Cicha miłość/IX
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Cicha miłość |
Podtytuł | Obrazek znad Wisły |
Pochodzenie | Poezje Michała Bałuckiego |
Wydawca | Wydawnictwo „Kraju” |
Data wyd. | 1874 |
Druk | Drukarnia „Kraju” |
Miejsce wyd. | Kraków |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały poemat Cały zbiór |
Indeks stron |
Jest przy Panny Maryi kościele
Chryst cudowny, w smutnym grobów cieniu;
Co wieczora przy lampy płomieniu
Ujrzysz ludzi modlących się wiele
Na kamieniu, co od klęczek zgięty,
I patrzących łzawo w obraz święty.
Na obrazie Chrystus malowany,
Krew z sercowéj w kielich płynie rany,
Matka Boska blada kielich trzyma,
Litosnemi pogląda oczyma
Na człowiecze boleści i grzechy,
I u syna prosi im pociechy.
Przed ten obraz poszedł Stach sierocy,
Kiedy z ciężkiéj podniósł się niemocy,
Bo wśród cierpień było mu potrzeba
Pokrzepienia i pomocy z nieba.
Więc przed Matką Boską bolejącą
Modlił się tam długo i gorąco.
Świetne dumy o szczęściu, o sławie
Na poświęceń krzyżu ukrzyżował,
Dla tych których teraz umiłował,
Mówiąc: Boże! błogosław méj sprawie!“
Potem powstał i szedł gdzie Anieli
Skromny domek za Wisłą się bieli.
Późno trochę! Jego matka biała
Na śmiertelném już łożu leżała;
W głowach stoi z gromnicą sąsiada,
Pot z niéj ściera i paciorki gada,
A Aniela ziębnące już ręce
Łez potokiem rozgrzewa mateńce.
„Matko moja — droga moja mamo!
Nie zostawiaj mnie na świecie samą!“
Woła ku niéj boleśnie, rozpacznie;
A jéj matka z bólem w twarzy bladéj
Tuli córkę swą i gadać zacznie
Słabym głosem do swojéj sąsiady:
„Miła Marto — tak do niéj mówiła,
Gdy mnie chłodna nakryje mogiła,
Nie zapomnij o méj jedynaczce
Nie zapomnij o mojéj biedaczce,
By się między ludźmi nie zmarniła.“
Na to Marta rzecze: „Święty panie!
Długoż téj méj pieczy dla niéj stanie?
Toż ja wezmę tę gołąbkę młodą,
Lecz kiedy mnie w ciasny grób zawiodą,
To zostanie znowu sama jedna
W poniewierce między ludźmi biedna.“
Konająca ustami skrzywiła,
Jakby niemi dotknęła piołunku,
I z rozpaczą bolesną mówiła:
„A więc nie ma i dla niéj ratunku!
Jakżeż usnąć mi tam cicho w dole,
Gdy na taką rzucam niedolę!“
A wtém Staszek stanął w progu chatki —
Struchlał, skoczył do łóżka swéj matki.
„Matko moja, co się z tobą stało?
Nie patrz na mnie tak bolesną twarzą,
Bo mnie łzy twe przed Bogiem oskarzą
O niewdzięczność za tę chwilę całą,
Gdym zapomniał o was, matko miła.“
„Późnoś przyszedł, chora mu mówiła,
Ale ja się nie gniewam na ciebie.“
I tuliła go mocno do siebie,
I na jego i Anielki skronie
Błogosławiąc kładła zimno dłonie.
„Matko moja, mówił Staszek daléj,
Biorąc siostrę płaczącą za ręce,
Pozwól matko, byśmy się pobrali.
Ja twéj córce oddam to w podzięce,
Coś ty dla mnie sieroty czyniła;
Kochać będę wam tego anioła,
I pracować dla niéj w pocie czoła,
By szczęśliwą twoja córka była.“
Tak on prosił; lecz siostra płacząca
Ręce swoje wyrwała z rąk jego
I w ramiona matki padła drżąca,
I stłumionym płaczem gorzko szlocha,
Mówiąc: „Nie daj, nie daj mnie za niego,
Bo wiem, matko, że on inną kocha!“
Ale zimne, martwe matki ciało
Już wyrazów córki nie słyszało,
Tylko w twarzy uśmiech jaśniał miły,
I uśmiechem tym szczęścia, wesela
Trup się zdawał mówić z za mogiły:
„A więc będzie szczęśliwą Aniela!“