Bezimienna/Tom I/II
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Bezimienna |
Wydawca | Gebethner i Wolff |
Data wyd. | 1912 |
Druk | Drukiem Piotra Laskauera |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Jak ta postać królowej w nędznej izdebce, tak samo schronienie to oku obcego przedstawiało wiele zagadkowych sprzeczności. Była to ostatnia scena jakiegoś upadku.
Uboższą chatę trudno znaleźć nawet na wsi, gdzie o biedę i opuszczenie łatwo... Niegdyś może zaciszna i czysta, teraz zaniedbaną znać była od dawna, a nowi mieszańcy wzięli ją w spadku po ruinie, nie mając czem od zniszczenia dalszego ratować. Ściany były powypaczane, belki pogięte, gdzieniegdzie smugi czarne i zieleniejące poznaczyły, którędy deszcz przeciekał. Śnieg topniejący się wciskał... z pułapu poodpadały gliny, czarne w nim świeciły szpary, okna potłuczone pozatykane były drzewem, zielem, chustami... Jedno z nich tylko osłaniała przybita okiennica.
Z podłogi wygniłej zostały szczątki tylko powypełniane gliną wilgotną, ubitą; przez drzwi, któremi wiatr rzucał, wdzierał się chłód, wiała burza, kręcąc dymem w kominie, chwilami wybiegającym na izbę... Wszystko to było nad wyraz nędzne, bo świadczyło o rozpaczy, która się ratować i podźwignąć nie umie.
Wśród nędzy tej wszakże — sprzęty niektóre, drobnostki rozrzucone, pozostałości lepszych czasów... kazały się domyślać innego bytu...
Stół, kanapka, para krzeseł, dywanik, poprzybijane do ściany obrazki, medaliony i sylwetki, należały jakby do innej, bezpowrotnie ubiegłej życia epoki.
Na stole zgaszona prawie przez oszczędność świeca oprawiona była w lichtarz niegdyś może wyzłacany — dziś mosiężny, wytarty, ale wytworniejszego kształtu.
O ile przy niedostatku takim porządku i czystości być może, zachowano je, ale zarazem widać było, że rozbitki obozowały tu z konieczności, wyglądając może lepszych lub przynajmniej innych losów.