Bolesne strony erotycznego życia kobiety/Zastępcze choroby
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Bolesne strony erotycznego życia kobiety |
Podtytuł | Bolesne strony płciowego życia kobiety |
Wydawca | Ars Medica |
Data wyd. | 1930 |
Druk | Drukarnia Vernaya Sp. Akc. |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Jeżeli mówimy o erotycznem życiu kobiety, to nie możemy pominąć pewnego bardzo ciekawego objawu wydarzającego się zwłaszcza nieraz u kobiet zawiedzionych w miłości lub też mających mężów, którzy je zaniedbują, w postaci tak zwanych zastępczych chorób, przez które rozumiemy nic innego jak tylko zastępowanie, czego dany osobnik niema, czemś innem.
Odnosi się to zwłaszcza do wielu cierpień noszących miano nerwic, powodujących jednak objawy w pewnych organach, a występujących u osobników z przeczulonym systemem nerwowym, obarczonych dziedzicznie, o słabej woli, a nieraz z objawami histerji lub neurastenji.
Choroba nieraz jest dla danego osobnika wtedy jedynym ratunkiem, do którego się ucieka, bo nic innego mu nie zostało na świecie i zapełnia nim swoje puste życie. Freud zwrócił uwagę, że często pewne przypady chorobowe powodowane są tak zwaną konwersją, to jest przemianą pewnych załamań duchowych w jakieś cierpienie inne, ewentualnie organiczne. Załamania te pacjent ma głęboko na dnie duszy, a choć zdaje mu się, że ich w sobie niema, gdyż skryły się one w podświadomość, to jednak one właśnie są przyczyną jego obecnego cierpienia i projekcją na zewnątrz głęboko ukrytych cierpień.
Objaśnimy to najlepiej przykładem z życia wziętym.
Jedna z moich chorych kocha się beznadziejnie w narzeczonym swojej siostry. Naturalnie kryć musi to uczucie, będąc uczciwą, stara się nawet taić to sama przed sobą, cierpiąc bardzo z zazdrości. W podświadomości swojej łączy owe przykre uczucie z cierpieniem wątroby i żółci, gdyż nieraz słyszała, że zgryźliwość jest objawem cierpienia wątroby. I zjawia się też u niej rzeczywiście cierpienie wątrobowe, jako konwersja depresyjnego stanu psychicznego.
Zrozumiałą jest rzeczą, że tutaj leczenie samej wątroby nie wiele wskóra, trzeba leczyć główną przyczynę, a więc wykluczywszy organiczne cierpienie, dojść drogą psychoanalizy do źródła cierpienia i takowe najpierw usunąć.
Nierzadko ucieka się do choroby zaniedbywana żona, której mąż spędza czas poza domem. Naprzykład uporczywe bóle głowy, bezsenność i t. d. występujące tu nieraz stają się poprostu koniecznością dla owej kobiety, bo z jednej strony usprawiedliwiają jej ciągłe siedzenie w domu przed znajomemi, z drugiej mogą wzbudzić litość u męża i pobudzić go, by żoną się więcej zajął.
Prócz tego choroba taka jest dla danej osoby wygodną, a nie mając nic innego do roboty, zabiją nią czas, ciągle się lecząc. I tu znowu każdy zrozumie, że chcąc wyleczyć taką chorobę, musimy albo usunąć główną jej przyczynę, to jest poprawić pożycie małżeńskie, albo też gdy nie da się tego uczynić, trzeba tej biednej kobiecie wzamian za tę chorobę dać co innego i powstałą stąd pustkę wypełnić. Radzą też lekarze wtedy koniecznie kobiecie nie mającej lub nie mogącej mieć dzieci, by wzięła na wychowanie jakąś małą istotkę, a gdy to jest nie możebne, lub osoba nie posiada wyraźnych uczuć macierzyńskich, zachęca się ją, by zajęła się jakąś pracą, w razie zdolności poświęciła się sztuce, oddała filantropi i t. p. Taki „kompleks“ psychiczny spotykamy nieraz u młodych bezdzietnych mężatek mających nie dobre pożycie domowe.
Chore na zastępcze choroby kobiety uznaje się za historyczki, nie można jednak twierdzić, że one zawsze chorobę udają. Chore są one rzeczywiście, bo cierpienie duszy jest też poważnem cierpieniem, a wskutek ścisłego związku ducha z ciałem, może wywoływać prawdziwe przypadłości fizyczne. Z drugiej jednak strony zadziwia nas wtedy zmienność i niestałość przypadów chorobowych.
Oto kobieta leżąca „bez duszy“ godzinami na kanapie, nie mogąca niczem w domu się zająć, nagle wieczorem przed balem zyskuje siły i energję, potrafi godzinami stać przed lustrem przy ubieraniu się, idzie na bal i tańczy tam bez ustanku do białego rana, czując się wtedy zupełnie zdrową i silną.
Nic też dziwnego, że treścią życia niektórych kobiet jest wobec tego choroba, a ktoś złośliwy wypowiedział zdanie:
„Kobieta może być tylko matką, kochanką lub histeryczką.“
Zapewne na to zdanie oburzą się może kobiety, które znalazły jakiś cel w życiu, mają swoje stanowisko i ulubioną pracę!
O tych tutaj nie mówimy, lecz mówimy o kobietach wychowanych według dawnych zasad, które od dziecka „tresowane“ były na panny na wydaniu, nie umiały nic innego, jak tylko ciągle pracować nad tem i myśleć, by być pięknemi lub pięknemi się wydawać, a marzeniem ich i ostatecznym celem życia było małżeństwo, które miało być dla nich tym, niejako portem, do którego ich łódź życia w końcu przybić musiała, by potem kołysać się bezczynnie na falach spokojnego i pozbawionego wszelkich burz życiowych oceanu.
Niestety smutna rzeczywistość przekonała je, że w życiu bywa często inaczej. Nie znalazły one w mężu czego szukały (a mąż też tego nie znalazł), nie zaznały słodyczy macierzyństwa, nie umią się niczem zająć, nie mają żadnego celu w życiu, została wtedy pustka, którą, nie mogąc wypełnić czemś innem, wypełniają chorobą.