Człowiek igrzysko Boże
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Człowiek igrzysko Boże |
Pochodzenie | Ogród fraszek |
Redaktor | Aleksander Brückner |
Wydawca | Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej |
Data wyd. | 1907 |
Miejsce wyd. | Lwów |
Źródło | Skany na commons |
Inne | Cały tom I |
Indeks stron |
Coż jest świat? Szachownica. Właśnie mu to służy.
A ludzie co są? Szachy rozmaitej struży.
Ten żywot: białe pole, czarne: śmierć, zaswoi,
Skoro hufce ze strony postawią oboi.
Dwaj doświadczeni gracze usiędą za stołem, 5
O, jakie bezpieczeństwo: pokusa z aniołem.
Białem: anioł, czarnem: czart, i słusznie, hetmani,
Nieproszona fortuna przyświeca i na niej
Siła należy, ona nadzieją i strachem
Miesza graczow, u niej met często w ręku z szachem. 10
Prostą drogą stateczne zwykły chodzić rochy,
Raz w prawo, drugi w lewo skacze rycerz płochy,
Księża na krzyż, latają wszędzie wściekłe baby,
Kroi tylko o jeden krok do koła, chybaby,
Co się więc trafia, że mu kto zblizka w nos dmuchnie, 15
Uchyliwszy powagi przeskoczy do kuchnie:
Znośniejszy dym, niźli strach. Mieszają się pieszy,
Ale coż, dalej kroku żaden nie pośpieszy.
W tejci i świat i ludzie położeni mierze,
Stąd śmierć i żywot wiecznie oboje swych bierze. 20
Prosto idą prostacy, nic to, choć leniwo,
Rzadki żołnierz do nieba trafi, skacząc krzywo.
Niech jak najświątobliwiej krzyżem władną księża.
Pamiętajcie niewiasty na rajskiego węża:
O was się naprzod kusił. Statek w ludziach kocham, 25
Ktory należy, jako wspomniało się, rocham.
Bog z nieba spektatorem, oraz tej gry sędzią,
Własne sumnienie świadkiem, kto upadnie piędzią,
Z niechcenia ratować go święty anioł zdole,
Ale kto się na czarne gwałtem ciągnie pole, 30
Kto śmierci w garło lezie, nie chce powstać z grzechu,
Wiecznie ginie, dyabłu się dostawszy do miechu.
Ma anioł, ma i dyaboł osobliwą puszkę,
Do ktorej chowa wziętą z swego pola duszkę,
Więc tu każdy żołnierską niech obiera sobie, 35
Żeby z białego pola położyć się w grobie.
Z czarnego się umykać, ba, co tchu, co pary,
Uciekać radzę, kiedy wieczne rodzi mary.