Lutnio ma wdzięczna, dawnych wspommnień cieniu,
Długoś milczała smutna w zapomnieniu.
Już na twych strunach przyschły łzy gorące
Ścichły radości dzwięki głośno brzmiące...
Dzisiaj na nowo chwytam cię w me dłonie
Dzisiaj na nowo w twe struny zadzwonie
A gdy miłością dusza rozstajała
Oby w te struny swe czucia przelała!
Nie próżnych myśli widma rozgorzałe,
Maryo! Twoją chcę opiewać chwałę.
Ach! to, co serce tak gorąco czuje,
Niech słabym dzwiękiem ma lutnia zwiastuje.
Czuje to serce zimne i wyrodne
Że chwałę Twoją opiewać niegodne!
Mamże więc milczeć, zerwać struny drzące
I zamknąć w sercu uczucia gorące?
Wszakżeś Ty matką — Ty serce niewinne
Och! nie odrzucisz i pienia dziecinne. —
Tobie poświęcam me myśli i tchnienia
Tobie i wszystkie tej lutni westchnienia.
Ach dziecko Matki chwałę, miłość głoszę,
Sługa — hołd serca w ofierze przynoszę.
Serce i pieśni — oto skarby moje
Składam Maryo, dziś pod stopy Twoje!
O Pani Nieba — i ziemi Królowo
Tyś Matką moją, o radości słowo!
To słowo jedno — każdy żal ukoi,
To słowo jedno — każdę ranę zgoi,
To słowo jedno — każdą łzę osuszy,
W tem jednem słowie życie mojej duszy,
W tem jednem słowie nadzieja ma cała,
Być sługą Twoim — cała moja chwała,
Być więźniem Twoim Maryo — me godło,
Być dzieckiem Twojem — oto szczęścia prządło.
Jako w łzach rosy pączek się rozkwita
Tak we łzach człowiek życia zorze wita.
I ciężko nieraz, w tej życia niewoli
I nędzę i nagość, smutek — i bole
I różne życia przebywa koleje
I próżne w sercu więdnieją nadzieje.
Żelaznem berłem nieraz świat mu rządzi
Światłem rozumu zwiedzion często błądzi
I w walce ciężkiej ze światem ustaje
I kark pod jarzmo światowe poddaje.
Nieszczęsny — próżnym blaskiem oszukany,
Całuje ciężkie niewoli kajdany
I nie śmie Matki już wzywać imienia
I do Niej serca wysyłać westchnienia —
Tak biedne dziecko za swą zgubą goni!
Matkę porzuca i od łez Jej stroni
Ale od dziecka Matka nie ucieka!
Z krwawionem sercem, ale na nie czeka.
Czeka i płacze i prosi i woła —
Bo Jej miłości nic wydrzeć nie zdoła
Aby te drogi ciemności porzucił,
Aby skruszony do swej matki wrócił.
Ach! Ona pierwsza ku niemu pospieszy
I łzy osuszy i w smutku pocieszy —
I na zbawienną drogę naprowadzi —
I dumne grzechy i winy zagładzi!
I łez pokuty mu źródło otworzy
I łask swych znowu użyczy obficie,
I duszy nowe przywróci mu życie!
I ciężkie więzy świata tego skruszy
I miłość Boga w kornej wznieci duszy,
I wszystkie żądze do krzyża przybije.
Na krzyżu serce na nowo ożyje
I płaszcz Swój dzielnej opieki roztoczy,
Ku niebu duszy podniesie mu oczy,
Tą, co do nieba prowadzi, jedyną
Cierpień i krzyża prowadząc drożyną.
I ja bym kiedy miał Ciebie porzucić!
I ja bym jeszcze mógł Ciebie zasmucić!
Jeźlim źle czynił uznaję me złości.
Odtąd już Tobie chcę służyć w miłości,
Nic mnie od Ciebie już odwieść nie zdoła,
Do Ciebie dusza o pomoc ma woła:
Wysłuchaj Matko! wysłuchaj Twe dziecie
Miotane burzą po tym zgubnym świecie,
Racz mnie Twą łaską zasilać i wspierać,
Daj mi przy Tobie i żyć i umierać.