Bolesław Śmiały, Krzywousty i jego synowie/O władzę

<<< Dane tekstu >>>
Autor Cecylia Niewiadomska
Tytuł Bolesław Śmiały, Krzywousty i jego synowie
Podtytuł O władzę
Pochodzenie Legendy, podania i obrazki historyczne
Wydawca Gebethner i Wolff
Data wyd. 1921
Druk W. L. Anczyc i Spółka
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

O władzę.

Od Bolesława Śmiałego rozpoczął się w Polsce, zarówno jak w innych krajach Europy, spór o władzę pomiędzy królem a wyższem duchowieństwem.
Biskupi i wogóle duchowieństwo, posiadając najwyższe w kraju wykształcenie, uważali, iż książęta i królowie powinni w ważnych sprawach zasięgać ich rady, okazywać im uszanowanie, a do spraw kościoła nie mieszać się wcale, uwalniając tym sposobem duchowieństwo od wszelkiej świeckiej zależności.
Królowie rozumowali inaczej. Niewiele dbali o książkową mądrość, ufali, że silną ręką poradzą sobie najlepiej, nie chcieli słyszeć o tem, aby ktoś, zamieszkały w ich kraju i pełniący poważne obowiązki, mógł nie ulegać ich władzy, a z rad duchowieństwa nie zawsze pragnęli korzystać.
I zdarzało się rozmaicie: pobożni i ulegli duchowieństwu monarchowie cieszyli się jego opieką i pomocą w każdej sprawie; dumni i nieulegli narażali się na walkę, z której niezawsze wychodzili zwycięsko.
Tak właśnie było za Mieczysława Starego.
Trzeci syn Krzywoustego nie był już młodym, kiedy zajął tron krakowski, a z natury gwałtowny, dumny i mający wielkie poczucie królewskiej godności, nie myślał ulegać nikomu; przeciwnie, chciał w całym kraju przywrócić poszanowanie swej władzy, krnąbrnych i nieposłusznych do posłuszeństwa zmusić. Jego wola miała być prawem.
A nie było to łatwo. W ostatnich czasach nietylko biskupi i dostojnicy Kościoła, ale świeccy panowie niewiele sobie z władzy książęcej robili: przecież to oni w otwartej walce pokonali Władysława II i pozbawili go tronu; oni oddali władzę Bolesławowi Kędzierzawemu i grozili mu jej odebraniem.
To też odrazu zaczęła się walka. Mieczysław był surowy, ustanowił wszędzie posłusznych sobie urzędników, opornych więził, skazywał na kary pieniężne, odbierał ziemie i godności.
Biskup krakowski chciał starym zwyczajem zasiąść u jego boku podczas sądów, ale Mieczysław wzgardził jego radą, okazywał mu lekceważenie.
Wówczas biskup postanowił dać księciu surową naukę: zmusić go do wydania wyroku na samego siebie.
Był właśnie dzień sądowy. Książę zasiadł na stolicy, gdy niespodzianie biskup wszedł do sali. Mieczysław nie powitał go z uszanowaniem, nie prosił, aby zajął pierwsze miejsce, okazał jawnie, iż go tu nie potrzebuje.
Biskup nie zważał na to.
Wówczas przed królem stanęła kobieta w żałobie. Jest wdową, jej bogactwem stado owiec, której powierzyła swemu pasierbowi. Lecz ten, zamiast strzec stada, zniszczył je z całą zgrają swoich najemników, a teraz się zapiera, że pokrzywdził matkę. — Niech król osądzi sprawę.
Król osądził, iż pasierb winien zwrócić owce pokrzywdzonej kobiecie. Jest winien i na karę zasłużył.
Wówczas podniósł się biskup i przemówił głosem surowym:
Sam siebie osądziłeś, książę. Oto matka-ojczyzna powierzyła ci dzieci swoje, a ty, jak zły pasterz, krzywdzisz je i gnębisz przy pomocy najemnych urzędników. Osądziłeś się, królu, jesteś winien, zasłużyłeś na karę.
Porwał się Mieczysław w gniewie, lecz biskup opuścił salę, otoczony przez panów i rycerzy, gotowych do obrony.
Tegoż dnia jednak, lękając się zemsty, biskup opuścił Kraków i schronił się do Sandomierza, gdzie zjechali się także możniejsi panowie, aby zaprosić na tron Kazimierza Sprawiedliwego.
Mieczysław, mimo silnego oporu, utracił władzę i zmuszony był wyrzec się Krakowa.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Cecylia Niewiadomska.