Czarne Indje/Rozdział XXII
<<< Dane tekstu | |
Autor | |
Tytuł | Czarne Indje |
Wydawca | Księgarnia Juljana Guranowskiego |
Data wyd. | 1895 |
Druk | Towarzystwo Komandytowe St. J. Zaleski et Comp |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tytuł orygin. | Les Indes noires |
Źródło | Skany na commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Legenda starego Silfaxa.
W sześć miesięcy po wyżej opisanych wypadkach, odbył się ślub Nelly i Henryka, w kaplicy św. Idziego, tak dziwnie przerwany za pierwszym razem.
Skoro pastor Hobson pobłogosławił związek, młodzi małżonkowie przybrani jeszcze w żałobę, powrócili na folwark.
James Starr i Szymon Ford, pozbywszy się wszelkiej trwogi, przewodniczyli uroczystej zabawie, która nastąpiła po ceremonji i przeciągnęła się do dnia następnego.
Jakób Ryan przybrany w swój piękny kostjum dudziarza, odniósł potrójny tryumf, śpiewając, grając i tańcząc równocześnie, przy głośnych oklaskach całego zgromadzenia.
Nazajutrz roboty wewnętrzne i zewnętrzne rozpoczęły się na nowo pod dyrekcją inżyniera Jamesa Starr.
Zbytecznem mówić, że Nella i Henryk byli szczęśliwi.
Te dwa serca, tak mocno doświadczone, znalazły w swem związku szczęście, na które zasłużyły.
Co do Szymona Ford, honorowego nadsztygara nowej Aberfoyle, żywił on nadzieję doczekania pięćdziesiątej rocznicy swego ślubu z dobrą Magdaleną, która również nic przeciwko temu nie miała.
— A po pierwszym jubileuszu będziemy czekać na drugi — mówił Jakób Ryan.
— Masz słuszność, mój chłopcze — odpowiedział spokojnie stary nadsztygar. Cóżby to było dziwnego w uroczym klimacie nowej Aberfoyle, który nie zna zmian i pór roku, można tu doczekać lat dwustu!
Czy mieszkańcy Coal-city mieli kiedykolwiek być świadkami tej drugiej ceremonji? Przyszłość na to odpowie. W każdym razie, jeżeli kto miał doczekać nadzwyczajnej starości, to był nim harfang Silfaxa.
Zamieszkał on i nadal ciemne pieczary kopalni. Ale po śmierci starca, chociaż Nella próbowała go niejednokrotnie zatrzymać, uciekał zawsze po kilku dniach.
Towarzystwo ludzi nie podobało mu się tak samo, jak i jego dawnemu panu, prócz tego, zdaje się, zachował niechęć do Henryka; zasmucony ptak poznał i nienawidził w nim tego, który mu porwał Nellę.
Nella widywała go kiedy niekiedy, krążącego nad wodami jeziora Malkolm.
Czy chciał zobaczyć swoją dawną przyjaciółkę? czy też chciał dosięgnąć okiem dna tych głębin niezmierzonych, które pochłonęły Silfaxa?
Obie wersje przyjęto i harfang przeszedł do legendy, która posłużyła Jakóbowi Ryan za temat do historji fantastycznej.
Dzięki temu wesołemu towarzyszowi, śpiewają dzisiaj jeszcze, podczas wieczornic szkockich, legendę o ptaku starego Silfaxa, dawnego pokutnika kopalni Aberfoyle.