<<< Dane tekstu >>>
Autor Anonimowy
Tytuł Córka wodza
Wydawca Wydawnictwo „Republika”, Sp. z o.o.
Data wyd. 10.8.1939
Druk drukarnia własna, Łódź
Miejsce wyd. Łódź
Tłumacz Anonimowy
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


Porwanie

Trzeciego dnia po opuszczeniu jaskini Złe Oko zjawiła się przed Wiotką Trzciną. Na jej wstrętnej twarzy malował się wyraz radości i zadowolenia.
— Czy wypełniłaś polecenie? — zapytała Wiotka Trzcina.
— Tak. Udało mi się wszystko, choć przedsięwzięcie było bardzo trudne i niebezpieczne. Czatowałam na zdobycz, jak zgłodniały jaguar... Biały Kwiat znajdowała się w namiocie w obozie białych żołnierzy. Dokoła ustawione były straże... Orle Pióro stał dzień i noc przed jej namiotem i pilnował jej jak oka w głowie. Ale pewnego wieczoru oddalił się na chwilę do namiotu Buffalo Billa, aby się nieco przespać. Wtedy rozpoczęłam działanie. Wojownicy zakradli się do namiotu Białego Kwiatu i porwali zdrajczynię. Przynieśli ją do lasu, gdzie czekałam na nich z niecierpliwością.
— A straże białych ludzi?
Starucha roześmiała się chrapliwie i złowrogo.
— Wojownicy plemienia Creek dobrze władają nożami! — zawołała.
— Złe Oko zasłużyła na pochwałę — rzekła z uznaniem władczyni. — Zostanie sowicie nagrodzona.
— Nie chcę żadnej nagrody. Oto moja nagroda!...
I wiedźma wskazała na nieruchomą postać dziewczyny, spoczywającą na ziemi. Biały Kwiat straciła przytomność wskutek straszliwych przeżyć.

Bella Boyd została odesłana pod eskortą do fortu Larned, gdzie miała oczekiwać na powrót generała Custera. Biały Kwiat miała pojechać razem z nią, ale dziewczyna chciała pozostać przy Buffalo Billu i Orlem Piórze.
Pewnego wieczoru Buffalo Bill rozmawiał z generałem Custerem. Okazało się, że wywiadowcy, wysławi przez Codyego, wrócili z wieścią, że Creekowie wycofali się szybko, nie pozostawiane żadnych śladów.
Biały Kwiat i Orle Pióro spojrzeli na siebie porozumiewawczo. Oboje wiedzieli, że całe plemię uciekło do ukrytej pieczary.
— Czarny Mustang jest wściekły — mówił Buffalo Bill, obudził go i w kilku słowach wyjaśnił mu gdzie schronili się Creekowie... Czy wiesz coś o tym, Orle Pióro?...
— Orle Pióro domyśla się, gdzie znajduje się plemię, ale nie powie tego nikomu. Wojownik nigdy nie zdradza swych braci.
— Zupełnie słusznie — rzekł Cody. — A czy Biały Kwiat nie wie, gdzie są wojownicy Creek?
— Wiem, ale również nie powiem — odparła dziewczyna. — Żyłam wiele lat wśród Creeków i nie mogę ich zdradzić pod żadnym pozorem.
Gdy Buffalo Bill i generał Custer opuścili namiot, Biały Kwiat udała się na spoczynek, a Orle Pióro stał na straży przed namiotem. Młody wojownik był jednak bardzo zmęczony i po pewnym czasie udał się do namiotu Buffalo Billa. Chciał tylko nieco odpocząć, ale był tak wyczerpany, że zasnął twardo i obudził się dopiero nad ranem.
Pobiegł natychmiast do namiotu dziewczyny i zawołał na nią. Nie otrzymał odpowiedzi. Zawołał jeszcze kilka razy, ale bez skutku. Wpadł do namiotu i stanął jak wryty. Namiot był pusty!
Orle Pióro był prawdziwym Indianinem, więc nie okazywał rozpaczy. Zbadał natychmiast ślady dokoła namiotu i poznał prawdę. Pobiegł do Buffalo Billa, obudził go i w kilku słowach wyjaśnił mu wszystko.
— Kto ją porwał? — zapytał Buffalo Bill.
— Moje plemię.
— Niemożliwe!
— A jednak tak jest.
— Skąd wiesz?
— Odkryłem ślady dokoła namiotu. Biały Kwiat została porwana...
Buffalo Bill ubrał się szybko i wybiegł wraz z Orlem Piórem przed namiot, aby zbadać ślady. Dziki Bill Hickock i Nick Wharton znaleźli się niebawem u jego boku.
— W jaki sposób Indianie przedostali się przez straże? — zapytał Dziki Bill.
W tej samej chwili zjawił się wzburzony oficer i zawołał:
— Ci Creekowie to wcielone diabły! Czy wiecie, co stało się dziś w nocy?...
— Nie!...
— Dwóch wartowników zostało zamordowanych!
Buffalo Bill bez słowa pobiegł wraz z towarzyszami do namiotu generała Custera. General nie posiadał się z gniewu.
— Musimy im dać nauczkę! — zawołał. — To nie ujdzie im na sucho!
— Przede wszystkim trzeba odnaleźć dziewczynę — rzekł Cody.
— Oczywiście. Powierzam panu to zadanie, Buffalo. Pan jeden zdoła się z niego wywiązać.
— Orle Pióro pójdzie z nami — rzekł spokojnie Buffalo Bill. — Wyruszymy natychmiast.
— Tak. Musicie wyruszyć natychmiast — rzekł generał. — To byłoby straszne, gdyby ta dziewczyna miała zginąć... Właśnie wystałem do fortu Larned kuriera, który zawiózł zarządzenie, aby natychmiast wszczęto poszukiwania za jej rodzicami. Czy przypuszcza pan, że Creekowie wyrządzą jej krzywdę?
— Przypuszczam, że została ona skazana na śmierć jako zdrajczyni.
Generał Custer zbladł.
— Niech pan zabierze tylu ludzi, ile panu potrzeba — rzekł zmienionym głosem.
— Moi przyjaciele wystarczą mi, generale!
— A więc, do zobaczenia i życzę szczęścia!
Gdy Buffalo Bill, Hickock, stary Nick i Orle Pióro znajdowali się poza obrębem obozu Indianin zwrócił się do Codyego:
— Nie mamy potrzeby odszukiwania śladów. Znam drogę do kryjówki Creeków i zaprowadzę was tam. Moje plemię kryje się zawsze w tej jaskini, gdy grozi mu poważne niebezpieczeństwo. Tam została uprowadzona Biały Kwiat...
— Nie uczynią jej nic złego — próbował pocieszyć młodzieńca Cody.
Młody Indianin potrząsnął głową:
— Wiem, że chcą ją zabić — rzekł. — Musimy ją uratować... Może zginę w tej walce, ale to nie szkodzi. Chcę tylko, abyś powiedział wtedy Białemu Kwiatowi jedną rzecz. Czy wiesz, o wielki biały wodzu, o tajemniczych listach, które otrzymywała córka wodza?...
— Tak. Biały Kwiat mówiła mi o nich...
— Ja sam je pisałem. Nauczyłem się pisać od białego jeńca, którego potem zabił Żółty Niedźwiedź. Biały Kwiat nie wiedziała o tym...
— Więc ty umiesz pisać? — zdziwił się Buffalo Bill.
— Tak, ale nikt o tym nie wie...
Cody był niemało zdumiony tym wyznaniem Indianina. Domyślał się, że młodzieniec kocha Biały Kwiat, ale nie przypuszczał, że nawpół dziki Indianin potrafi w tak subtelny sposób okazywać swe uczucia.
Galopowano przez pewien czas w milczeniu. Wreszcie Orle Pióro rzekł:
— Jeden człowiek mógłby tylko uratować Biały Kwiat od śmierci. — Żółty Niedźwiedź. To był wielki wódz i słowo jego było w plemieniu prawem. Teraz jednak, gdy zginął, Wiotka Trzcina sprawuje rządy i na pewno każe zabić Biały Kwiat.
Buffalo Bill począł żałować, że strzelał do wodza Creeków.
— Uratujemy Biały Kwiat — rzekł z mocą. — Uczynimy wszystko, aby ją uratować.
— To nie będzie łatwe — odparł Indianin. — Do jaskini prowadzi jedno tylko wejście, które jest pilnie strzeżone...
Wywiadowcy i Orle Pióro przybyli w okolicę jaskini pod wieczór. Należało czekać aż się zupełnie zciemni i wtedy dopiero rozpocząć akcję. Gdy noc zapadła, wywiadowcy poczęli skradać się bezszelestnie w stronę wejścia do jaskini.
Przed Buffalo Billem zamajaczyła w pewnej chwili postać wartownika. Cody podpełznął blisko i bezszelestnie jak pantera rzucił się Indianinowi do gardła. Creek nie wydał nawet okrzyku, gdyż stalowe palce wywiadowcy zacisnęły się na jego szyi. Jeszcze chwila i wartownik leżał bez ruchu na ziemi.
Cody związał go mocno i zakneblował mu usta, aby Indianin nie podniósł alarmu gdy odzyska przytomność. Tymczasem Nick i Hickock załatwili się z pozostałymi wartownikami.
Droga była wolna.
Nasi przyjaciele zakradli się do jaskini i poczęli szukać Białego Kwiatu. Dokoła spoczywali uśpieni wojownicy, którzy nie podejrzewali nawet, że do jaskini dostali się wrogowie.
Orle Pióro pierwszy dostrzegł dziewczynę, która leżała związana na ziemi. Biały Kwiat spała. Młody Indianin zrozumiał, ze gdy ją obudzi, postawi na nogi wszystkich wartowników. Zawahał się, ale Buffalo Bill przyłożył dłoń do ust i uśmiechnął się.
Indianin zrozumiał. Podpełznął do uśpionej dziewczyny i przykrył jej usta dłonią, a następnie przeciął jej więzy. Biały Kwiat ocknęła się i na twarzy jej odmalował się wyraz przerażenia. Nie mogła jednak krzyknąć, gdyż miała zakryte usta. Ody ujrzała obok siebie Orle Pióro, w oczach jej zabłysła radość. Indianin odjął dłoń od jej ust. Teraz wiedział, że dziewczyna nie będzie wzywała pomocy.
Wywiadowcy zamierzali się wycofać, gdy nagle Buffalo Bill ujrzał, że para złośliwych oczu wpatruje się w niego z nienawiścią. Złe Oko obudziła się i dostrzegła naszych przyjaciół.
Buffalo Bill rzucił się w stronę wiedźmy, ale było już za późno. Z ust Złego Oka wydarł się przenikliwy okrzyk, który obudził wszystkich wojowników. W ciągu kilku sekund wszyscy zerwali się na równe nogi i porwali za broń.
Wywiadowcy rzucili się w stronę wyjścia, ale Creekowie zamknęli je i odwrót był niemożliwy. Trzeba było wycofać się w głąb jaskini, choć wywiadowcy zdawali sobie sprawę że nie ma dla nich żadnego wyjścia.
W głębi jaskini znajdowała się straszliwa przepaść. Orle Pióro wiedział o tym i ruszył przodem, dźwigając Biały Kwiat, która znów straciła przytomność. Gdy wszyscy znajdowali się w pobliżu otchłani, młody wojownik zawołał:
— Uwaga, przepaść!...
Nagle z ust jego wydarł się Okrzyk radości. Nad przepaścią przerzucony był pień drzewa. Widocznie Wiotka Trzcina kazała zainstalować ten prowizoryczny most w przeczuciu, że jej wojownicy będą musieli wycofać się w głąb jaskini.
Rewolwery wywiadowców napełniły całą jaskinię straszliwym hukiem i dymem. Orle Pióro rzucił się naprzód i po chwili biegł już przez pień, z dziewczyną na ręku. Wywiadowcy poszli za jego przykładem.
Buffalo Bill zamykał pochód. Gdy znajdował się na pniu, jeden z wojowników podbiegł na brzeg przepaści i począł rąbać pień tomahawkiem. Zdawało się, że wybiła ostatnia godzina wielkiego wywiadowcy, ale Cody zdołał jednym skokiem znaleźć się po przeciwległej stronie przepaści. W tej samej chwili pień złamał się i runął z trzaskiem na dno przepaści.
Nasi przyjaciele posuwali się naprzód wśród zupełnych ciemności. Wąski korytarz skalny biegł zygzakiem, rozszerzał się i zwężał, ale nigdzie nie było widać wyjścia. Orle Pióro stracił zupełnie nadzieję. Nosił wciąż na ręku zemdloną dziewczynę, a na jego twarzy malował się smutek
— Nie traćmy nadziei! — rzekł Buffalo Bill. — Generał Custer nie pozwoli nam zginąć. Przybędzie tu z wojskiem i zwycięży Creeków, a wtedy będziemy ocaleni. Zresztą, wydostaniemy się stąd na pewno. Czy nie czujecie, że powietrze w tej jaskini jest zupełnie świeże?... Tu musi być jakieś wyjście, gdyż w przeciwnym razie powietrze byłoby stęchłe, jak w piwnicy.
Posuwano się w dalszym ciągu w zupełnej ciszy. Nagle Buffalo Bill, który kroczył przodem, wydał okrzyk radości.
— Co tam nowego? — zapytał Dziki Bill.
— Patrz! Gwiazdy!... Jesteśmy ocaleni!
Po chwili nasi przyjaciele przeciskali się przez wąski otwór, prowadzący na wolne powietrze. Przed nimi rozciągała się preria.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: anonimowy.