[192]
Był Matysek chłop przed laty,
Jak drugiego nie znajdziecie,
I przystojny i bogaty,
I szczęśliwy na tym świecie;
Był kochany, nie znał biedy,
Zazdrościli mu ludziska,
Nikt nie wierzył, aby kiedy
Przyszła kryska na Matyska.
[193]
Krasawica cud dziewoja,
Zakochała się w nim skrycie;
„Mój Matysku jestem twoja,
Będę twoja całe życie!“
Lecz ktoś inny sypnął grosza
I wzajemność dziewki zyska,
I Matysek wziął odkosza,
Przyszła kryska na Matyska.
„Mój Matysku nie dbaj o to,
A miłosne rzuć zachody!
Lepiej z nami użyj złoto!
Pójdziem hulać do gospody!’gospody!“
Tak go sąsiad cieszy w biedzie,
I całuje i uściska,
„Dobrze mówisz, mój sąsiedzie!
Przyszła kryska na Matyska.“
Pił z rozpaczy dobę całą,
Na pociechę pół tygodnia,
Poił wszystkich co się wlało,
I sąsiada i przychodnia;
A gdy przyszło do zapłaty,
Toć ostatni grosz wyciska,
Jak niepyszny szedł do chaty:
Przyszła kryska na Matyska.
[194]
I od tańca i od trunku
Zachorował tejże doby!
Lekarz przybył, do ratunku,
I napędził trzy choroby.
A za recept i za leki
Wziął ze stajni dwa koniska
I odjechał w świat daleki:
Przyszła kryska na Matyska.
Więc przed śmiercią myśli sobie
„Niechże wspomną towarzysze!
Ja testament dla nich zrobię
I każdemu coś zapiszę.“
Ale w chacie nic nie było
Prócz starego w progu psiska,
Westchnął biedak całą siłą:
Przyszła kryska na Matyska.
Umarł tedy jak ów święty,
Co tureckim ludzie zowią,
A odzieży lichej szczęty
Położyli mu pod głową,
A na pogrzeb nikt z sąsiadów
Nie popatrzył nawet z blizka,
Trumnę niosło czterech dziadów:
Przyszła kryska na Matyska.
[195]
Pod darniną, pod zieloną,
Zajął miejsce nieprzestronne;
Na pogrzebie nie dzwoniono,
Bo nie stało na podzwonne.
Przy kaplicy tuż pod ścianą
Jedlinowy krzyżyk błyska,
A na krzyżu napisano:
Przyszła kryska na Matyska.
Ludwik Kondratowicz.