Bajki i przypowieści (1856)/Kuglarze

<<< Dane tekstu >>>
Autor Ignacy Krasicki
Tytuł Bajki i przypowieści
Wydawca Kazimierz Józef Turowski
Data wyd. 1856
Druk Karol Pollak
Miejsce wyd. Sanok
Indeks stron
CLXXIII. KUGLARZE.

Dosyć się to często zdarza,
Bywa kuglarz nad kuglarza.

Jeden z nich, a jest nie mało,
Żwawo i śmiało
Pokazywał, co może:
Zjadał łyżki i noże,
Z gałek ciasta robił grosze,
Karty przemieniał w kokosze,
Co chciał, stawiał, co chciał, zmykał,
Usta kłodkami zamykał,
Kuropatwy robił z chleba;
Zgoła był takim, jak trzeba,
Bawił, dziwił, od tygodnia;
Wszedł drugi i powiedział: Ja się zowię zbrodnia.
Rzekł zatem do pierwszego: Kolego i bracie!
Na rzemieśle się nie znacie,
A wy, co mnie widzicie,
Patrzcie, cuda ujrzycie.
Oto zwierciadło.
Co wszystko zgadło.
Zbliżył się szpetny, ujrzał postać miłą,
Przyszedł garbaty, i garbu nie było,
Każdy z pociesznym odszedł zadatkiem,
Kto nie miał zębów, znalazł dostatkiem,
Poczerniałe
Były białe,
Stara baba, będąc młodą,
Pocieszyła się urodą.
Wszyscy sprawcę uwielbiali,
Wszyscy razem zawołali:
Oto zwierciadło,
Co wszystko zgadło. —
Dał lichwiarzowi w rękę pełen kaszy garnek,
Skoro wziął, tyle groszy było, ile ziarnek,

Glina przybrała postać okutej szkatułki.
Otworzył stratny, znalazł pozew i pigułki,
Rzucił, porwał ją złodziej i brzęczała złotem.
Ale gdy odbił zamek z niezmiernym łoskotem,
Przestraszył go natychmiast widok niespodziany,
Złoto znikło, znalazł się stryczek i kajdany.
Stawił butelek parę szampańskich —
Oto, rzekł, ekstrakt obietnic pańskich. —
Zrazu nic w nich nie było,
Cóż się potem zjawiło?
Oto coś jak się zaczęło burzyć,
Mięszać, przewracać, pienić i kurzyć,
Szelest zrobił się wielki,
Pękły obie butelki,
I znowu nic nie było.
Gdy to wszystkich dziwiło,
Jakieś dziwackie jął odprawiać szepty,
Jak grad na stolik leciały recepty.
Wziął jedną zdrowy, czytał, i słabo mu było,
Wziął chory, nic nie znalazł, i to uleczyło,
Spazmatyczna, co tam stała,
To na swojej wyczytała:
Chcesz nie bydź chora,
Strzeż się doktora.
Zmienił modne kornety w worek wypróżniony,
Zrobił pierścień z pszenicy, a kufer z karbony.
Zadziwili się wszyscy, on rzekł: To jest fraszka. —
Dał młodemu trzos złota, zostala się flaszka.
Postrzegł w ciżbie dworaka, dał mu pęcherz z złotem,
Kazał ścisnąć, natychmiast niespodziewanym zwrotem,
Odmieniwszy postawę prostą i obrzydłą,
Wystrzelił jak z armaty i wydał kadzidło.

Wziął fascykuł od jurysty,
Dmuchnął, został piasek czysty,
Z piasku owego zaraz bicz ukręcił,
Z bicza zrobił kałamarz, a gdy w nim coś zmęcił,
Ujrzeli w ręku swoich za taką robotą,
Ten, co miał sprawę, piasek; co w niej gadał, złoto.
Sędziemu dwa pęcherze dał od zapozwanych,
Obadwa były pełne papierów pisanych.
Pękł, co był ubogiego, skoro go wymienił,
Bogacza w ważny weksel zaraz się przemienił.
A wszyscy zawołali zdaleka i z bliska:
Tomito pęcherz, gdy kto na nim zyska. —
Chcecie wiedzieć, rzekł, jakto przemysł rzeczy mnoży?
Niech z was każdy w ten worek pieniądze położy. —
Stosując się do rozkazu
Napełnili go dorazu.
On się pokłonił, podskoczył, wykrzyknął;
Brzęknął pieniędzmi, rozśmiał się i zniknął.