Ciemny Lirnik i Dziewczyna

<<< Dane tekstu >>>
Autor Władysław Tarnowski
Tytuł Ciemny Lirnik i Dziewczyna
Pochodzenie Poezye Studenta Tom I
Wydawca F. A. Brockhaus
Data wyd. 1863
Miejsce wyd. Lipsk
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tom I
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
CIEMNY LIRNIK I DZIEWCZYNA.
ROMANCA.


«O graj mi jeszcze złota gęśli moja!
W twoich stronach roskosze czuję,
Z tobą żyje ta pieśń moja,
Którą niebieskim chórom pierś wtóruje!

Na wschód patrząc mym zwyczajem —
Czego lud ten cały płacze?
Ach! On płacze, za swym krajem,
Bo ci ludzie są tułacze. —
Ach! on płacze — »
«Chłopczyku?
Co to za piosnka?
Daruj że tobie przerywam.» —
«Nie pytaj bo pozrywam,
Strony gęśli.» — «Mój chłopczyku!
Skąd przybyłeś tu w te strony,
Taki smutny i schylony. —
Ty o lirze i żebraczym
Kiju chodzisz w świat tułaczem?
Twoje pieśni podsłuchałam
Lecz smutne tylko słyszałem.
«Czemu smutne twoje pieśni,
Myśl wesoła w nich nie prześni?»
«Czemu? — powiedz starcze miły? —
Bo to wianek na mogiły —
A zkąd idą ty nie pytaj,
I nie żegnaj — i nie witaj.
Po odpustach z lirą chodzę
Piosnką nikomu nie szkodzę.»
«Wszak piosnka tobie nie szkodzi?»
«Starcze, starcze, nie mów tego!
Ona chwilki skraca, słodzi,
Ona pióry skrzydła swego
Ocienia duszę młodego!
Starcze! ona jest aniołem
Dla tych, co ją czuć zdołają;
Skroń otacza kwiatów kołem
Co nieziemską barwę mają,
Co pod innem zeszły niebem —
Piosnka duchowym jest chlebem!
Lecz trzeba czystej sukienki
Jak do komunii świętej,

I czyste nucić piosenki,
Jak duszy do nieba wziętej —
O! ja mam czystą sukienkę,
Wydzwoń mi jaką piosenkę. —
Lecz — staruszku! mnie żal ciebie.
Bo ty masz ślepe powieki. —
Biedny! nic nie wiesz o niebie
O gwiazdach — co z wieków w wieki
Mrużą jasnemi powieki?»
« Milcz dziewczynko! nie mów tego —
Może lepiej znam od Ciebie — »
«Toś widział gwiazdy na niebie?
Ej staruszku!»
«Wierz dziewczynko, wierz starcowi
Choć te oczy wiecznie suche,
Nieraz słyszy, nieraz mówi
Na co oczy twoje głuche! —
Toś ty młoda, czuła — pewnie!
Bo twój głos tak płynie rzewnie —
O! tyś dziecię, dziecię jeszcze,
Jam na grobu stanął desce —
Słuchaj, zanucę piosenkę
Stworzę jak ranek jutrzenkę,
Bo gdy niebo przyćmi chmurka
Nie uniosą cię już piórka! — »
« Wstrzymaj starcze dłoń na chwilę,
Pies twój zawył przeraźliwie.»
«To głos ludzki co fałszywie,
Choć fałszywie, dźwięczy mile.» —
«O! ten piesek tobie drogi?
Twój towarzysz nieodstępny — »
«Rozwesela gdym posępny,
To przewodnik mojej drogi. —
To przyjaciel mój jedyny! — »

— I łzą zaszła twarz dziewczyny,
A rumieńcem się oblała,
W ciemne lica mu patrzała. —

«O! tyś bardzo świegotliwy!
Ja tak lubię świat i ludzi!
Nieraz żal się w sercu budzi. —
Jabym piosnki im nuciła
I do piersi ich tuliła!
O! a gdyby nie tam w chatce,
Stary ojciec, żal po matce,
Tobym ciebie dłonią w dłoni,
Prowadziła chłopcze miły,
Zarzuciła włos na skroni,
Z tobą, razem do mogiły —
Bo cię lubię nie jak brata,
Nie jak mamę, nie jak tata — »
Prawda! jam zbyt świegotliwy —
Kto milczący ten szczęśliwy!
Bądź mi zdrowa, bądź panienko,
Świeć zawsze skromną jutrzenką! — »
«Chłopcze, chłopcze! wróć się jeszcze!»
On nie wraca — on nie słucha —
Niechaj z pieskiem się popieszczę!
On nie wraca, on nie słucha —
Śpiewa — ach! głos tak tęskliwy,
Ach! on pewnie nieszczęśliwy —
On odchodzi — i piosenka
Niknie, blednie — jak jutrzenka!
— (śpiew coraz dalszy)
«Mej piersi tęsknym oddechem
Ogarnąłbym ich ogromy —
Mej myśli olbrzymiem echem
Powtórzyłbym niebios gromy!
Walczę — szarpię się sam z sobą,
Ach! powieka mi zasłania
W cieniach mi pochłania
Słońce grobową żałobą!
Gdybym widzieć mógł te światy,
Słońca skrzące w wieków wieki,
Ciemnem okiem pól tych kwiaty,
Plotę w wieńce ach! szkielety —

Gdybym płakać mógł — niestety
Z pod ciemności mej powieki
Gdyby błysła łza!
Nad smętarzem stojąc świata.
Boleję, choć ich nie boli —
I przekląłem moje lata,
Przedzwoniłem rdzą,
I nie miałem siostry, brata
Byłem tylko z pieśnią mą,
Choć i ją mi wydrzeć chciano
O! cierniowe takie wiano
Lecz jej chwała wiekuista!
Bez ciemności jasna — czysta —
Bez zaćmienia! Bez zwątpienia
Błoga światłość ta! —
Poszedł drogą biedny ciemny,
Dziewczę stoi, łamie dłonie,
A tęsknota w piersi płonie,
Choć lot myśli niewzajemny —
Tylko sepcze w głos tęskliwy:
Ach! on pewnie nieszczęśliwy!
Pokój z pieśnią mu na wieki
Bo z za ciemnej mu powieki
Łza upadła — —
1853.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Władysław Tarnowski.