[102]CO TO JEST
KWESTYA WSCHODNIA?
Gawęda starego szlachcica.
Za pozwoleniem Państwa, kiedy mowa właśnie
Teraz o kwestyi wschodniej, to ja to wyjaśnię.
— Słyszę jakieś gadania. Ten bije Moskala,
Tamten znów gromi Turków, sułtana obala,
Legiony nie legiony, czort wie jakie bąki!
Nie było i nie będzie chleba z takiej mąki!
A wszyscy się zgadzają na to ostatecznie,
Ze kwestyę wschodnią trzeba rozwiązać koniecznie!
Rozwiązać kwestyę wschodnią? Toż to Panie zbrodnia!
A czy to wie dziennikarz, co to kwestya wschodnia?
Jemu tam fiu-fiu! w głowie, a to byt szlachcica:
To dziesięć reńskich owies! dwadzieścia pszenica!
To dwadzieścia guldenków jeden siana sążeń,
A nie tam jakieś mrzonki gazeciarskich dążeń! —
— Kwestya wschodnia, mosanie, to mama! to tato!
Niech temu Bóg koronę da niebieską za to,
[104]
Kto tę kwestyę wymyślił! Miał głowę nie lada!
Rozwiązać kwestyę wschodnią, to mospanie zdrada!
Dalibóg Mościdzieju zdrada narodowa!
Kryminał! — Niech na Pan Bóg od tego zachowa!
Mnie, panowie, spytajcie! nie chwaląc się wcale,
Ja znam tę kwestyę wschodnią; znam ją doskonale,
Bom przecie na niej zrobił majątku kawałek,
Podczas krymskiej kampanii. Zatem bez przechwałek
Mogę coś o tem mówić, jako doświadczony.
Otóż panie w kąt wszystkie dzienników androny:
Sympatye, niesympatye, przymierza — Bóg wie co?
— Tu panie cała mądrość: Trzymaj się z pszenicą!
Pamiętam, w krymskiej wojnie, miało się ku wiośnie,
Maszerują Moskale, a tu cena rośnie;
Moskale rejterują, zboże się podnosi,
Trzymam.... Kupiec przyjeżdża, kłania się i prosi:
Pszenica dziesięć reńskich, dwanaście, trzynaście,
Niech wielmożny pan sprzeda. — Nie sprzedam! —
Czternaście!
Nie sprzedam. Niech wielmożny Pan sprzeda choć żyto:
Dziesięć reńskich. — Nie sprzedam. — Moskali pobito.
Pobito? górą nasza! — Francuz zajął Kamiesz;
Mówią, że już po wojnie. Kłamiesz żydzie, kłamiesz!
Wojna trwać będzie dalej, ceny pójdą w górę!
Kupiec krzywi się, żegna, ledwie siadł na furę,
Wpada drugi: Nie sprzeda pan owsa lub hreczki?
A co słychać? Mówili, że u Czarnej Rzeczki,
[105]
Pobito znów Moskali. — A co dasz za hreczkę?
Dam za czelną sześć reńskich! Poczekam troszeczkę!
Niech wielmożny Pan sprzeda! mówią, że już pokój!
Słuchaj mnie ty gałganie, ty mi nie prorokój!
Bo ja się Bogu dzięki znam na polityce,
I dacie mi dwadzieścia reńskich za pszenicę,
I będą jeszcze długo ceny rosły co dnia,
Bo to nie furda panie, tylko kwestya wschodnia!
I ciągle tak szło, ciągle! Pszenica piętnaście,
Szesnaście, hreczka osiem, a żyto dwanaście,
Trzynaście, owies osiem, dziewięć, półdziesiąta,
Trzymam, kupiec się ciągle około mnie krząta,
Trzymam! — cena pszenicy, co godzinę wzrasta:
Siedmnaście, ośmnaście, już półdziewiętnasta,
Trzymam! — żona nasyła na mnie szwagra, teścia,
Trzymam! — aż gdy pszenica wyszła na dwadzieścia,
Wtedy szast prast Mosanie, sprzedałem od słowa,
— A Francuzi zdobyli wieżę Małakowa!
Owoż z tego wynika, Panie, najdowodniej,
Że możem tylko zyskać na tej kwestyi wschodniej,
Lecz trzeba się Mosanie znać na polityce,
I mieć głowę na karku, a w spichrzu pszenicę!
6. 5. 1877.
Wiersz ten pisanym był w celu ochłodzenia tych, którym w owym czasie brykał po głowie koń Wernyhory.