[22]XII.
Już pożar ustał, rozeszli się ludzie,
Gdy zwolna zmysły wróciły Gertrudzie;
Rozwarła bólem zaciśnięte oczy,
I snać ją widok pocieszył uroczy,
Bo na wybladłe usta przybył w gości
Uśmiech, jak gdyby nie ziemskiej radości,
Bo nad jej łożem stał syn, ocalony
Prawdziwym cudem niebiańskiej obrony,
Przy nim synowa i drobne wnuczęta.
Matka Gertruda uciechą przejęta
Chciała ku niemu wyciągnąć ramiona,
[23]
Wstać, ale najpróżno... padła jak zemdlona,
A głos przeczucia co nie zawsze myli,
Szepnął o przyjściu ostatecznej chwili.
— „Moje dzieciaki” — wyrzekła nareszcie,
— „Trzeba umierać!... już teraz mi wierzcie,
Że rozłączenia nadchodzi godzina,
Śmierć się o swoje prawa dopomina,
Już grzeszne ciało do ziemi napędza...
Spieszcie co żywo, przywieźcie mi księdza,
Niech mnie rozgrzeszy, da święte oleje,
A co do reszty, to już mam nadzieję,
Że moja dusza, po ciała pogrzebie,
Dostanie miejsce nie najgorsze w niebie.”