Człowiek śmiechu/Część druga/Księga pierwsza/Rozdział ósmy

<<< Dane tekstu >>>
Autor Wiktor Hugo
Tytuł Człowiek śmiechu
Wydawca Bibljoteka Arcydzieł Literatury
Data wyd. 1928
Druk Zakłady Graficzne „Bibljoteka Polska“ w Bydgoszczy
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Felicjan Faleński
Tytuł orygin. L’Homme qui rit
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


ROZDZIAŁ ÓSMY
Inferi.

U dworu można się dwojako zakorzenić; w obłokach, jest się świetnym; w błocie, potężnym.
W pierwszym razie należy się do Olimpu. W drugim nabywa się prawa wchodzenia tylnemi drzwiami.
Kto do Olimpu należy, tylko piorun ma w ręku; kto się tylnemi drzwiami wkrada, ma w ręku policję.
Tylne wejścia wiodły ku wszelkim narzędziom rządzenia; niekiedy wszakże, bo i to się zdarza, gemońskiemi stawały się schodami. Na takich umarł Heliogabal. Tylko że wtedy nazywają się kloakami.
Zwykle nie są tak tragiczne. Tam to Alberoni podziwiał Vendôma. Zdarzały się tam nawet posłuchania. Ludwik XIV przyjmował w ubieralni księżnę Burgundzką; Filip V zasiadał obok królowej. Ksiądz tam wchodzi. Ubieralnia jest niekiedy filją konfesjonału.
Takim sposobem zdarzają się na dworze powodzenia od spodu. Nie są to wszakże jedne z najmniejszych.
Kto chce być wielkim obok Ludwika XI, musi być Piotrem de Rohan, marszałkiem Francji; ale kto sobie życzy mieć przeważne wpływy, potrzebuje być tylko Oliwierem le Daim, golarzem. Za Marji Medycejskiej sławnym zostać może jedynie Sillery, kanclerz państwa; ale znakomitością być potrafi tylko Hanon, panna służąca. Przy Ludwiku XV nader jest świetną osobą Choiseul, pierwszy minister, ale bardzo groźną znowu Lebel, prosty pokojowiec. Weźmy jeszcze Ludwika XIV. Pontemps, który mu łóżko ściele, o wiele jest potężniejszy zarówno od Louvois, który mu drogę do zwycięstw ściele, jak i od Tureniusza, który pod nogi ściele nieprzyjaciół. Od Richelieu’go odejmij ojca Józefa, a Richelieu zostanie prawie pusty. Odbierzesz mu bowiem cały urok tajemnicy. Eminencja czerwona jest wspaniała, eminencja szara jest straszna. Być glistą, jakaż siła! Wszyscy Narvaezowie złączeni z wszystkimi O’Donnellami mniej wykonują pracy, niż jedna siostra Patrocinio.
Właśnie niezbędnym warunkiem tego rodzaju potęgi jest małość. Jeżeli chcesz zostać silnym, zostań nikłym. Bądź nicością. Wąż przyczajony, w kłąb zwinięty, kształtem swoim wyobraża zarazem nieskończoność i zero.
Jedno z takich usposobień wężowych Barkilphedrowi przypadło w udziale.
Wślizgnął się, dokąd chciał.
Stworzenia płaskie wszędzie włażą. Ludwik XIV pluskwy miewał w łóżku, a jezuitów w polityce.
Niezgodności, żadnej.
Na tym świecie, wszystko jest zegarem. Ciążyć to drgać. Jeden biegun pożąda drugiego. Franciszek I chce Tribouleta; Ludwik XIV chce Lebela. Istnieje głęboka bliskość między tą najwyższą wysokością a tem najniższem poniżeniem.
Poniżenie kieruje. Nic łatwiej zrozumiałego. Ten co jest pod spodem trzyma nitki.
Niema wygodniejszej pozycji. Jest się okiem i ma się ucho.
Jest się okiem rządu. Ma się ucho króla.
Mieć ucho króla, to otwieranie, zamykanie sumienia królewskiego, to kładzenie w to sumienie tego, co się chce. Umysł króla to twoja szafa. Jeżeli jesteś gałganiarzem, to twoja torba. Ucho królów nie należy do królów; skutkiem tego ci biedacy nie są odpowiedzialni. Kto nie posiada swojej myśli, nie posiada swojego czynu. Król, słucha.
Kogo?
Jakiejkolwiek złej duszy, która z zewnątrz szepcze mu do ucha. Ponura mucha przepaści.
To brzęczenie rozkazuje. Panowanie to dyktando.
Głos z góry to władca; głos z dołu to władza.
Ci, którzy w panowaniu umieją odróżnić ten głos z dołu i usłyszeć co szepcze głosowi z góry, są prawdziwymi historykami.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Victor Hugo i tłumacza: Felicjan Faleński.