Bohaterska śmierć
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Bohaterska śmierć |
Pochodzenie | Drobne poezye prozą |
Wydawca | Księgarnia D. E. Friedleina, E. Wende |
Data wyd. | 1901 |
Miejsce wyd. | Kraków, Warszawa |
Tłumacz | Helena Żuławska |
Tytuł orygin. | Une Mort héroïque |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały zbiór |
Indeks stron |
Fancioulle był wybornym komedyantem i należał niemal do przyjaciół Księcia. Ale dla ludzi, poświęcających się z zawodu komice, rzeczy poważne mają fatalny urok i chociaż może się to zdawać dziwaczne, że myśli o ojczyźnie i wolności owładają despotycznie mózgiem histryona, pewnego dnia Fancioulle przyłączył się do spisku utworzonego przez kilku niezadowolonych z pomiędzy szlachty.
Wszędzie są dobrzy ludzie, którzy donoszą władzy o indywiduach usposobienia hipochondrycznego, co chcą zrzucać książęta, i sprowadzać, nie radząc się ich, przewrót społeczeństwa. Panowie, o których mowa, zostali uwięzieni, tak jak i Fancioulle, i skazani na śmierć niechybną.
Przypuszczam, że Księciu było nawet przykro znaleść swego ulubionego komedyanta między buntownikami. Książe nie był ani lepszy, ani gorszy niż inni, ale nadmierna drażliwość czyniła go w wielu wypadkach okrutniejszym i despotyczniejszym od jemu podobnych. Zapalony zwolennik sztuk pięknych, a przytem znakomity znawca, był prawdziwie nienasycony w rozkoszy. Dosyć obojętny względem ludzi i moralności, sam prawdziwy artysta, nie znał niebezpieczniejszego nieprzyjaciela nad Nudę, a dziwaczne wysiłki, które czynił, by uniknąć lub zwyciężyć tego tyrana świata, ściągnęłyby na niego zapewne ze strony surowego historyka epitet „potwora“, gdyby w jego posiadłościach dozwolone było opisywanie czegoś, co by nie miało na celu jedynie przyjemności albo zdziwienia, które jest jedną z najsubtelniejszych form przyjemności. Wielkiem nieszczęściem dla tego Księcia było, że nie miał teatru dość szerokiego dla swego geniuszu. Bywają młode Nerony, co duszą się w granicach zbyt ciasnych, i których imienia i dobrej woli przyszłe wieki nigdy nie poznają. Nieopatrzna Opatrzność dała mu zdolności większe niż jego Państwo.
Nagle rozeszła się pogłoska, że Władca chce ułaskawić wszystkich skazanych; początek tej pogłosce dala zapowiedź wielkiego widowiska, gdzie Fancioulle miał odegrać jedną ze swych popisowych i najlepszych ról, a na którem mają być obecni, mówiono, skazani panowie nawet; znak niewątpliwy, dodawały umysły powierzchowne, wspaniałomyślnych zamiarów obrażonego Księcia.
U człowieka tak z natury i woli ekscentrycznego wszystko było możliwe, nawet cnota, nawet łagodność, zwłaszcza, jeśli mógł się spodziewać, że znajdzie w tem niespodziewaną przyjemność. Ale dla tych wszakże, którzy mogli wniknąć, tak jak ja, w głębiny tej ciekawej i chorej duszy, było rzeczą niesłychanie więcej prawdopodobną, że Książę chciał osądzić wartość talentów scenicznych człowieka na śmierć skazanego. Chciał skorzystać ze sposobności, aby zrobić doświadczenie fizyologiczne wysokiej doniosłości i sprawdzić, do jakiego stopnia wrodzone zdolności artysty zmiesza lub zmieni wyjątkowe położenie, a po zatem, może jednak istniała w jego duszy mniej lub więcej powściągana chęć łaskawości? Jest to rzecz, którą trudno kiedykolwiek wyjaśnić.
Nareszcie, gdy nadszedł wielki dzień, ten mały Dwór rozwinął wszystkie wspaniałości, i zaiste trudno byłoby uwierzyć, przynajmniej gdyby się nie widziało, na jakie splendory uprzywilejowana klasa małego Państwa o ograniczonych środkach może się zdobyć w dzień prawdziwie uroczysty. Uroczystość to bowiem była podwójnie istotna, naprzód przez czar rozwiniętego zbytku, następnie przez zainteresowanie moralne i tajemnicze, które wywołała.
Fancioulle celował przedewszystkiem w rolach niemych lub nieprzeciążonych słowami, co są często głównemi w tych czarodziejskich dramatach, których przedmiotem jest przedstawienie symbolicznie tajemnicy życia. Wszedł lekko i z zupełną swobodą na scenę, co przyczyniło się do podtrzymania w szlachetnej publice myśli o łasce i przebaczeniu.
Gdy się mówi o aktorze: „To mi jest dobry aktor“, używa się formuły, która znaczy, że pod osobistością daje się jeszcze odczuwać aktor, to jest sztuka, wysiłek, wola. Otóż, jeżeli kiedy aktor doprowadził do tego, że stał się, w stosunku do osobistości, którą obowiązany był przedstawić, tem, czem były najlepsze posągi starożytności, cudownie duchem natchnione, żywe, chodzące, widzące, w stosunku do ogólnego i mętnego pojęcia piękna: to stało się to tutaj, — wypadek bez wątpienia szczególny i całkiem nieoczekiwany. Fancioulle był tego wieczoru doskonałym ideałem, o którym nie można było powątpiewać, że jest żywy, możliwy, rzeczywisty. Ten błazen wychodził, wchodził, śmiał się, płakał, wił się w konwulsyach z niezniszczalną aureolą naokoło głowy, aureolą niewidzialną dla wszystkich, ale widzialną dla mnie, a na którą składały się w dziwnym amalgamie promienie Sztuki i chwała Cierpienia. Fancioulle dzięki jakiejś szczególniejszej łasce, wprowadzał pierwiastek boski i nadprzyrodzony nawet do najszaleńszych błazeństw. Pióro mi drży, a łzy ciągłego wzruszenia napływają mi do ócz, gdy próbuję wam opisać ten niezapomniany wieczór. Fancioulle dowiódł w sposób stanowczy i niezbity, iż upojenie Sztuką snadniej jest zdolne niż każde inne zasłonić grozę otchłani; że geniusz może grać komedyę na brzegu grobu z rozkoszą, która mu nie pozwala widzieć grobu, a zgubiony jak on, może się jeszcze zatapiać w raju wykluczającym wszelką myśl grobu i zniszczenia.
Cała publiczność, jakkolwiek tak tępa i płocha jak tylko być może, odczuła niebawem całą potężną władzę artysty. Nikt nie myślał już o śmierci, o żałobie, ani o pokucie. Każdy oddawał się bez niepokoju mnogim rozkoszom, które daje widok arcydzieła sztuki żywej. Wybuchy radości i podziwu wstrząsały po kilka razy sklepieniami gmachu z energią nieprzerwanego grzmotu. Sam Książe nawet upojony dołączył swe oklaski do oklasków Dworu.
Jednak, dla jasnowidzącego oka, jego upojenie nie było zupełnie bez cienia. Czyż by się czuł zwyciężonym w swej władzy despoty? poniżonym w sztuce przestraszania serc i odrętwiania umysłów? zawiedzionym w nadziejach i oszukanym w przewidywaniach? Takie przypuszczenia niezupełnie uzasadnione, ani też całkiem nieuzasadnione przychodziły mi na myśl, gdy się wpatrywałem w twarz Księcia, na którą, zwyczajnie już bladą, padała ciągle coraz nowa bladość, tak jak śnieg pada na śnieg. Wargi zaciskały mu się coraz bardziej, a oczy świeciły wewnętrznym ogniem, podobnym do płomienia zazdrości lub urazy, nawet wtedy, kiedy oklaskiwał ostentacyjnie zdolności swego starego przyjaciela, szczególnego błazna, który tak dobrze śmierć błaznował. W tem naraz zoczyłem, że Jego Wysokość schyliwszy się do małego pazia, stojącego tuż za nim, mówił mu coś do ucha. Przebiegła fizyognomia pięknego dzieciaka rozjaśniła się uśmiechem; następnie opuścił żywo lożę książęcą, jakby w celu wypełnienia pilnego rozkazu.
W parę minut później ostry, przeciągły głos świstawki przerwał Fancioullowi w jednej z najlepszych jego chwil i rozdarł zarazem uszy i serca. A z miejsca sali, skąd trysnęła ta nieoczekiwana przygana, wyleciało na korytarz dziecko, dusząc się od śmiechu.
Fancioulle wstrząśnięty, obudzony ze swego snu, zamknął najpierw oczy, potem otworzył je prawie zaraz niezmiernie powiększone, rozwarł następnie usta, jak gdyby chcąc odetchnąć kurczowo, zachwiał się trochę naprzód, trochę w tył, a nareszcie upadł sztywny, nieżywy na deski.
Czy ten świst szybki jak miecz istotnie pozbawił kata ofiary? Czy Książę sam przeczuł całą morderczą skuteczność swego wybiegu? Wolno nam o tem wątpić. Czy żałował swego drogiego i niepowetowanego Fancioulla? Słodko i godziwie jest wierzyć temu.
Występni panowie cieszyli się raz ostatni widowiskiem komedyi. Tejże nocy zostali wykreśleni z księgi żywota.
Od tego czasu wielu aktorów sprawiedliwie ocenianych w różnych krajach, przychodziło grać na Dworze ***, ale żaden z nich nie potrafił przypomnieć cudownych zdolności Fancioulla, ani też dostąpić do takiej łaski.