[131]
Burza.
Gdybym się w burzę mógł zmienić i bujać
Po czarnym chmur zamczysku
I rozdzierane widzieć morskie fale
W piorunów moich błysku;
Jabym okrążył glob i na ląd stały
Wparł oceanu ławę.
Jabym w wulkanów wnętrzu pozapalał
Od wieków martwą lawę;
Silnego dębu i starego buku
Czoła w kabłąki zgniótłbym,
Wszystek libijski piasek w jedną górę
Wichrami memi zmiótłbym;
A potem usiadł na bieguna szczycie
Tuż pod gwiazdą polarną,
Patrzał na lody, jak pod czasu dłonią
Nieskończenie się garną;
Tam ja samotny, tam ja, śmierci władca,
Wolałbym huraganem:
Tutaj swoboda i tu państwo moje
I tutaj jestem panom!
Gdybym się dźwignąć mógł, jak dzikie wiry
W oceanu obszarze,
Pędzić w tętentach i hukach gromowych
Po tej płynnej Saharze!...
Locz w ziemskich skażeń nieszczęsnej obręczy
Myśl omdlewa skrzydlata;
Próżno się w niebo podrywa; strącona
Na padoły znów zlata.
Śmierci, przyjazna śmierci! pośród morza,
Pośród fali cię wspiętéj
Wołam, ach przybądź, przybądź, zarzuć kiry
Na mój żywot wyklęty
[132]
Skrusz więzy, w których duszę mą gorącą
Natura trzyma wroga,
Niechaj poleci przez powietrzne sfery
Do niebieskiego proga.
(E. Porębowicz).