczy. Ojciec świata widział twoję dobroć, i twoję niedolą. Daj mi rękę i idź za mną : ja jestem u podnóżka jego, na to użyty, żebym z błędów wyprowadzał tych, co błądzą, nie przez zuchwałe rzeczy szperanie, ale przez prawe myśli, idź za mną.
Usłuchał Azem, i szli po wodzie : gdy na środek jeziora przyszli, wpadli w głębią niezmierną : Azem zdrętwiały, odszedł prawie od siebie, ale przewodca wsparł go; z wielkiem zadziwieniem postrzegł takież same, jakie nas oświeca słońce, niebiosa naszym podobne, i wdzięczną zieloność pod swojemi nogami.
Widzisz rzecz z zadziwieniem, rzekł mu duch który go prowadził, ale zadziwienie twoje zatrzymaj. Bóg rzeczy zrządził, a gdy jeden z najulubieńszych sług jego też same miał myśli, co i ty, i których skutki mogłyby być nieszczęśliwe, zaradzając dobrocią swoją, zdarzył, iżbym cię spotkał.
Mieszkańców ziemi tyś chciał według twoich myśli zdziałać, żeby byli bez złego, i nic złego uczynić nie mogli : tacy są ci, których teraz obaczysz. Jeżeli więc będziesz przeświadczonym, iż w tej ziemi ze wszystkiem takiejże, jak ta z której przychodzisz, lepiej jest; w twojej to jest mocy, żebyś tu został. Nim jednak zostaniesz, poznaj i rzecz, i miejsce i towarzyszów. Świat bez występków, istności prane! krzyknął Azem! rządco istot! dziękuję ci, żeś mnie wysłuchać raczył : tu radość, tu spokojność, tu szczęście.
Nie krzycz tak żwawo, rzekł duch prowadziciel, patrz około siebie, uważ, co obaczysz, i to co będziesz uważał, powiedz mi. Ale idźmy dalej w tym nowym świecie, który przed sobą widzisz, ja ci to opowiem i wytłumaczę, co będziesz chciał. Szli więc, Azem był w podziwieniu, ale z zbytniego, ile rzeczy nadzwyczajnych, widoku niejako ostygły, zaczął uważać, iż role lubo podobne do tych, które niegdyś w kraju swoim widział, miały jakowąś dzikość, nie było w nich znać uprawy, zgoła takie się być wydawały, jak w pierwszym rzeczy początku. Rzekł zatem do swego przywodcy : ja tu widzę zwierzęta i ptaki żarłoczne i insze, które się zdają na to tylko zrządzone, iżby tamtym na łup poszły. Toż samo jest i u nas. Żebym ja mógł był dać radę temu, który to zdziałał, nie byłoby tych żarłoków, którzy się innemi żyjącemi pasą. Uśmiechnął się duch i rzekł: podoba mi się twoja dobroć nad zwierzętami, ale co się tycze zwierząt rozumem nieobdarzonych ten świat jest zupełnie twojemu podobny. Wyżywia ziemia żywiołami swemi zwierzęta, ale dla tego, iż w mnóztwie swojem jedne drugie jedzą. Tym sposobem istności rozmaite sobą się pasące, nie zmniejszają się, i owszem tak się płodzą i wzrastają, jak się tylko płodzić i wzrastać mogą. Pójdźmy dalej do ziem mieszkalnych : rzekł duch, i obacz, jaką stąd naukę wziąć możesz. Wyszli żalem z boru gęstego, i dały się widzieć poła uprawne, a zatem siedliska mieszkańców : Azem opływał w radość, iż pozna przecie ludzi w pierwiastkowem przyrodzeniu.
Uszli byli niejaki przeciąg, gdy postrzegli człowieka w pędzie przestraszonego, tego niezmierna moc wiewiórek goniła. Krzyknął Azem : pocóż on z tak wielkim strachem ucieka? Możnaż się bać zwierząt tak nikczemnych ? Gdy to mówił dwa psy ścigały człowieka niezmiernie przestraszonego. To mi się zdaje rzeczą nadzwyczajną, co ja widzę rzekł do swego przywodcy. Odpowiedział przywodca : każdy rodzaj zwierząt, stał się tu nader mocnym, potężnym i mnożnym; a to dla tego, iż ludzie tu mieszkający uznali i osądzili, iż nie trzeba nic niszczyć. Trzeba było powstać przeciw tym zwierzętom, rzekł Azem, wszak widzisz jakie są teraz skutki takowej niebaczności? To skutek twojej przychylności, coś miał i do zwierząt; rzekł śmiejąc się przywodca do Azema. Zapomniałeś podobno o twoich w tej mierze prawidłach. Powinienem przyznać, rzekł Azem, iż musimy być tyranami względem zwierząt, które rozumu nie mają, a to dla naszej spokojności. Ale się nad tem nie zastanawiajmy, co od ludzi należy zwierzętom, roztrząśmy raczej zobopólne między nami i niemi względy.
Szli dalej, Azem niezmiernie był zadziwiony iż nie widział tym kraju, ani pięknych domów, ani miast, ani też jakiegokolwiek znaku przemysłu. Czuły na jego zadziwienie przywódca, powiedział mu : iż obywatele tego kraju przestawali na pierwszej swojej istocie : każdy z nich miał więc szałasz, który go z przypłodkiem i żoną od dżdżu, słot i nawałności zasłaniał; nie dbają więc o domy wygodne i okazałe, bo te mogłyby wniecić zazdrość tych, coby na nie patrzyli, a stawiających wznosiłyby do pychy i wyniosłości, rzecz więc czynią ku potrzebie, nie dla okazałości. Więc rzekł Azem : Oni nie mają Architektów, Malarzów, Snycerzów; obchodzą się bez kunsztów wymyślnych i próżnych. Proszę więc teraz, żebyś mnie raczył wprowadzić w zgromadzenie tych ludzi rozmyślnych i mądrych, bo mądrość nad wszystko przekładam, i nie masz nic w życiu pożądańszego nad towarzystwo takich, co istotne prawidła rzeczy czują.
Mądrość, o której mówisz, rzekł duch przywodca, jest rzecz śmiechu godna, nie masz jej tu, i wcale jest niepotrzebna. Prawdziwa, a więc nie taka, jaką ją być mienicie, jest poznanie stosunków i obowiązków względem nas. A do czegoby tu ta mądrość była zdatna? Każdy tu w szczególności czyni, co jemu pożyteczne, o innych nie dba. Jeźli przez to, co ty mądrością zowiesz, rozumiesz płochą ciekawość, uwagi w zbyt rozżarzonej imaginacyi zapędzone, i te uczucia wnętrzne, co z dumy lub zysku pochodzą, nadto tu dobrze ludziom, żeby w to weszli. Może to dobrze, rzekł Azem, ale mi się zdaje, iż tu szczególności powab nadto powszechny. Każda familia odgradza się, od drugich, i chce być samotną. I tak jest, rzekł duch, nie masz tu społeczeństwa i być nie może. Towarzystwa ludzi działane są przyjaźnią, lub strachem. Tu lud nie zna jednego i drugiego czucia : a gdy wszyscy jednakowi, żaden nie jest taki, żeby względy szczególne pozyskał.
Dobrze to jest, rzekł Azem, ale iż ja mam resztę osnowy życia mego wśród tego ludu przebyć, jeźli w pośród nich nie znajdę, ani kunsztów, ani mądrości przyjaźni, chciałbym przecież znaleźć kogoś, któremubym myśli moich powierzył, i któryby mi równie podał to, co myśli. A dla czegobyś to chciał? rzekł duch : pochlebstwa i ciekawości tu nie znają, a nauk niepotrzeba.
Ale przecież, rzekł Azem, są tu szczęśliwi tem co mają dostatni, nie trudzą się o więcej : a zatem mają i żądzę i porę mniej mających zapomódz.
Gdy to mówił Azem, obiły się o jego uszy krzyki i płacze; nędznik w pobliżu jęczał. Azem wzruszony przypadł ku niemu i rozrzewiony rzekł : Jakże to u wspólnych ojca pierwszego synów, jakto u tych, u których sądziłem, że nie masz występku, może się znaleźć nieszczęśliwy bez wsparcia?
Nie dziwuj się temu, rzekł nędzarz umierający. Byłobyto największą niesprawiedliwością, gdyby istności, które nic więcej nie mają, nad to, co im koniecznie potrzeba, użyczyły mi tego, bez czego się obejść same nie mogą. I jakby mogli to zrobić, rzekł Azem, kiedyby sobie od gęby musieli ująć? Niejest więc u tych ludzi niecnotą być niewdzięcznym, ponieważ u nich dobroczynności nie masz. Ale musi być przecie w czułości coś innego, miłość ojczyzny musi być w ich sercu. Milcz, rzekł naówczas duch przywodca. Pobudka szczególna, która w was przenosi swój zysk nad innych, taż pobudka każe kochać kraj swój nad inne. Ale wszystko jest mniejsze nad dobroczynność powszechną.
Cóżto za dobroczynność? rzekł Azem, i w jakimże ja to świecie teraz jestem?
Skoro to rzekł, obaczył się nad brzegiem jeziora, i z nogą już podniesioną, gdy miał weń wskoczyć. Wyszedł z dzikiej pustyni, wszedł między ludzi : pracował, zyskiwał, wdawał się, poznawał, znosił, przebaczał, i był szczęśliwym.




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Ignacy Krasicki.