Clerambault/Część czwarta/IV
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Clerambault |
Podtytuł | Dzieje sumienia niezawisłego w czasie wojny |
Wydawca | „Globus” |
Data wyd. | 1928 |
Druk | Drukarnia „Sztuka“ |
Miejsce wyd. | Lwów |
Tłumacz | Leon Sternklar |
Tytuł orygin. | Clérambault |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI Cała część czwarta Cały tekst |
Indeks stron |
Ci młodzieńcy przyjęli Clerambaulta w swojem gronie z serdecznym szacunkiem. Pragnęli go całkowicie zagarnąć: jedni naiwnie, czytając w jego myślach to, co sami myśleli; inni zaś w przekonaniu, że ten stary poczciwy burżuj, którego jedynym kierownikiem dotychczas, szlachetnym ale nie wystarczającym, było serce, da się nakłonić ich wiedzy silnej i pewnej i potrafi, tak jak oni, dojść do najskrajniejszych logicznych konsekwencyj ich poglądów. Clerambault bronił się słabo, albowiem wiedział, że nie można przekonać młodego człowieka, który się opiera przy jakimś systemie. W tym wieku wszelka dyskusja z nim jest bezowocna. Można na niego wpływać w latach poprzednich, kiedy ten skorupiak szuka jeszcze dla siebie muszli albo później, gdy muszla odpada lub go krępuje w jego ruchach. Ale póki ubranie jest nowe, nie można nic innego zrobić, jak go w niem zostawić; jest bowiem na jego miarę skrojone. Jeżeli wyrośnie lub stanie się mniejszy, wybierze sobie inne. Nie zmuszajmy nikogo, ale niech także nikt nas nie zmusza.
Nikt w tem środowisku, — przynajmniej w pierwszym czasie — nie myślał o tem, by wywierać jakiś przymus na niego. Ale myśli jego obwlekały się niekiedy w dziwne kształty pod wpływem jego młodych towarzyszów i znajdowały niespodziewane echa w ich słowach. Clerambault pozwalał mówić swoim przyjaciołom a sam mówił bardzo mało. Gdy wracał stamtąd do domu, był zmieszany i nieco ironicznie usposobiony.
— Czy to są doprawdy moje myśli? — pytał się w duchu sam siebie.
O, jak trudno wyjawić swoją duszę innym ludziom! Może to nawet rzecz niemożliwa. I kto wie?... Natura jest od nas mądrzejsza... Może tak jest dobrze...
Wyjawić swoje myśli w zupełności! Czy to możliwe? Czy to się godzi? Człowiek doszedł do nich powoli, mozolnie, po wielu próbach i są one poniekąd formułką niepewnej równowagi wewnętrznych czynników. Skoro się zmieni te czynniki, ich stosunek, ich rodzaj, formułka ta już nie ma znaczenia i wywołuje inne następstwa. Gdybyście wrzucili wasze myśli nagle i całkowicie w innego człowieka, mogłyby go przyprawić o szaleństwo. Są nawet takie wypadki, w których drugi człowiek, gdyby je rozumiał, mógłby od tego zginąć Ale mądra natura zastosowała swoje środki ostrożności. Ten drugi nie rozumie was, nie może was rozumieć; instynkt jego broni go przed tem. Odczuwa jedynie uderzenie waszej myśli o jego myśl i tak jak na bilardzie, kula odbija się, ale trudniej tutaj przewidywać, o jaki punkt zielonego brzegu. Ludzie słuchają nie ze spokojną duszą, ale ze swemi namiętnościami i swoim temperamentem. Z tego co im dajecie, każdy bierze to, co mu się wydaje odpowiednie, a resztę odrzuca. Pomaga mu w tem jego niejasny instynkt obrony. Dusza nie otwiera się dla przyjęcia nowej myśli; bada ją poniekąd przy okienku i wpuszcza tylko to, co chce przyjąć, Cóż zrobiono z wzniosłemi myślami Sokratesa i innych mędrców? Zamordowano ich, a po dwudziestu wiekach otoczono ich czcią powszechną. A najwznioślejsze z ich duszy jest może nie to, co powiedzieli, ale co zamilczeli. Piękna zasłona symbolów i miłość starożytnych, stworzonych na to, aby chronić oczy słabe i bojaźliwe. Zanadto często słowo, które jest dla jednego człowieka życiem, jest dla drugiego śmiercią lub, co gorzej morderstwem.
Cóż więc począć, jeżeli ma się pełne garście prawd? Sypać ziarna na wszystkie strony? Ależ z ziarn myśli mogą wyrosnąć zielsko i trucizna...
Naprzód! nie trać odwagi! Nie jesteś wprawdzie panem przeznaczenia, ale jesteś także przeznaczeniem, jesteś jednym z jego głosów. A więc mów, to twoje prawo! Wyjaw wszystkie twoje myśli, ale uczyń to z dobrocią. Bądź jak dobra matka, której nie jest wprawdzie dane uczynić ze swych dzieci ludzi doskonałych, ale która uczy je cierpliwie, aby się niemi stały, jeżeli tego pragną. Nie wyzwala się innych wbrew lub bez ich woli, a nawet, gdyby to było możliwe, nie miałoby celu. Jeżeli się sami nie wyzwolą, nazajutrz znów zapadną w niewolę. Daj ten przykład z siebie i powiedz: „Oto droga! Widzicie, można się uwolnić...“