Czaszka Wielkiego Narbony/9
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Czaszka Wielkiego Narbony |
Wydawca | Wydawnictwo „Republika”, Sp. z o.o. |
Data wyd. | 30.3.1939 |
Druk | drukarnia własna, Łódź |
Miejsce wyd. | Łódź |
Tłumacz | Anonimowy |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI Cały tekst |
Indeks stron |
Buffalo Bill nie wiedział nawet gdzie znajduje się Lasca, ani gdzie zebrali się Apacze. Puścił luzem konia, ufając, że instynkt zaprowadzi zwierzę na miejsce, w którym znajdowali się Indianie.
Koń posuwał się zwolna, wahając się czasem, ale skierował się w końcu wąską ścieżką ku wejściu do wąskiego gardła kanionu.
— Kto idzie? — odezwał się nagle gardłowy głos w narzeczu Apaczów.
— Wybraniec Wielkiego Narbony, Sangamon Charlie. — odparł Buffalo Bill.
Indianin przepuścił jeźdźca. Koń począł schodzić w dół kanionu i zatrzymał się na chwile obok skalnego występu. Tu Buffalo Bill został jeszcze raz zatrzymany przez indiańską placówkę, której dał tę samą odpowiedź. Wreszcie wywiadowca dotarł do miejsca, w którym kanion rozszerzał się. Na rozległej płaszczyźnie, ukrytej między wysokimi skałami, znajdował się obóz Apaczów.
Na środku płonęło ognisko, dokoła siedzieli Indianie, oczekujący widocznie przybycia swego wodza. Obok ogniska, oparta o skałę, siedziała skrępowana Lasca. Strzegło jej kilkunastu wojowników, uzbrojonych od stóp do głowy.
Buffalo Bill zsiadł z konia, rozkazał, aby jeden z wojowników odprowadził wierzchowca pod skalę, a sam ruszył żwawym krokiem w stronę ogniska. Zasiadł przed wojownikami w kuczki, jak to zwykle czynił Sangamon Charlie i czekał przez chwilę w milczeniu.
Wywiadowca zwrócił się nagle w stronę dziewczyny i zawołał z udałym gniewem:
— Postępujesz, jak nikczemny kojot, nędzna squaw! Przywiodłaś tu Pae-has-ka na naszą zgubę!...
— Tak, — odparła spokojnie Lasca. — Przywiodłam tu wielkiego wodza bladych twarzy, aby uwolnić dzielnych wojowników od psa, zowiącego się Sangamonem Charlie. Niech mnie moi czerwonoskórzy bracia wysłuchają... Jestem córką waszego wodza, który wiódł was od zwycięstwa do zwycięstwa. Moje słowa są rozumne. Lasca, córka Boston Jacka, nie przemawia podwójnym językiem do swych braci!
Apacze siedzieli zupełnie nieporuszeni i Buffalo Bill spostrzegł, że słowa dziewczyny nie czynią na nich najmniejszego wrażenia.
— Kłamiesz! — zawołał wywiadowca, który musiał konsekwentnie grać rolę Sangamona Charlie. — Gadasz bardzo dużo, ale słowa twoje są zawiłe, jak ślad grzechotnika na piasku. Narbona wybrał mnie wodzem wielkiego plemienia Apaczów, które powiodę do zwycięstwa!...
Powiedziałeś Apaczem, że „totem“ spadł z nieba w twoje ręce? — rzekła dziewczyna drwiąco.
— To jest prawda... — rzekł uroczyście Buffalo Bill, który nie miał pojęcia, że Sangamon Charlie karmi Indian tego rodzaju bajeczkami.
— Twoje słowa są kłamliwe, — rzekła Lasca. — Ukradłeś czaszkę Narbony z hotelu w Solomonsville!
Wśród Indian rozległ się pomruk.
— Moi bracia poddali mnie próbie noża i próbie oszczepu, — rzekł Buffalo Bill. — Czy wątpią oni, że jestem wysłannikiem Narbony?
Indianie poczęli kiwać głowami z aprobatą.
— Wygrałeś, Sangamon Charlie, — rzekła z goryczą Lasca. — Wiem, że poprowadzisz teraz Indian na zgubę, a sam obłowisz się i uciekniesz w ostatniej chwili. Wojsko z obu okolicznych fortów przygotowuje się do walnej rozprawy z Apaczami.
— A co ty byś uczyniła, gdybyś miała władzę nad Apaczami? — zapytał drwiąco wywiadowca, chcąc wybadać intencje dziewczyny.
— Zaprowadziłbym ich do rezerwatu... — szepnęła dziewczyna. — Żal mi ich... Są tylko ślepym narzędziem w twoim ręku, psie!...
Wywiadowca podniósł głos.
— Przynieście mi „totem“, o wojownicy! — zawołał.
Pięciu wojowników, uzbrojonych od stóp do głów, wysunęło się naprzód i jeden z nich położył czaszkę na piasku u stóp Buffalo Billa. Wywiadowca w dalszym ciągu grał swą rolę. Gdy czaszka zaczęła poruszać się, podniósł ją z ziemi i przyłożył sobie do ucha.
— Narbona powiedział mi. — rzekł po chwili — że Lasca musi zginąć!
Dzicy zawyli z uciechy.
— Spodziewałam się tego — rzekła gorzko dziewczyna.
— Narbona mówi, — ciągnął Buffalo Bill, — że dziewczyna musi zginąć z rąk Sangamona Charlie!
— Psie!... — zawołała Lasca.
— Narbona mówi, że ręce białej dziewczyny mają być wolne i że wojownicy mają przyprowadzić ją przed moje oblicze!
Dwóch wojowników chwyciło Lasce za ręce i przyprowadziło przed Buffalo Billa. Cody chciał poinformować dziewczynę szeptem, że nie jest Sangamonem Charlie, ale Lasca, gdy tylko znalazła snę przed wywiadowcą, rzuciła się na niego z pięściami i paznokciami.
Zanim Buffalo Bill zdołał się zorientować, dziewczyna jednym szarpnięciem zdarła mu kaptur z głowy i twarz wywiadowcy ukazała się w pełnym świetle ogniska.
Wszyscy Czerwonoskórzy zerwali się z dzikimi okrzykami na równe nogi. Każdy z nich chwycił za broń.
— Buffalo Bill... — jęknęła Lasca.
— Szybko! — zakomenderował cicho Cody. — Koń Sangamona Charlie stoi tuż obok...
— Ale pan...
Nie było już czasu na wyjaśnienia. Indianie rzucili się jak stado wilków w kierunku Buffalo Billa i dziewczyny. Cody chwycił czaszkę, która spoczywała u jego stóp i począł uciekać sądząc, że w tan sposób osłoni odwrót dziewczynie.