[19]X.
Owóż, gdy znowu na lepsze siedzenie
Matka Gertruda pracuje szalenie,
Gdy i w śnie budzi język rozmachany,
Smutny wypadek poplątał jej plany.
Raz, gdy wieczorem wracała do chaty,
Z kwartą pacierzy w kieszeni pękatej,
Nagle, sypane modły jak z rękawa,
Zgłuszyła jakaś niezwyczajna wrzawa,
Gertruda patrzy, lecz pojąć nie może,
Co znaczy hałas i ruch o tej porze?
Lud się gromadzi z rozmaitej strony,
To się rozbiega, to wraca strwożony,
Ten do siekiery, ten leci do cebra,
Aż starą jęła z ciekawości febra,
Co im się stało? czy powaryowali?
Wtem ktoś zawołał: „we dworze się pali!”
I ruszył naprzód, lud za nim... — „Ot macież!
Myśli Gertruda klepiąc dalej pacierz, —
[20]
Przewidywałam... przysięgnę w tej chwili,
Że tam z umysłu ogień podłożyli...
Ot, już i łuna gdyby błyskawica...
Pali się tęgo! — Pal dyabli dziedzica,
Ma dość pieniędzy; ale mnie przestrasza
Że blizko dworu stoi chata nasza...
Wiatr się obróci, iskierkę doniesie,
I płomień buchnie po słomianej strzesze...
I pójdzie w niwecz chudoba ma marna!”
Tak myśląc, a wciąż przekładając ziarna,
Matka Gertruda, przez tłum się przeciska.
Tam gwar, krzyk, lament, stroskamistroskani ludziska
Ratują, gaszą, biegają jak mrowie,
Wynoszą sprzęty, — dwór gore w połowie,
Ogień się szerzy, — już w dymie dach cały,
Spalonych belek pryskają kawały,
A te, co płomień ogarnia dopiero,
Kilku odważnych odcina siekierą.
— „Trzymaj się, Wicku, tam drzewo jak skała”
Ktoś krzyknął z dołu... Gertruda struchlała...
To jej syn — zwinny i odważny wielce,
A ogień sycząc niby wąż stugłowy,
Już ją porywa w swe straszne okowy,
Już drzewo trzaska jak od silnych kleszczy...
Matka Gertruda na ten trzask złowieszczy
[21]
Drgnąwszy, stanęła jak w ziemi wrośnięta,
Już o pacierzach swoich nie pamięta,
Nie wie ni o tym, ni o tamtym świecie,
Jej dusza w oczach, a przed niemi dziecię,
Dziecię nad grobem. — Wtem wicher się zwraca,
Daremna dzielnych odwaga i praca,
Próżno z pomocą spieszą przerażeni,
Bal pękł, a syn jej zniknął wśród płomieni...
Ratuj go, Stwórco!!! z jękiem co głaz wzruszy.
Krzyknęła stara... i padła bez duszy.